Gdynia Chylonia ul. św. Mikołaja 1, tel. 58 663 44 14

Kategoria: Po drodze – blog ks. J. Sochy (Strona 17 z 32)

Chciałbym zapamiętać to, co dzieje się „po drodze” w moim życiu, a przez zapisywanie i dzielenie się ową pamięcią z innymi, pragnę stać się świadkiem Tego, który jest ze mną na drodze życia. Owego „po drodze” nie rozumiem jako określenia wskazującego na przygodność, czy też przypadkowość, ale raczej rozumiem je jako przestrzeń, czy też scenę dla wydarzeń.

Kościół w Medjugorie pod znakiem noszy

     Wspinając się na Górę Objawień w Podbrdo, na skraju Medjugorie,  byłem świadkiem niezwykle pięknej  sceny. Otóż,  przyjaciele wnosili chorą, starszą kobietę, na specjalnie skonstruowanych noszach. Było bardzo ciepło, skalista góra, dosyć stromo,  a oni w wyraźnie radosnej atmosferze podjęli trud. Przypomniały mi się sceny z Tartr słowackich, gdzie spotkałem tzw. nosiczów, którzy targali do schronisk, to co było tam potrzebne. Czasami byli obładowani ogromnymi ciężarami. Robli to jednak za pieniadzę i w samotności.  Wczoraj widziałem coś więcej. Braci w wierze, którzy nieśli siostrę. Piękny obraz tego,  czym jest Kościół.

     Kogo niosę na drodze wiary i z kim to robię? Kto mnie niesie w Kościele? Z takimi myślami-pytaniami poszedłem potem spowiadać, sprawować Euchrystię w bardzo międzynarodowym gronie i na koniec dnia, wraz z kilkoma tysiącami ludzi,   przeżyłem piękne nabożeństwo adoracji Najświetszego Sakramentu.

Czego nam potrzeba wobec potęgi smoka? (refleksja na uroczystość Wniebowzięcia NMP)

 Brzemienna kobieta jest symbolem kruchości, znakiem kogoś, kto potrzebuje wsparcia, pomocy i to Ona staje przed smokiem, który ma: 7 głów (pełnię mądrości), 10 rogów (potężną siłę, jak byk z rogami) i 7 diademów, czyli pełnię władzy. Owa Kobieta-Niewiasta zwycięża smoka, miażdży jego głowę dzięki wierze w moc Słowa w które jest brzemienna.
Czy wobec zła w świecie, w historii i wokół nas i w nas wierzymy w moc wiary i Słowa Boga?

      Przed potężnym smokiem w Auschwitz stanął kiedyś człowiek, który miał jako oręż jedynie Słowa: nie zabijaj, kochaj bliźniego swego jak siebie samego… Tym człowiekiem był o. Maksymilian Kolbe. Zwyciężył, mając oręż po ludzku kruchy, niewystarczający.
Kiedykolwiek Kościół-Niewiasta ucieka się do władzy, siły i przemocy w walce ze smokiem, wtedy wyraża swoją niewiarę w to, co posiadała Niewiasta z Apokalipsy i w takim wypadku przestaje być sobą. Tak było np w czasach wypraw krzyżowych.
Każdy chrześcijanin, stając wobec zła, jest nieustannie konfrontowany z pytaniem: czy wierzysz w to, co po ludzku jest kruche? Czy Słowo, w które jesteś brzemienny Ci wystarczy? Czy też wolisz używać siły, władzy i ludzkiej mądrości?
Jak piękna jest ta pieśń oparta 12 rozdziale Apokalipsy, która pokazuje Kościół i Maryję wierzące w moc tego, co słabe, w co są brzemienne.

https://youtu.be/GosVBXuYKX8

O wadze tego, co nieistotne

     Kiedyś wyczytałem u o. Michała Zioły stwierdzenie, że dobrze, gdy mnich oprócz zajmowania się sprawami ważnymi, ma także w swoim życiu takie nieważne zajęcie i hobby. On, mieszkając we Francji, zajmuje się starymi mapami Bałtyku. Ta nieistotność hobby uczy człowieka pokory. Mam do dzisiaj w głowie obraz dwóch mnichów z filmu „Ludzie Boga”, którzy przebywając w Afryce, czytają w gazecie o meczu piłki nożnej, który rozegrano we Francji. Jaką oni mieli radość! A gazeta, którą czytali była pewnie już stara.

     Dzisiaj rozpoczyna się kolejny sezon w Premier League. Na początek zagra Liverpool z Norwich, ale w niedziele gra Newcastle, u siebie z Arsenalem.Czekam na ten niedzielny mecz z radością i nowym strojem 🙂 Nie mogę na mecz pojechać, ale mam nadzieję, że obejrzę go telewizji. Pewnie w retransmisji, bo są ważniejsze sprawy. Mam też świadomość, że kibicuję zespołowi, który nie jest faworytem, co więcej, który w Polsce jest mało znany. Być może w niedzielę, w Gdyni, kibicować będę mając świadomość, że to nic nie znaczy dla tego, co się wokół mnie dzieje i co jest ważne dla kibiców w Trójmieście… ale i tak daje mi to radość, jak mapy o. Michałowi, jak czytanie gazety mnichom z Tibirine.
Howay the lads

Zgnieciony pąk, który zakwitnął na krzyżu

    W święto Przemienienia Pańskiego czytałem i dzieliłem się z kilkoma osobami wnikliwym tekstem Pawła Floreńskiego, prawosławnego teologa, który przepięknie opisywał cel życia człowieka:

   „Człowiek w łonie matki cały jest ściśnięty jak zgnieciony pąk. Następnie rośnie, napręża się i jak pąk się otwiera. Kwitnięcie ludzkiego wyglądu, co jest czymś najpiękniejszym w ludzkim życiu, dokonuje się wówczas, gdy rozciąga się na kształt krzyża. Jest to widoczne również zewnętrznie, ale chodzi przede wszystkim o coś tajemniczo duchowego”.

 

    Jezus zakwitł na Kalwarii, rozwinął się na krzyżu z pąka w piękny kwiat. Słowo z Ewangelii Św. Łukasza czytane w kościołach,  w święto Przemienienia Pańskiego mówi, że śmierć Jezusa w Jerozolimie, zapowiadana na górze, gdzie Chrystus przemienił sie wobec apostołow,   była wypełnieniem (gr. pleroun). Chrystusowi życie się nie przydarzało, ono się wypełniało. Np. na krzyżu wypełniło się proroctwo z Księgi Daniela o Synu Człowieczym, który będzie pełny ognia na swoim tronie. Czyż nasz wystrój chylońskiego prezbiterium tego nie pokazuje?

Chrzest i Komunia człowieka na księżycu

      20 lipca 1969 r., w niedzielę, Amerykanie wylądowali na Księżycu, a mnie ochrzczono w Katedrze Oliwskiej (na zdjęciu z rodzicami chrzestnymi). Przez wiele lat myślałem i mówiłem o tym, iż tego dnia tylko to drugie wydarzenie miało charakter religijny i stało się początkiem mojej drogi wiary. Przeczytałem jednakże tekst w „The Tablet” (z 20 lipca 2019 r.) o przepięknym akcie, który miał miejsce na Księżycu. Otóż, Buzz Aldrin, jeden z astronautów, po wylądowaniu, a jeszcze przed wyjściem na powierzchnię Księżyca, powiedział do bazy na Ziemi: „Chciałbym poprosić o chwilę ciszy. Proszę wszystkich, którzy nas słyszą o moment kontemplacji wydarzeń ostatnich godzin oraz zapraszam do dziękczynienia w taki sposób, w jaki kto potrafi”. Sam natomiast, po chwili, spożył chleb i wino, które przywiózł z nabożeństwa w kościele prezbiteriańskim, w którym pełnił rolę tzw. starszego. Piękne i ważne.

Okno Przemienienia

     W zabytkowej katedrze w Durham można odkrywać współcześnie zrobiony witraż, który przyciąga wzrok pielgrzymów i turystów przybywających do tego cudownego miejsca. Światło bijące od przemienionego, pełnego światłości i blasku Jezusa ukrzyżowanego spada w dół i przenika przestrzeń i czas. „Prześwietla” takie osoby jak chłopiec, którego Jezus uzdrowił z epilepsji; św. Cuthbert’a, który żył w średniowieczu na północy Anglii i dochodzi do współczesności, a nawet wykracza poza nią. Witraż stawia na drodze Bożego światła wiele postaci.

    Jakże inaczej patrzy się na historię, współczesność i przyszłość przez „Okno Przemienienia”. Dużo spokojniej. Światło jest potężniejsze aniżeli ciemność.

Czekając na Słowo w obliczu śmierci Agnieszki, Ani i Łukasza

       Pierwszy tydzień lipca 2019 r. to czas pogrzebów trojga młodych ludzi związanych z gdyńskim „Mikołajem”. W niedzielę, 30 czerwca, w wypadku samochodowym,  zginęła Agnieszka z sześciomiesięczną Anią, którą nosiła pod sercem. Stało to się dokładnie w pierwszą rocznice jej ślubu z Piotrem. Kilka dni później zmarł Łukasz, 29 letni mężczyzna, który zmagał się przez krótki czas z chorobą nowotworową.

     Wobec tych faktów poczułem się jak Zachariasz, który traci głos i nie ma nic do powiedzenia oprócz stawiania znaków zapytania. Czekałem więc na Słowo i tak się stało, że czytania liturgiczne stały się swoistymi odpowiedziami-rekolekcjami. 

    W poniedziałek, 1 lipca czytaliśmy w Liturgii tekst z Księgi Rodzaju mówiący o targowaniu się Abrahama z Bogiem w sprawie Sodomy. W całym mieście nie było sprawiedliwego, by mogło ono ocaleć. Bóg czekał do pełni czasu, na jedynego sprawiedliwego, Jezusa Chrystusa. Tylko On jest w stanie ocalić tych, których my nie jesteśmy w stanie ocalić od wypadków i chorób. On, którego zmartwychwstanie było najbardziej radykalnym sprzeciwem wobec śmierci,  daje życie wieczne nawet tym, którzy przechodzą przez dramat śmierci fizycznej. 

     We wtorek, 2 lipca Liturgia przypomniała ucieczkę Lota i jego rodziny z Sodomy. Czy Bóg może zesłać na kogoś ogień i siarkę? Komentarze żydowskie mówią, że Bóg zesłał wpierw deszcz błogosławieństwa, który napotykając na zatwardziałość serca mieszkańców Sodomy,  zamienił się w siarkę i ogień. Nawet podanie przez Jezusa chleba Judaszowi, podczas Ostatniej Wieczerzy,  było gestem, który nie przebił się przez zatwardziałość serca apostoła,  skoro św. Jan napisał, że „wtedy wszedł w niego diabeł”. Bóg zawsze błogosławi, ale nasza zatwardziałość daje opór Bożej miłości. Jak trudno widzieć miłość Boga w trudnych wydarzeniach? Gdzie jest Jego miłosierdzie, gdy wokół choroby i śmierć?  Jak ślepi jesteśmy, że oskarżamy Boga, iż „siarka” śmierci i „ogień” chorób pochodzą od Niego? Przed ogniem i siarką,  które nie są od Boga, jest błogosławieństwo życia.  

     3 lipca obchodziliśmy święto Tomasza Apostoła. Liturgia wspominała zdarzenie opisane przez św. Jana dotyczące zagubienia Tomasza, który „nie był razem z nimi, gdy przyszedł Jezus”  (J 20, 24). Wtedy, gdy czujemy się zagubieni warto być z innymi, tam gdzie przychodzi Jezus. Jak piękną i wyzwalającą prawdą jest realne bycie we wspólnocie wiary, co widać zwłaszcza w obliczu takich faktów jak cierpienie i śmierć.

    Czwartek, 4 lipca przyniósł nam Słowo o składaniu ofiary na górze Moria. Abraham, ojciec w wierze, był człowiekiem wiary i niewiary. Wierzył obietnicy Boga, skoro idąc na górę z Izaakiem powiedział do sług: „Zostańcie tu z osłem, ja zaś i chłopiec pójdziemy tam, aby oddać pokłon Bogu, a potem wrócimy do was”. Wrócimy. On i syn Izaak. Z drugiej strony bardzo symboliczne jest to, iż owymi sługami, których zabrał ze sobą w podróż byli Eliezer i Izmael. Dwie osoby, które pokazywały niewiarę Abrahama w obietnicę Boga i jego zabiegi, by samemu zapewnić sobie potomstwo. Eliezer, Damasceńczyk, był najważniejszym jego sługą, któremu chciał przekazać spadek, gdy był bez potomka,  a Izmael to syn, spłodzony ze służącą Sary, gdy trudno było mu wytrzymać czas oczekiwania na spełnienie się Bożego słowa. Abraham wierzył i nie wierzył, a mimo to Bóg pozwolił mu wprowadzić syna Izaaka w wiarę Bogu. Tradycja żydowska mówi, iż na górze Moria Izaak był już dorosłym mężczyzną, wychowanym przez ojca i miał wielką dojrzałość skoro miał powiedzieć: „Akeda”, co znaczy zwiąż mnie, bym był posłuszny Bogu. 

    Piątek, 5 lipca to dzień pogrzebu Agnieszki i jej córki Anny Heleny. Słowo podczas liturgii pogrzebowej otrzymaliśmy od Kościoła w postaci fragmentu z Księgi Rodzaju o pogrzebie Sary i o poszukiwaniu żony dla Izaaka. Skoro żydzi mówią, iż Tora wydarza się dwa razy, to miałem pytanie jak to Słowo  z Tory wydarzyło się w życiu Agnieszki? I znalazłem. Otóż ciekawą postacią w danym nam tekście jest sługa Abrahama i Izaaka, tzw. Przyjaciel Oblubieńca. Jego zadaniem było zachęcenie wybranki do wejścia w małżeństwo z jego przyjacielem-panem. Otrzymał więc wiele kosztowności i poszedł na spotkanie z Rebeką, by ją zachęcić do ślubu z Izaakiem. Mam takie przekonanie, że Agnieszka było i jest Przyjaciółką Oblubieńca, którym dla niej był i jest Jezus Chrystus. Tylu ludziom Go przedstawiała, a ostatecznie przedstawiła Go w doskonały sposób swoje córce, gdy spotkały się z Panem w wieczności.

   Sobota, 6 lipca – dzień pogrzebu Łukasza. Czytaliśmy Stary Testament o błogosławieństwie udzielonym Jakubowi przez Izaaka. Młodszy z braci wykradł je podstępnie podając się za Ezawa, swego starszego brata. Sytuacja się powtarza choć z dużą różnicą. Otóż Bóg pozwala nam „przebrać się” za naszego brata Jezusa Chrystusa i nam błogosławi widząc swego Syna,  a nie nasze grzechy i nasze zniekształcone przez grzech człowieczeństwo. Jestem przekonany, że tak Bóg pobłogosławił Łukasza, gdy umierał w szpitalu i mogłem z nim razem odmawiać „Ojcze nasz”. On, rozpięty na krzyżu cierpienia, podobny do Jezusa Chrystusa, mówił „Ojcze…w Twoje ręce oddaję ducha mego”.

Druga naiwność z Toto

     Dlaczego warto pójść na koncert Toto lub innego zespołu, który lubimy? Po to, by pomóc sobie w dojrzewaniu do „drugiej naiwności” o której kiedyś pisał Paul Ricoeur, zmarły w 2005 r. filozof francuski. Wspomniany myśliciel twierdził, że człowiek w dzieciństwie jest naiwny i niewinny na dziecięcy sposób i jest to naturalne i dobre. Potem z tego wyrasta i może stać się kimś cynicznym, skomplikowanym, opierającym się jedynie na swoim rozumie. Może jednak stać się po raz drugi, już z innych powodów niż dziecko, naiwnym i niewinnym. Może na nowo np uwierzyć w Świętego Mikołaja, tyle że już w dojrzały sposób. Myślę, że czterdziesto-, piećdziecio- i sześdziesięciolatkowie, którzy wypełnili wczoraj Operę Leśną w Sopocie, by posłuchać Toto i bawić się z amerykańskimi artystami, którzy grają już czterdzieści lat na scenach muzycznych, są ludźmi, którym zabawa na koncercie mogła pomóc w wejściu w „drugą naiwność”.
     W teologii duchowości powyższą myśl Ricoeur’a wyraża stwierdzenie, iż człowiek idzie drogą od bycia „młodym głupcem” do zachowań „starego głupca” , by ostatecznie mieć szansę i przyjąć łaskę bycia „świętym głupcem”. Do przejścia takiej drogi Toto nie wystarczy, ale myślę, że i nie zaszkodzi

 

Bóg, który kocha naszych nieprzyjaciół

 

       Wracam z weekendowych dni rekolekcyjnych, które przeżyłem w domu krakowskich salwatorianów. Rozważaliśmy tekst niewielkiej Księgi Jonasza,  a przewodnikiem był nam łódzki arcybiskup Grzegorz Ryś. Jak to dobrze, że można zaczerpnąć ze Źródła. Jak to dobrze spotkać ludzi, którzy kochają biskupa i dzieje się to dlatego, że on kocha Słowo. 

      Abp Grzegorz odsłonił nam Boga, który kocha naszych nieprzyjaciół. Jak trudno było to przyjąć Jonaszowi! Jak trudno to przyjąć chrześcijanom i żydom dzisiaj 

Kto komu ma pomagać w ewangelizacji? Czy świeccy księżom czy księża świeckim?

  17 maja 2019 r. wraz z liderami Wspolnoty SNE Magnificat byłem na konferencji środowiska wspólnot Odnowy i szkół nowej ewangelizacji w Częstochowie. Przywiozłem z tego wyjazdu m.in. dwa angielskie wspomnienia:
1. Pierwsze związane z Michelle Moran, świecką katoliczką, która od wielu lat jest zaangażowana w ewangelizację i przez długi okres czasu liderowała ruchowi charyzmatycznemu Kościele katolickim. Jej wczorajsza konferencja: Wizja dla współczesnej Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej była bardzo poruszająca i przemieniła się w żarliwą modlitwę o otwarcie się na wizję: świeccy ewangelizują, a duchowni im pomagają.

2. Drugie wspomnienie związane jest z książką, którą wczoraj kupiłem w Częstochowie. Myślę, że to jedna z ważniejszych publikacji teologicznych ostatnich lat w Polsce. Autorem książki jest śp. ks. Peter Hocken. Do książki dodana jest płyta z nagraniami konferencji ks. Hockena oraz konspekt jego nauczań. Hocken, we wspomnianej publikacji, podejmuje bardzo pogłębioną refleksję i pokazuje m.in. jak w XX wieku Kościół w swoim nauczaniu, w dokumentach Soboru Watykańskiego II i nauczaniu papieży, przechodził od tezy: świeccy pomagają duchownym, do duchowni pomagają świeckim.

 

« Starsze posty Nowsze posty »