Gdynia Chylonia ul. św. Mikołaja 1, tel. 58 663 44 14

Autor: Ks. Jacek Socha (Strona 23 z 35)

Cztery lata z Franciszkiem

      Dzisiaj przypada czwarta rocznica wyboru papieża Franciszka. Na stronie „The Tablet” znalazłem papieskie słowa, których potwierdzenia szukał brytyjski dziennikarz. Nie znalazł, wiec może to po prostu tylko anegdota:
Otóż pewnego dnia na audiencji środowej Franciszek zatrzymał się przy wiwatujących rodakach. Wziął od nich kilka łyków „yerby” i porozmawiał z nimi. Po zakończeniu audiencji papież usłyszał od swoich ochroniarzy: „Wasza Świątobliwość to było niebezpieczne. Nie można tak pić z niesprawdzonego źródła”. Na to Franciszek: „Nie martwcie się, to byli Argentyńczycy, to na prawdę dobrzy ludzie, to nie byli kardynałowie z Watykanu”. 🙂

    A tak już na serio.  Bogu dzięki za Franciszka. Za jego życie i nauczanie. Evangelii Gaudium, to coś, do czego ciągle warto wracać. Także dzisiaj, przy okazji tej rocznicy: „Marzę o wyborze misyjnym zdolnym przemienić wszystko, aby zwyczaje, style, rozkład zajęć, język i wszystkie struktury kościelne stały się odpowiednim kanałem bardziej do ewangelizowania dzisiejszego świata niż do zachowania stanu rzeczy”

Śmierć i życie księdza, czyli o uczniostwie chrześcijańskim

     Kuria Biskupia, po śmierci księdza, publikuje życiorys zmarłego. Tak też się stało kilka dni temu, gdy zmarł ks. Seamus Doyle.  Przeżył  73 lata życia, w tym prawie 50 lat jako kapłan diecezji Hexam and Newcastle. W notatce biograficznej napisano, iż urodził się w Irlandii w 1943 r. Przyjął święcenia kapłańskie 11 lipca 1967 r. Był wikariuszem w kilku parafiach, a następnie proboszczem kilku wspólnot na północnym-wschodzie Anglii. W miedzy czasie przeżył rok szabatowy, podczas którego szkolił się na dublińskim uniwersytecie,  na kierunku  teologia ekumenizmu. Całe życie streszczone w kilku zdaniach, jednakże między tymi wierszami jest długa i piękna historia.

Czytaj dalej…

Zdumienie lekarstwem na beznadziejny smutek

     ”Tak więc całe życie duchowe wyraża się w tych dwóch postawach. Zastanawiając się nad sobą doznajemy obawy i zbawiennego smutku. Rozmyślając  zaś o Bogu odnawiamy się i radość ducha jest naszą pociechą” (św. Bernard z Clairvaux). Współczesna kultura bardzo mocno skoncentrowała się na postawie „zastanawiania się nad sobą”, czego symbolem jest Zygmunt Freud, ojciec współczesnej psychologii. Innym symbolem „zastanawiania się nad sobą” jest bolesne zjawisko  depresji. Smutek, który dzisiaj zostaje odkryty, pod wpływem patrzenia na siebie,  nosi w sobie, jak nigdy dotąd,  znamiona dramatu.

      Co można zrobić, by smutek był zbawienny?  Dzisiaj potrzeba nam bardzo zdumienia. Chesterton pisał: „Świat umrze z powodu braku zdumienia”. W Psałterzu znajdujemy dwa „miejsca”,  w których człowiek zdumiewa się Bogiem. Chodzi o Bożą obecność w  kosmosie i  historii. Przykładem pierwszego zdumienia jest Psalm 8, a drugiego maryjne „Magnificat”.

List ks. Jacka Sochy na Kolędę roku 2016-2017

Gdynia, 2016-12-15

 Parafia jako Boże pocieszenie

Moi Drodzy,

     co jako chrześcijanie, jako Kościół, chcielibyśmy dzisiaj powiedzieć światu? Co jako parafianie św. Mikołaja chcielibyśmy powiedzieć dzisiaj naszemu miastu? Myślę, że mielibyśmy wiele pomysłów. Może niektórzy z nas powiedzieliby: „powinniście się więcej modlić”, „powinniście się odciąć od grzechu”, „powinniśmy razem walczyć przeciw aborcji i in vitro”… Myślę, że mielibyśmy wiele różnych, ważnych podpowiedzi i wezwań. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na pewien biblijny priorytet, do którego warto powracać i wciąż na nowo czerpać z niego inspirację. Wspaniała kompozycja Handla, oratorium „Mesjasz”, zaczyna się od wyśpiewania słów z czterdziestego rozdziału Księgi Izajasza: „Pocieszcie, pocieszcie mój lud!” – mówi wasz Bóg (Iz 40, 1). Głęboko wierzę, że właśnie te słowa są pierwszym zadaniem dla chrześcijan, także dla naszej parafii.

Czytaj dalej…

Ortodoksja, grzech i herezja

   Ronald Rolheiser, współczesny katolicki teolog i publicysta, w minionych tygodniach, podczas prowadzenia warsztatów, skorzystał z okazji, aby pójść w pewnym mieście do katedry na niedzielną Eucharystię. Był zaskoczony usłyszaną homilią. Ksiądz komentował  tekst Ewangelii, w którym Jezus mówi: „Ja jestem krzewem winnym, wy zaś latoroślami”. Kaznodzieja wykorzystał ten tekst,  aby poinformować wiernych, że owo nauczanie Jezusa odnosi się do włączania ludzi w życie Boga poprzez chodzenie na Mszę Świętą niedzielną i stwierdził, że jeśli nie uczestniczymy w niedzielnej Eucharystii popełniamy grzech śmiertelny,  a gdy w takim stanie umrzemy, to pójdziemy do piekła. Na koniec ów ksiądz,  chcąc podkreślić wagę tych stwierdzeń,  zaznaczył, że takie jest właśnie nauczanie Kościoła katolickiego. A ci, którzy zaprzeczają temu, niepopularnemu dzisiaj nauczaniu, popełniają grzech herezji.

 

     Na kanwie tego doświadczenia Rolheiser zadał pytanie: Czy Kościół katolicki naucza w taki właśnie sposób? Czy niepójście na niedzielną Mszę Świętą jest grzechem śmiertelnym i czy jeśli ktoś umrze w takim stanie, to konsekwencją jest piekło? Odpowiedź daje następującą[1]: Nie, to nie jest katolicka, ortodoksyjna nauka, chociaż popularne głoszenie i katecheza mogą czasami sugerować, że  tak właśnie jest. Dlaczego nauczanie Kościoła nie jest tak proste,  jak owego kaznodziei?

     Kanadyjski teolog rozpoczyna refleksję od przykładu: kilka lat temu, przewodniczył pogrzebowi młodego mężczyzny w wieku około dwudziestu lat, który zginął w wypadku samochodowym. W miesiącach przed śmiercią nie był praktykującym katolikiem. Przestał chodzić do kościoła, mieszkał ze swoją dziewczyną,  a gdy umierał wcale nie był trzeźwy. Jednak jego rodzina i wierni, którzy otoczyli jego ciało w dniu pogrzebu  wiedzieli, że mimo swojego kościelnego  i moralnego zagubienia,   i nieostrożności, był kimś, kto miał dobre serce, a gdy wchodził do jakiegoś pomieszczenia, gdzie przebywali ludzie, to często wnosił tam radość, energię i światło. Podczas obiadu po pogrzebie, jedna z jego ciotek, która wierzy, że niechodzenie do kościoła w niedzielę jest grzechem śmiertelnym,  podeszła do Rolheisera i powiedziała: „On miał takie wielkie serce i tak wiele dobrej woli, iż gdybym to ja wpuszczała do nieba, to pozwoliłbym mu wejść”. Jej komentarz zdradził coś,  co było głęboko, wewnątrz niej, a mianowicie jej przekonanie, że dobre serce przewyższa zasady i kategorie kościelne,  i że Bóg ma szersze kryteria oceny niż tylko te sformułowane w zewnętrznych przepisach kościelnych. Wierzyła, że ​​ grzechem śmiertelnym jest opuszczenie niedzielnej Mszy Świętej, ale  nie potrafiła zaakceptować, że konsekwencja takiego stanu rzeczy dla jej siostrzeńca,  będzie tak tragiczna – piekło. W głębi duszy wiedziała, że ​​Bóg czyta głęboko w sercu człowieka, rozumie ludzką nieostrożność, przyjmuje grzeszników i nie wyklucza ludzkiego dobra z nieba.

     Wspomniany teolog stawia wobec tego pytanie: co katolicka nauka mówi na temat grzechu ludzi, którzy nie chodzą w niedzielę do kościoła i czy jest prawdą, że są zagrożeni piekłem? I odpowiada w taki oto sposób: krótko mówiąc, katolicka teologia moralna zawsze nauczała, że indywidulany grzech człowieka należy widzieć w kategoriach subiektywnych i sytuacja danej osoby nigdy nie może być odczytywana jedynie od zewnątrz. Nigdy nie możemy powiedzieć: „to jest grzech!”, gdy  patrzymy jedynie na działania z zewnątrz. Możemy natomiast spojrzeć na działania z zewnątrz i powiedzieć: „To nie tak jak powinno być, dzieje się zło!”, ale to już zupełnie inny rodzaj osądu. Z zewnątrz możemy ocenić czynność w kategoriach obiektywnego zła lub dobroci, zgodności z zewnętrzną normą moralną, ale z tej zewnętrznej perspektyw nie możemy stwierdzić, że coś jest grzechem. Takie postawienie sprawy nie jest jakimś nowym, liberalnym nauczaniem, można już je znaleźć w naszych tradycyjnych katechizmach. Nikt nie może patrzeć na działania kogoś z zewnątrz i powiedzieć autorytatywnie: „ten człowiek popełnił grzech”. Jeśli ktoś tak naucza,  to jego orzeczenie jest sprzeczne z ortodoksją katolicką. Możemy i musimy stwierdzić, że pewne rzeczy są złe obiektywnie, ale stwierdzenie, że coś jest grzechem, to coś innego, i wymaga innej perspektywy.

     Prawdopodobnie jednym z najbardziej cytowanych stwierdzeń papieża Franciszka  – zauważa Rolheiser- jest jego słynna odpowiedź na pytanie o kwalifikację moralną zachowań homoseksulanych, która brzmiała: „Kimże  jestem, aby sądzić?”.  Papież nie jest sam w takim myśleniu. Jezus Chrystus, w Ewangelii św. Jana, mówi: „Wy wydajecie sąd według zasad tylko ludzkich. Ja nie sądzę nikogo.  A jeśli nawet będę sądził, to sąd mój jest prawdziwy, ponieważ Ja nie jestem sam, lecz Ja i Ten, który Mnie posłał (J8, 15-17).  To oczywiście nie znaczy, że nie mamy prawa do  wydawania w ogóle sądów. Nie mamy jednak prawa, by kogoś skazywać na piekło, czy też, nie znając stanu ducha tej osoby, twierdzić, iż jest w stanie grzechu śmiertelnego.

      Rolheiser konkluduje: w naszej katechezie i popularnym głoszeniu musimy być bardziej ostrożni jeśli chodzi o używanie terminu „grzech śmiertelny” i  „piekło”.  Warto być świadomym tego, iż Jezus wobec nikogo nie był tak ostry,  jak właśnie wobec tych, którzy wydawali arbitralne, zewnętrzne sądy moralne i skazywali innych na potępienie.

 



[1] Jest to streszczenie artykułu R. Rolheisera: „Ortodoxy, Sin, and Heresy”,  http://ronrolheiser.com/orthodoxy-sin-and-heresy/#.WH05QlwV6mo, (2017-01-16)

Święta z perspektywy peryferii

     Święta z perspektywy peryferii
   Bardzo lubię czytać teksty i książki o. Timothy Radcliffe’a. Dobrze, że kilka z nich zostało wydanych w języku polskim. Radcliffe to świetny kaznodzieja, mówca i pisarz. Anglik, biblista, były generał zakonu dominikanów i ciekawy myśliciel . Tuż przed Świętami Bożego Narodzenia natknąłem się na jego artykuł zatytułowany: „Uczyć się widzieć”. Już na samym początku odkrywa karty i stwierdza, że właśnie dowiedział się, iż choruje na nowotwór jamy ustnej. Ma 71 lat. Co zmienia w jego życiu taka diagnoza? O. Timothy pisze: „Podczas tegorocznych Świąt, tak jak nigdy wcześniej, jestem świadom tego, iż odwieczny Bóg przyszedł, by dzielić z nami śmiertelną naturę, po to byśmy mieli udział w Jego zwycięstwie nad śmiercią.”. Wieloletnie słuchanie i rozważanie Słowa o zwycięstwie Jezusa nad grzechem i śmiercią spowodowało, że o. Timothy ma odwagę stwierdzić: „Mogę patrzeć na dno otchłani i nie panikować”, ale to nie koniec. Radcliffe wie, że nie chodzi przecież tylko o to, by nie panikować. Rozważając fakt swojej śmiertelności stwierdza, za Dorothy Day: „Jak ciężką sprawą jest umrzeć. Jak wiele trzeba się napracować. Czeka mnie ciężka praca, by narodzić się dla wieczności”. Może najtrudniejszą sprawą w tej drodze, jest to, iż trzeba umrzeć swojemu przywiązaniu do bycia w centrum wydarzeń i zainteresowań. Choroba stawia człowieka na peryferiach. Co może pomóc w takiej sytuacji? Solidarność z Jezusem, który rodząc się w Betlejem nic nie znaczył i przyjął postawę dziecka, które patrzy na świat ze specyficznej perspektywy kogoś, kto dla świata pozornie nie ma znaczenia, ale liczy się w oczach Bożych

Stary rok, dziękczynienie i toast

     Przypuszczam, że mijający rok 2016 był dla nas wszystkich czasem różnorakich doświadczeń. Były chwile zimne i gorzkie oraz było też wiele powodów dla bólu serca i głowy. Jednakże mieliśmy też powody do radości i chwile kiedy doświadczaliśmy błogosławieństwa i Opatrzności. Były też momenty słabości, w których jednak ocaleliśmy i uniknęliśmy wielu „zabójczych kul”.
     Jeśli wciąż żyjemy i nadal wierzymy, to był to naprawdę dobry rok, to zasługuje na uczczenie i wyrażenie wdzięczności Bogu oraz ludziom, a nawet na tradycyjny toast!

Papieżowi Franciszkowi na osiemdziesiąte urodziny

Papież Franciszek obchodzi dzisiaj swoje urodziny. Czasami czytam o tym, iż są ludzie, którzy zarzucają mu, iż czegoś nie wie, o czymś nie powiedział, czegoś nie wyjaśnił. Ja natomiast odkrywam w nim kogoś, kto ma do zaoferowania światu niezwykłą „wiedzę”.  Chyba dobrze oddaje to nastepująca historia: „Pewien człowiek obchodził osiemdziesiąte urodziny. Znajomi postanowili sprawić mu radość i na przyjęcie urodzinowe zaprosili słynnego aktora, który miał wydeklamować Psalm 23, ulubiony tekst jubilata. Aktor zrobił to po mistrzowsku i oklaskom nie było końca. Następnie ów psalm postanowił powiedzieć bohater spotkania i uczynił to słabym, schorowanym głosem. Po jego deklamacji nie było oklasków, nastała natomiast głęboka cisza, wtedy zaproszony aktor, poruszony tym co się stało,  powiedział: Jest zasadnicza równica miedzy mną a jubilatem. Otóż ja znam psalm,  a on zna Pasterza”.

List Ks. Proboszcza na Kolędę 2015-2016

Gdynia, 2015-12-12

        Moi Drodzy,

       Tegorocznej Kolędzie towarzyszyć będzie niezwykle ważne wydarzenie,  jakim jest Nadzwyczajny Jubileusz Miłosierdzia, który  trwać będzie do 20 listopada 2016 roku.  Co nas czeka? Papież Franciszek podkreśla, że za ogłoszeniem  Roku Miłosierdzia nie kryje się żadna strategia, ale głębokie przeczucie, że Duch Święty czegoś chce, że Jezus pragnie otworzyć drzwi swego Serca, a Ojciec ukazać nam głębie swego miłosierdzia i dlatego posyła nam Ducha, aby nas wzruszyć i poruszyć. 

Czytaj dalej…
« Starsze posty Nowsze posty »