Gdynia Chylonia ul. św. Mikołaja 1, tel. 58 663 44 14

Kategoria: Po drodze – blog ks. J. Sochy (Strona 7 z 29)

Chciałbym zapamiętać to, co dzieje się „po drodze” w moim życiu, a przez zapisywanie i dzielenie się ową pamięcią z innymi, pragnę stać się świadkiem Tego, który jest ze mną na drodze życia. Owego „po drodze” nie rozumiem jako określenia wskazującego na przygodność, czy też przypadkowość, ale raczej rozumiem je jako przestrzeń, czy też scenę dla wydarzeń.

Zaproszenie do wiary. Cz. 2. Wiara w Boga


   John Macquarrie w drugim rozdziale książki „Zaproszenie do wiary” podkreśla fakt, iż w latach sześćdziesiątych XX wieku,  przetoczyła się przez wiele środowisk chrześcijańskich debata dotycząca najbardziej podstawowej kwestii – wiary w Boga. Wywołał ją John Robinson, anglikański biskup z Wielkiej Brytanii, publikując artykuł „Uczciwy wobec Boga” („Honest to God”). Siła debaty zaskoczyła samego autora, który w swojej refleksji zakwestionował wiarę w Boga, którego obraz monarchy, „Ludwika XIV niebios” postrzegał jako bardzo popularny wśród chrześcijan i bardzo wypaczony. W Stanach Zjednoczonych debata doprowadziła do stwierdzenia, iż nie ma miejsca dla takiego Boga we współczesnym świecie, a jeśli chrześcijaństwo chce być obecne w świece, to tylko bez swojej koncepcji Boga. Śmierć Boga w teologii chrześcijańskiej pojawiła się wyraziście i była konsekwencją problemów z Bogiem, czyli ateizmu, a w zasadzie kilku jego odmian. Czytaj dalej…

Zaproszenie do wiary. Cz. 1. Dlaczego wierzyć?

 
     John Macquarrie, nieżyjący już teolog pochodzacy ze Szkocji, wyglosił kiedyś cztery ciekawe konferencje o sprawach fundamentalnych dla człowieka. W pierwszej konferencji zapytał : po co wierzyć? W odpowiedzi na to pytanie wyszedł od fenomenu pytań, które człowiek sobie zadaje. „Mamy rozum, który myśli i musi podejmować decyzje. Od początku pytamy i następnie zadajemy pytania do końca życia”. Cytując Austina Ferrera, swojego kolegę z Oxfordu, stwierdził: „Fakt, że istniejemy jest czymś niezwykłym i niesamowitym”. Co on oznacza? Jaki jest sens istnienia? Dokąd wszystko zmierza? Co myślę o samym sobie i co myślę o świecie? Wydaje się, że te pytania można zostawić bez odpowiedzi, ale i to będzie już odpowiedzią. Macquarrie twierdzi, że zmagając się z powyższymi pytaniami jesteśmy w sytuacji człowieka, który stoi na przełęczy górskiej. Wieje wiatr, jest gęsta mgła i pada śnieg. Jeśli nic nie zrobimy, nie wykonamy ruchu, to zamarźniemy. Jeśli pójdziemy w złym kierunku, to rozpadniemy się na kawałki. Mimo, że nie mamy całkowitej pewności, możemy jednak szukać dobrego wyjścia zdając się na to, co wiemy, choć ta wiedza nie jest pewnością. Jeśli sposób w jaki żyjemy jest już odpowiedzią, to znaczy, że istnieją ludzie, którzy nie wiedząc o tym, odpowiadają na pytania o wiarę. Również chrześcijanie odpowiadają swoim życiem. Czasami czynią to dobrze, a czasami nędznie. Jeśli stają za sprawiedliością, moralnością i miłością, a do tego swoje zakorzenienie znajdują w objawieniu Bożym, które swoją pełnię ma w Jezusie Chrystusie, to mogą się stawać pokornymi sługami dla świata szukającego sensu i zmagającego się z pierwszymi pytaniami.
 

 

Nawrócenie czy przekierowanie?

       Dzisiaj obchodzimy w Kościele katolickim święto nawrócenia św. Pawła. Od XIX wieku nawrócenie jest zazwyczaj rozumiane jako zmiana religii lub przejście z ateizmu na chrześcijaństwo. Ciekawe, że św. Paweł wcale nie rozumiał wydarzenia na drodze do Damaszku jako nawrócenia w kategoriach XIX wiecznych, czyli jako przejścia od jednego -izmu do drugiego. Paweł zawsze był wierzący, wierzył w Boga Abrahama, wierzył w Boga obietnic, w Boga stworzyciela, który przez Mesjasza miał odnowić świat. Na drodze do Damaszku spotkał Jezusa zmartwychwstałego, który stał się dla niego wypełnieniem obietnic. Prawo judaizmu było dobre, ale Jezus przychodzi w Duchu i daje „coś”, czego Prawo nie było w stanie dać. Pięknie o zmianie, która zaszła w Pawle z Tarsu pisze i mówi prof. Timothy Wright, jeden z najlepszych, współczesnych znawców św. Pawła.

Czytaj dalej…

Jezus i Wielki Wybuch

   NASA wystrzeliła niedawno w kosmos teleskop Jamesa Webba. To największy i najdroższy teleskop jaki kiedykolwiek zbudowano. Sześć miesięcy zajmie mu pokonanie ponad półtora miliona kilometrów od Ziemi, by znaleźć stałe miejsce w kosmosie, a następnie rozpocząć przesyłanie zdjęć na Ziemię. Te zdjęcia będą prawdopodobnie takie, jakich nigdy wcześniej nikt nie widział. Można mieć nadzieję, że pozwolą zajrzeć w przestrzeń do samego końca naszego wciąż rozszerzającego się wszechświata, aż do pierwszych cząstek, które wyszły z pierwotnej eksplozji Wielkiego Wybuchu, który rozpoczął czas i nasz wszechświat.

Czytaj dalej…

Wspólne sprawy


        Zmarł ks. Rafał Sarama. To już druga śmierć pośród kolegów z mojego rocznika seminaryjnego. Z Rafałem razem zaczynaliśmy studia w seminarium, choć on święcony był później. Mieliśmy wiele wspólnego: Gdańsk – miasto z którego pochodzimy, wspólne lata w seminarium, wspólne pielgrzymowanie na Jasną Górę, choć ks. Rafał wiele razy więcej, ale ciekawe, że obydwaj chodziliśmy zarówno z grupą gdańską jak i gdyńską. Ta sama sympatia ku piłce nożnej, co odkrywaliśmy już na pierwszym roku seminaryjnym grając zawzięcie mecze na oliwskich boiskach, czasami się ciesząc (zob. fotografia :)), a czasami kłócąc. Połączył nas chrzest i kapłaństwo w tym samym prezbiterium diecezjalnym.
Ufam, że najważniejsze wspólne jeszcze przed nami, wszak Bóg przychodzi z przyszłości.

Człowiek nadziei

 
     Desmond Tutu pewnej niedzieli, gdy sprawował Liturgię, zobaczył żołnierzy z karabinami wymierzonymi w niego i uczestników nabożeństwa. Arcybiskup patrząc w oczy napastników powiedział : „Cieszę się, że dołączyliście do zwycięskiej strony! Już wygraliśmy!” Mówiąc to, nie mówił o bitwie przeciwko apartheidowi, która w tamtym momencie była jeszcze daleka od wygranej. Mówił o zmartwychwstaniu Jezusa, które zapewnia, że w końcu dobro zatryumfuje nad złem, miłość nad podziałami, sprawiedliwość nad niesprawiedliwością, a życie nad śmiercią. Jego nadzieja była oparta na wierze w obietnicę, którą dał Jezus Chrystus i ufności w to, że Bóg ma moc tę obietnicę wypełnić. Nadzieja to nie jest optymizm i nie ma nic wspólnego z pobożnym życzeniem. Nadzieja związana jest obietnicą Boga. Pięknie wyraziła to Julianna z Norwich pisząc: „A na końcu wszystko będzie dobrze”.
      Abp Tutu był człowiekiem nadziei, anglikańskim duchownym i laureatem pokojowej nagrody Nobla. Zmarł 26 grudnia 2021 r.
 

Nowy człowiek, nowa wspólnota, nowa kultura

 
      Ks. Dariusz Kotecki z Torunia, w sobotę podczas dnia skupienia dla księży Archidiecezji Gdańskiej, przypomniał nam wizję chrześcijaństwa ks. Franciszka Blachnickiego. Została ona streszczona poprzez trzy nowości. Otóż, to Duch Święty działający w Słowie tworzy w sercu człowieka nowe prawo, nowy człowiek buduje relacje i w ten sposób tworzy nową wspólnotę, a nowe wspólnoty rodzą nową kulturę życia. Z tą myślą w głowie pojechałem wieczorem do Jastrzębiej Góry, gdzie uczestnicy chylońskiej Alphy przeżywali swój weekend rekolekcyjny i zobaczyłem jak w praktyce rozpoczyna się proces opisany przez ks. Blachnickiego.
 
 

Czy dusza się starzeje?

      Ciało się starzeje, a dusza dojrzewa. Trudne doświadczenia, grzechy, droga nawrócenia, a także fizyczna kruchość mogą być drogą do dojrzewania duszy. Tak jak dobre wino, dojrzewa w popękanych beczkach, tak dusza dojrzewa w ciele i w historii, które pękają i trzeszczą.
     Hebrajskie słowo „przenikać” oznacza również sprawdzać, stąd kiedy psalmista mówi „przenikasz i znasz mnie Panie” oznacza to proces sprawdzania, doświadczania. Opatrzność sprawdzając prowadzi ku dojrzałości.
      Dojrzewanie duszy, czyli człowieka można wyraźnie zauważyć w głównym bohaterze rosyjskiego filmu „Wyspa”, który przechodzi drogę od młodej niedojrzałości ku mądrości starca. Płaci za to wielką cenę, ale na końcu życia jest dojrzały.
       Poranek nie wie tego, co wie wieczór. Wieczór jest dojrzalszy.

Bez lekarstwa na bycie człowiekiem

      Historia Kate Bowler stała się dzisiaj dla mnie komentarzem do Liturgii. Ta kanadyjska historyk chrześcijaństwa, wykładowczyni na jednej z amerykańskich uczelni, przez wiele lat zajmowała się naukowo badaniem tzw. teologii sukcesu, która uczy, że wiara i cnota zostaną wynagrodzone zdrowiem i bogactwem. Jej mottem jest wyznanie: „bądź wola moja”.
   Bowler odkryła fiasko takiej teologii we własnym doświadczeniu. Mając 35 lat usłyszała diagnozę, iż jest chora na nowotwór. Była w szcześliwym małżeństwie, po wielu latach starań urodziła jedynego syna i nagle… świat się zawalił. Kiedy o tym napisała na łamach New York Tims’a otrzymała wiele e-maili od swoich czytelników. Była już wtedy znaną autorką. Listy te były często płytkimi pocieszeniami lub przygnębiających tekstami. Ktoś radził, że wyzdrowieje, gdy zje to czy tamto, czy też przeczyta tę lub inną książkę. Ktoś inny twierdził, iż musiała ona lub jej przodek popełnić jakiś grzech, bo przecież dobrych ludzi spotykają tylko dobre rzeczy.
 
   Bowler, żyjąc z chorobą, przekonała się, że wbrew temu, w co kazali wierzyć głosiciele dobrobytu, „Bóg kocha cierpiących, słabych i kruchych” . On obiecuje, że nigdy nie porzuci nas w naszym bólu. Choroba, z którą nadal żyje, nie przerwała jej wielu pięknych relacji, a nawet niektóre pogłębiła.

Czytaj dalej…

« Starsze posty Nowsze posty »