Gdynia Chylonia ul. św. Mikołaja 1, tel. 58 663 44 14

Kategoria: Po drodze – blog ks. J. Sochy (Strona 30 z 35)

Chciałbym zapamiętać to, co dzieje się „po drodze” w moim życiu, a przez zapisywanie i dzielenie się ową pamięcią z innymi, pragnę stać się świadkiem Tego, który jest ze mną na drodze życia. Owego „po drodze” nie rozumiem jako określenia wskazującego na przygodność, czy też przypadkowość, ale raczej rozumiem je jako przestrzeń, czy też scenę dla wydarzeń.

W nowy rok na ostrym dyżurze

        Napotkałem niedawno  stwierdzenie mówiące, iż życie współczesnego człowieka podobne jest do ostrego dyżuru lekarskiego. Myśl ta wydaje mi się bardzo trafną. Marzę, by nowy Rok Pański 2015 był pełen czujności i rozważania, ale by nie był ostrym dyżurem.

        Boża Rodzicielka wprowadza Kościół w Nowy Rok. Ona uchroniła się przed życiem jak na ostrym dyżurze  przez rozważanie Słowa. Rozważanie jest, w języku biblijnym,  potężne w znaczeniu i brzemienne dla życia. Oznacza: połączyć wszystko razem i zobaczyć co się stanie.  Maryja połączyła: osoby, słowa, rzeczy i swoją pamięć,  i miała wewnętrzną pewność, że żyje w czymś, co składa się w całość. Wydarzenia,  które następowały w jej życiu potwierdzały później jej wcześniejsze wnioski.

        Życie jak na ostrym dyżurze czyni człowieka „rozbitym na kawałki”, jego przeciwieństwem jest życie jak Najświętsza Maryja Panna. Ona wszystko złożyła w całość. Miała na to czas.

Jezus nie jest znakiem sprzeciwu

   Rozmawiałem dzisiaj na temat tego, czy Jezus był znakiem sprzeciwu? Istnieją przynajmniej dwie perspektywy spojrzenia na to pytanie, które mają swoje konsekwencje w duszpasterstwie. Ewangelia św. Łukasza zawiera stwierdzenie:  Symeon zaś błogosławił Ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: «Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą (Łk 2,34). Jezus nie miał zamiaru sprzeciwiać się ludziom, On przyszedł, by objawić Miłość. Natomiast ta Miłość stała się znakiem sprzeciwu. Konsekwencją tej prawdy jest to, iż Kościół nie jest powołany, by „z definicji” podejmować misję sprzeciwu i walki. Natomiast misją Kościoła jest zwiastowanie Miłości i zjednoczenia, a ta misja może wywoływać sprzeciw i rozłam, i tak się niekiedy dzieje.

Niezagubiona owieczka

     Podczas adwentowych rekolekcji bystrością interpretacji Ewanglii wykazała się pewna mała chylonianka. Ótóż o. Stanisław Jarosz, nasz tegoroczny rekolekcjonista, rozmawiał z dziećmi na temat przypowieści o zagubionej owieczce i dziewięćdziesięciu dziewięciu niezagubionych. Owa dziewczynka stwierdziła w rozmowie, iż wie o takiej osobie, która nigdy się nie zagubiła, a jest nią Najświętsza Maryja Panna – jedyna taka Owieczka.

Adwent 2014

      Pięknymi nieszporami, poprzedzonymi Lucenariami, rozpoczęliśmy w „Mikołaju” Adwent. Dwie myśli mi towarzyszą:
1. Adwent przypomina mi, że żyję w czasach ostatecznych, a to znaczy, że ostatecznie wszystko zostało już powiedziane przez Boga. Żadnego dopowiedzenia, nowego objawienia, już nie będzie.
2. Bóg wydłuża czas, a nie go skraca, bym w tym wydłużeniu mógł nauczyć się czuwać przy Słowie.

Ewangelizatorzy w Warszawie i w Gdyni

     Byłem na spotkaniu,  w gmachu Konferencji Episkopatu Polski , w Warszawie,  poświęconym adhortacji Evangelii Gaudium. Była to próba dania odpowiedzi papieżowi Franciszkowi na jego wezwanie płynące z adhortacji. Warto posłuchać ciekawych ludzi, którzy wiedzą czym jest ewangelizacja. Siostra Chmielewska, dr Andrzej Sionek, bp Grzegorz Ryś, abp J.O. Arenas to ludzie oddani dziełu głoszenia, czy inaczej, używając języka papieskiego, wychodzeniu ze Słowem na peryferia. Jak zwykle bp Grzegorz ciekawie spuentował całe spotkanie: „chodzi o to, by ewangelizację zaczynać od zwracania się ku Bogu i ku ubogim”.

   W gdyńskiej parafii w tych dniach, odpowiadamy w praktyce  papieżowi Franciszkowi na jego adhortację poprzez poprowadzenie Kursu Alfa i nową edycję Katechez Zwiastowania (inaczej zwanych neokatechumenalnymi). Cieszę się, że mogę brać udział w tych dwóch dziełach ewangelizacyjnych. Nie pozwalają mi one na wygodne „duszpasterzowanie”.

Czy Duch Święty zmienia swój styl?

      O. Wojciech Giertych OP, aktualny teolog domu papieskiego, napisał w 2004 roku następujące słowa: Jakie prawdziwie teologiczne kwestie stają przed nami w XXI wieku? … Z pewnością jedna kwestia będzie stale z nami: ,,Albowiem ubogich zawsze macie u siebie” (Mt 26,11). Ciągle musimy pracować nad eklezjologiczną przemianą, która wzbudzi prawdziwą troskę o ubogich. Podczas gdy w przeszłości wpływ Kościoła na politykę, kulturę, sztukę, muzykę i architekturę był wszechobecny, dzisiaj chrześcijański zaczyn musi być bardziej ukryty. Być może Duch Święty zmienił swój styl i zaprasza Kościół, aby stawał się widoczny przez bardziej pokorne środki [1]. Niesamowite, że dziewięć lat później, wybór papieża Franciszka wydaje się, że całkowicie potwierdził te słowa.



[1] W. Giertych, O amebach, skorupiakach i kręgowcach…, <http://www.teofil.dominikanie.pl/wydanie/artykuly/75>, (2014-10-13).

Czynić to, co najważniejsze

     Robert, dorosły mężczyzna, który pełni od wielu lat posługę ministranta, obdarował mnie niedawno folderem, w którym jest opisane i zobrazowane życie orkiestry w której występuje. Warto dodać, iż jego zespół muzyczny składa się głównie z osób z upośledzeniem umysłowym. W folderze znalazłem przepiękną wypowiedź Roberta: „Bardzo lubię tu przychodzić na zajęcia muzyczne. Mam tu dobrych kolegów i dużo koleżanek. Gdy gram, to myślę tylko o muzyce, o niczym więcej”.

     Robert robiąc w jednej chwili tylko jedną rzecz,  uczy mnie postawy, którą odnajduję w Ewangelii odczytywanej dzisiaj w Liturgii. Maria, siostra Marty i Łazarza, jest w Biblii kimś, kto wyraża postawę wybrania i skoncentrowania się na jednym i to tym, co najważniejsze.

     Bycie uczniem Jezusa zakłada przyjęcie postawy ewangelicznej Marii, która wpierw słuchała, a następnie miała odwagę podjąć czyn. W Ewangelii Łukasza przedstawiona jest jako ta, która wyłącznie słuchała. Natomiast Św. Jan Ewangelista zapisał, iż Maria była jedyną osobą, która rozumiała to, co się dzieje, gdy Jezus wyruszył ku Jerozolimie, by tam oddać życie. Owocem słuchania stało się rozumienie, z którego z kolei zrodził się czyn – namaszczenie Jezusa na śmierć.

Oczekiwanie wśród błagań i westchnień

        W liturgii odczytujemy dzisiaj fragment Ewangelii św. Łukasza, który zawiera przypowieść o Dobrym Samarytaninie. Jedną z intuicji do zrozumienia i przyjęcia tego tekstu dał mi Św. Brunon, założyciel kartuzów i ojciec duchowy sióstr betlejemitek. Otóż dla niego ważnym aspektem życia chrześcijańskiego było oczekiwanie. Pisał tak: Czekam wśród bałagań i westchnień, aż Boże miłosierdzie uzdrowi moją wewnętrzną słabość i napełni wszelkim dobrem moje pragnienia. To wyznanie znakomicie pasuje do owego człowieka pobitego z ewangelicznej przypowieści, który leżąc na drodze, oczekuje pomocy i może ją przybliżyć poprzez wzdychanie i błaganie skierowane do Samarytanina. Jedna z interpretacji tej przypowieści identyfikuje postać Samarytanina z Jezusem, a owym pobitym jest każdy człowiek.

Niecodzienne pobudki

       Teresa z Lieseux to kobieta, która zadziwia mnie swoją wiarą w to, iż w zwyczajności  warto szukać tego, co nadzwyczajne. Słucham w tych dniach audiobook’u „Dzieje duszy” i odkrywam jej żarliwość w miłości do ludzi w zwyczajnych warunkach. Ile miłości miała do swojego ojca, skoro nazwała go „królem”, do swojej rodzonej siostry, która stała się jej przeoryszą w Karmelu, pisała tytułując ją „Matka kochana”? Teresa była bardzo uważna na znaczenie codzienności i zwyczajności. Jakież to ważne dzisiaj, gdy świat chce bym ciągle oczekiwał na coś ekscytującego.

           Od kogo Teresa się uczyła takiej postawy? Myślę, że od Maryi. Ona również była i jest zakochana w codzienności. Podam przykład. Otóż napisała do mnie znajoma, która propagując wśród innych kult Maryi poprzez m.in. Cudowny Medalik, sama zadziwiła się jak ten znak działa w szarej, polskiej codzienności. Maryja nawet poranną pobudkę przekształca w coś radosnego. Oto jej dzielenie:

       Pobudka 07:08

       Zadzwonił telefon. Odbieram. Słyszę w słuchawce: „Szczęść Boże, cały Adwent postanowiłam Panią budzić i opowiadać rano dobre rzeczy”. Myślę – nieźle… Jeszcze w półśnie negocjuję, by w soboty i niedziele telefon dzwonił później. Jest zgoda po drugiej stronie. 

      „No to teraz niech mnie Pani słucha” – mówi pani Ania (mama piątki dzieci) – „Wczoraj wieczorem zawołałam do kuchni dzieci i męża. Powiedziałam, że mam dla każdego z nich podarunek. Wyjęłam z torebki medaliki z Matką Bożą. Spokojnym głosem, chociaż serce mi waliło jak nie wiem co, powiedziałam, że chcę każdemu dać medalik, bo wierzę, że Maryja szczególnie chroni tych, którzy go noszą.  Wzięłam sobie też ściągę – tą kartkę, którą od was dostałam w świetlicy. I wieszając medalik na szyi moich dzieci mówiłam:  Kochana córko, do Rafała – synu – oczywiście, niech Matka Boża Cię prowadzi i chroni od zła. Mężowi dałam medalik do ręki. A potem mocno przytuliłam każde dziecko i powiedziałam do ucha:” bardzo Cię kocham”. Przeprosiłam też Karolinę, bo ostatnio dużo na nią wrzeszczałam. Jak Ona się do mnie przytuliła…Pani Alinko, uwierzcie – nie da się opisać tego co czułam.”

            Podziękowałam za pobudkę. Zamówiłam budzenie na kolejne dni…

« Starsze posty Nowsze posty »