Gdynia Chylonia ul. św. Mikołaja 1, tel. 58 663 44 14

Kategoria: Po drodze – blog ks. J. Sochy (Strona 26 z 32)

Chciałbym zapamiętać to, co dzieje się „po drodze” w moim życiu, a przez zapisywanie i dzielenie się ową pamięcią z innymi, pragnę stać się świadkiem Tego, który jest ze mną na drodze życia. Owego „po drodze” nie rozumiem jako określenia wskazującego na przygodność, czy też przypadkowość, ale raczej rozumiem je jako przestrzeń, czy też scenę dla wydarzeń.

Spory moralne. Jak się w nich odnaleźć?

      Spór o legalizację sztucznego zapłodnienia „in vitro” w Polsce, referendum na temat małżeństw jednopłciowych w Irlandii i rozpoczęcie debaty na temat legalizacji „asystowania przy samobójstwie”  w Wielkiej Brytanii,  to przykłady sporów na tematy moralne we współczesnej Europie.  Jak się w nich odnaleźć? Ciekawą myśl zaprezentował Clifford Longley, doświadczony redaktor, angielskiego tygodnika katolickiego „The Tablet”. Otóż zauważył on, iż zsekularyzowane społeczeństwo i politycy nie przyjmują i nie rozumieją argumentów prezentowanych przez katolików. Takie terminy jak: świętość życia, biblijna wizja małżeństwa, wartość cierpienia, życie jako dar są dla drugiej strony sporu czymś obcym. Longley przywołuje powiedzenie: „ Aby nauczyć Jimmiego matematyki musisz nie tylko znać matematykę, ale musisz poznać Jimmiego”. Podobnie, twierdzi redaktor „The Tablet”, „aby nauczyć moralności zsekularyzowane społeczeństwo,  trzeba podjąć poważnie te sprawy , którymi to społeczeństwo poważnie  się zajmuje”. Chodzi więc o to, by nie obrażać się na tych, którzy mają inne poglądy, ale by podjąć z nimi dialog w którym np. można wykazać konsekwencje wyborów moralnych.

       Longley, w rozpocznynającej się dyskusji na temat legalizacji  asystowanego samobójstwa w Anglii,  proponuje zauważenie i ukazanie skutków radykalnej zmiany ktora może się dokonać. Chodzi o to, że legalizacja doprowadzi do tego, iż cierpienie stanie się sprawą wyboru. Nasze współczucie wobec cierpiących opiera się na świadomości, iż cierpienia nie można „wyłączyć” przez akt woli. Ten fakt jest fundamentalny dla naszej natury i jest niemal częścią definicji określającej człowieka. Przy zmianie podejścia, poprzez legalizację asystowanego samobójstwa,  będziemy mogli cierpiącej osobie powiedzieć: oprócz tego, że możemy tobie towarzyszyć i pomagać Ci w cierpieniu,  jest jeszcze jedno wyjście i jest nim samobójstwo,  w którym możemy Ci pomóc, a które uwolni cię od cierpienia. Warto wnikliwie pytać o konsekwencje, które wypłyną z wprowadzanych zmian w kwestiach moralnych i ukazywać je w całym dramatyźmie.

Świąteczne zdumienia

Trzy świąteczne zdumienia
     Bardzo mnie zastanowiły niedawne słowa papieża Franciszka wyrażające jego refleksję nad Bożym Narodzeniem. Papież podkreślił, iż Narodzenie Pańskie wskazuje na „miejsca” zdumienia.
     Pierwszym [z tych miejsc] jest człowiek-bliźni, w którym możemy odnaleźć odciśniętą podobiznę Syna Bożego.
     Kolejnym obszarem gdzie, jeśli patrzymy z wiarą, możemy doświadczyć zadziwienia jest historia. Bóg Bożego Narodzenia jest Bogiem, który jak powiedział papież „miesza karty” i lubi to robić. Jednakże zdziwienie historią jest również w tym, iż możemy zobaczyć jak Bóg pisze prosto po krzywych liniach naszego życia i gdy zwyczajna historia staje się historią zbawienia.
     Trzecim miejscem naszego bożonarodzeniowego zadziwienia może być Kościół. To pewnie najtrudniejsze z papieskich zadziwień. Jeśli jednak spojrzymy na niego zdumieniem wiary, to pod warstwą instytucji odkryjemy w nim, jak pisze papież, Matkę. Franciszek ukazuje właśnie taki Kościół, który zdumiewa swoim miłosierdziem, prostotą i macierzyńskim wymiarem.
     Jezu daj na Ducha i prowadź „do miejsc” zdumienia.

Cisza, w której brzmi mocne Słowo

     Pewien człowiek podjął taką oto refleksję: gdyby nasza planeta miała spotkać się z jakąś pozaziemską cywilizacją, jakby to było pięknie i dobrze, gdybyśmy jako pierwszy sygnał wysłali muzykę Bacha. Ks. Tomasz Halik, w kontekście powyższej myśli, zadaje ciekawe pytanie: gdybyśmy się teraz dowiedzieli, ze nasze dzieje dobiegają już końca, to co lub kogo wybralibyśmy, aby w naszym imieniu wyszedł na spotkanie Sędziego świata?
    Bóg wybrał Maryję, nie po to by Ją wysłać ku jakimś pozaziemskim cywilizacjom i nie po to, by w naszym imieniu spotkała się z Sędzią , ale po to, by do nas przyjść. Pan znalazł Jej otwarte serce. Ona była i jest ciszą, w której brzmi mocne słowo Boże.

Spotkamy sie przy studni

     Listopad to czas wspominania tych, którzy odeszli. Niesamowite jest to wymienianie imion zmarłych. Wyczytałem w „wypominkach” chyba już tysiące imion i nazwisk, setki ludzi chowałem. Każde imię to konkretna historia i droga życia. Jednakże najmocniejsze wspomnienia związane są z tymi, których spotykałem.
    Jezus Chrystus daje nadzieję, że się znowu spotkamy. W Biblii symbolem spotkania jest studnia. Ufam, że przy „niebiańskiej studni” spotkam kiedyś O. Jerzego Świerkowskiego, który zmarł na początku tego roku. On jest już przy studni. Ja idę…

Wdzięczność czy łaska?

       Wezwanie do miłości nieprzyjaciół może wywołać w słuchaczu Ewangelii różne reakcje: złość, gniew, frustrację czy też bezradność. Dlaczego Jezus stawia tak wysoko poprzeczkę? Myślę, że kluczem do zrozumienia tekstu z Łk 6, 27-38 jest odkrycie tego, co znaczy powtarzający się refren: „jaka za to dla was wdzięczność?”. W greckim tekście, w miejscu słowa wdzięczność znajduje się słowo charis czyli łaska. Jakaż więc to łaska, gdy kocham tych którzy mnie lubią, gdy pożyczam tym, którzy mi zwrócą. Otóż w takich sytuacjach nie potrzebuję łaski. Mogę to zrobić o własnych siłach. Bankowcy nie potrzebują łaski, by pożyczyć tym, którzy im oddadzą. Jednakże jeśli kocham tych, którzy mnie nienawidzą, jeśli pożyczam tym którzy prawdopodobnie mi nie oddadzą, to wtedy działa we mnie łaska. Jezus mówi, iż właśnie wtedy jesteśmy Synami Najwyższego.

      Biskup Grzegorz Ryś został kiedyś zapytany przez młodego człowieka o to, co zrobiłby gdyby był wystawiony na próbę prześladowań. Przypomniał sobie wtedy tekst: „ A gdy was poprowadzą, żeby was wydać, nie martwcie się przedtem, co macie mówić; ale mówcie to, co wam w owej chwili będzie dane. Bo nie wy będziecie mówić, ale Duch Święty.” (Mt 13, 11). Gdybyśmy już dzisiaj wiedzieli jak powinniśmy się zachować w sytuacjach trudnych, to „jaka za to dla was wdzięczność”. Mieć udział w łasce, która daje życie i uzdalnia do życia, to jest właśnie bycie Synem Najwyższego.

Pytanie: „Kim jest ten Człowiek?” a sprawa uchodźców

           John Ortberg, prezbiteriański duchowny ze Stanów Zjednoczonych, wydał książkę pt „Who is this Man” (Kim jest ten Człowiek?) na jej kanwie nakręcono ciekawe konferencje w formie krótkich filmów, które stały się źródłem dla pracy małych grup biblijnych. Obejrzałem jedną z nich i czytałem recenzje książki. Nie jest to książka i nie są to filmy jedynie o Jezusie historycznym, ale jest to ciekawa próba przyjrzenia się historii Kościoła i wpływowi Jezusa na to, co robili w przeszłości chrześcijanie. Wielu z ich zakładało szpitale i szkoły oraz angażowało się w różnoraką pomoc względem potrzebujących. Kiedy pytano ich dlaczego to robią, to wielu odpowiadało, że ze względu na Jezusa.

         Myślę, że papież Franciszek wzywając Kościół do świadectwa,  w kontekście pojawienia się w Europie tysięcy uchodźców,  pragnie nas zapytać „Kim On dla nas jest?”. Oby świadectwo chrześcijan było tak hojne, by świat zapytał „dlaczego to robicie?”, a wtedy będziemy mogli zaświadczyć, że ze względu na Jezusa.

Odpocząć, czyli począć się na nowo

         W okresie wakacyjnym pojawia się pytanie o odpoczynek. Wiele osób w praktyczny sposób na nie odpowiada wybierając jedną z form wypoczynku. Liturgia dzisiaj staje się światłem w tej kwestii. Otóż w Słowie odczytywanym podczas Eucharystii można dostrzec Jezusa, który bierze apostołów na miejsce osobne, może nawet pustynne, by odpoczęli. Wydaje się, że nie ma znaczenia, gdzie ich zabiera. Liczy się natomiast, to że On tam jest. Bierze ich „osobno”, tak jak wziął osobno głuchoniemego, by palcem dotknąć jego uszu i śliną jego języka, tzn. by dać mu doświadczyć intymnego spotkania.

           Kilka dni temu wypoczywałem w Tatrach i miałem okazję sprawować Mszę św. w moim ulubionym miejscu, tzn. na szlaku na tzw. Czerwoną Ławeczkę (Słowacja), a w zasadzie tuż za przełęczą o tej nazwie. Było nas kilkoro, których Pan wziął na miejsce osobne. Nie mówiłem wtedy kazania, bo w ciszy Tatr było słychać: „Bo góry mogą ustąpić i pagórki się zachwiać, ale miłość moja nie odstąpi od ciebie i nie zachwieje się moje przymierze pokoju, mówi Pan, który ma litość nad tobą” (Iz 54, 10). Tatry stały wokół nas mocno i monumentalnie , a co dopiero Jego miłość!. To był właśnie moment odpoczynku, czyli jak pisze Norwid, poczęcia się na nowo.

Jezus-Miecz

        Mieczem Jezusa jest słowo Ojca niebieskiego o królestwie, czyli sam Jezus. To Słowo ma wymiar negatywny-odsłania grzech i pozytywny-głosi miłość do grzeszników szukających przebaczenia. Jezus-Miecz nie jest znakiem sprzeciwu z definicji. W Ewangelii Łukasza znajdujemy słowa, iż On jest znakiem, któremu sprzeciwiać się będą, a to znaczy, że Jego przesłanie i misja mogą wywoływać sprzeciw. Ów sprzeciw ma jednak swoje gorzkie konsekwencje zarówno o wymiarze indywidualnym, społecznym jaki i nawet cywilizacyjnym.

     Leszek Kołakowski napisał w latach osiemdziesiątych XX wieku esej „Jezus ośmieszony”. W swej refleksji twierdzi, iż korzenie naszej cywilizacji tkwią w osobie Jezusa . Filozof stwierdza wręcz, że Jezus jest warunkiem przetrwania cywilizacji. Kołakowski zadaje bardzo ważkie pytanie: ” czy nasza kultura przeżyje jeśli zapomni o Jezusie?”. To, co daje osoba Jezusa, według Kołakowskiego, to eschatologiczny wymiar życia. Jezus zapoczątkował nową historię, która wypełnia się. Tragiczną alternatywą jest trwoga przed końcem, który sami sprowokujemy. Ciekawe, że pisał to człowiek, który był agnostykiem.

Trud bycia księdzem

        Koniec maja i pierwsze dni czerwca  br. to jeden z trudniejszych okresów w moim życiu. Pokrzepił mnie tekst ks. Wojtka Węgrzyniaka zatytułowany: „Dlaczego żałuję, że jestem księdzem”. Tytuł trochę prowokacyjny. Ani ks. Wojciech, ani ja nie żałujemy, że jesteśmy księżmi. Wręcz przeciwnie. Natomiast są takie sytuacje w życiu kapłańskim, że bliskie są mi jego słowa: „Żałuję, bo czasem muszę być posłuszny ludziom, którzy ani nie są posłuszni Bogu, ani Duch Święty nie jest ich sumieniem. Jako laik mógłbym zmienić pracę, dom, a może nawet miasto i państwo, nie pytając się nikogo o zgodę i racje, nie będąc oskarżany o zdradę Boga i Bóg wie czego jeszcze”.

      Ważne jest też zakończenie tekstu ks. Wojtka: „Nie piszę o tym dlatego, że nie chcę być księdzem. Ani nie dlatego, że wierzę w jakąkolwiek zmianę. Piszę, by chociaż ktoś zrozumiał, że kapłaństwo to nie tylko ofiara z małżeństwa i rodziny”.

Jest możliwe

    Uczestniczyłem w profesji zakonnej s. Annuntii, która żyje we wspólnocie mniszej w Grabowcu,  niedaleko Gdyni. Siostra pochodzi z  parafii,  w której jestem proboszczem i wywodzi się z trzeciej wspólnoty neokatechumnenalnej. Z tej pięknej, wzruszjącej uroczystości zapamiętałem bardzo wyraziste stwierdzenie zawarte w katechezie monastycznej, którą odczytywał biskup. Po skrótowym opisie tego czym jest życie sióstr betlejemitek,  padły niezwykle ważne słowa: „Uważam, że takie życie jest możliwe”. Jakże ważne jest, by każdy czlowiek uslyszał w Kościele, iż jego powołanie jest możiwe.

   Drugim momentem, który mnie poruszył była obietnica przeoryszy, iż będzie ufać działaniu Ducha Św. w siostrze Annuntii i ze wszystkich sił pomagać jej  w realizacji powołania. Piękne.

« Starsze posty Nowsze posty »