Gdynia Chylonia ul. św. Mikołaja 1, tel. 58 663 44 14

Autor: Ks. Jacek Socha (Strona 25 z 35)

ŚDM – cz. 6

      Po raz pierwszy w życiu miałem okazję słuchać papieża Franciszka „na żywo” i koncelebrować z nim Eucharystię. Pojechałem wraz z kilkunastoma osobami do Częstochowy i nastawiłem się na słuchanie Piotra naszych czasów. Homilia papieska była prosta, związana z trzema czytaniami biblijnymi, ale niesamowicie konkretna. Papież jest głęboko przeniknięty przekonaniem, że wszystko: w życiu, w teologii, w duszpasterstwie, w polityce…wynika z tego kim dla mnie jest Bóg, jak Go rozumiem i przeżywam? Poruszająca była przewodnia myśl homilii: „Bóg zatem nas zbawia, stając się małym, bliskim i konkretnym”. Właśnie taki jest papież Franciszek: mały, czyli mówiący językiem pokornej miłości, która wyzwala. Bliski, czyli słuchający, angażujący się i dzielący radości i trudy ludzi, aby Ewangelia była postrzegana bardziej konsekwentnie i przynosiła większe owoce: przez pozytywne promieniowanie, poprzez przejrzystość życia. Konkretny, czyli komunikuje się z ludźmi, spędzając z nimi czas i to w konkretnych sytuacjach.
Co było słabe w Częstochowie? Posługa muzyczna: smutna, pompatyczna i jakaś z innego świata, aniżeli to, co dzieje się w Krakowie.
       Poniżej zamieszczam zdjęcie, które zrobił ks. Michal Moskiewski. Byliśmy bardzo blisko papieża, a właściwie to on był blisko nas i już zrealizował część swojej homilii

 

ŚDM w cieniu śmierci francuskiego księdza, cz. 5.

    Śmierć męczeńska ks. Jacques’a Hamel wywołała różne reakcje, również pośród katolików. Co więcej,  widzę, jak różnie reagują moi koledzy księża. Wydaje się, że to  jak reaguję na fakty,  pokazuje kim jestem, jakie jest moje serce. Jestem pod wrażeniem następującego wpisu: „Kiedy w 2005 roku zginął bliski mi i nie tylko mi, bo tak wielu ludziom człowiek, brat Roger z Taize, to w tym momencie zrozumiałam jak bardzo byłam wdzięczna, że dzięki naprawdę długiemu czasowi przebywania przy nim i innych, w ogóle nie przyszła mi do głowy chęć odwetu na tej biednej kobiecie, która zabiła go nożem…ani przez sekundę, to jest niesamowita wolność, jestem dłużniczką…Pamiętam słowa nowego przeora, który podczas pogrzebu mówił z taką miłością o morderczyni…z taką miłością wymówił jej imię…to nie było takie tam tylko, rozumiałam, bo czułam to samo…da się…nie jest poza zasięgiem, trzeba tylko szukać, iść za głosem serca”.

ŚDM w Chyloni – cz. 4, poniedziałek, 25 lipca

1.  „Kto jest na pierwszym miejscu?” –  to pytanie zadał ks. Emmanuel, wikariusz generalny diecezji Cambrai,  w refleksji nad fragmentem Ewangelii Mateusza 20, 20-28. Dając odpowiedź  przyprowadził do ambony grupę Wyjątkowych i wskazał ich jako pierwszych.  Dlaczego oni są pierwsi? Bo kochają, bo nie mają sądów w swoich sercach, bo gdy się pokłócą, to bardzo szybko się godzą, bo są radością….

Wyjątkowi

2. Dzisiaj nasi goście wyjeżdżają do Krakowa, a późnym wieczorem wyjeżdża, w tym samym kierunku,  młodzież z Gdyni. Są łzy radości w naszym pożegnaniu. Wielbię Boga za to,  co uczynił w nas i w naszych gościach przez zaledwie 5 dni. Oto świadectwo nadesłane dzisiaj z Francji: Dostajemy dużo wiadomości zewsząd i świadectw o Waszym wyjątkowym przyjęciu pielgrzymów i przyjacielskiej otwartości… Dajecie naprawdę tyle szczęścia, radości, nadziei tym młodym… Tysiąckrotne dzięki! Niech te Światowe Dni Młodzieży napełnią Was radością i doświadczeniem braterstwa i niech Pan Wam błogosławi! Monique,  mama Emmanuela (z grupy Wyjątkowych), który jest (był 🙂 ) w Gdyni

3. Jestem pod wielkim wrażeniem katolików z Francji.  Już wcześniej przekonałem się jak wiele dobra dzieje się w tym Kościele, gdy poznałem Wspólnotę Chemin Neuf i siostry betlejemitki, ale ostatnie dni,  pokazały głębię wiary księży diecezjalnych i młodzieży z rejonu Cambrai. Mądre kazania abp Garnier i ks. Emmanuela, głębokie spojrzenie na sprawy kościelne, relacje, radość i dojrzałość tych, którzy do nas przyjechali na  pewno pokazują, że mamy,  jako Kościół w Polsce,  czego uczyć się od chrześcijan z Francji, a niesprawiedliwością i pychą jest wypominanie Francji, że wyparła się wiary.

4. Francuzi „zarazili” nas piękną piosenką, która oddaje to, co możemy m.in. zrobić po tak cudnym czasie,  przeżytym z naszymi gośćmi  w Chyloni. To,  co możemy, to wielbić Boga. W wolnym tłumaczeniu refren tej piosenki brzmi: Jak nie wielbić Ciebie Panie Jezu? No jak? No jak? Znalazłem w internecie świetne wykonanie tego utworu podczas wielkiego spotkania młodych Francuzów na jednym z festiwali wiary:

ŚDM w Chyloni – cz. 3, niedziela, 24 lipca

1. „Nikt, kto chce do nas dołączyć nie przychodzi ze zbyt daleka i nikt nie przychodzi zbyt późno”, to zdanie arcybiskupa F. Garnier utkwiło mi w pamięci z niedzielnej jego homilii. Ks. Emmanuel, jego bliski współpracownik powiedział mi, że to zdanie streszcza też rozumienie nauczania papieża Franciszka i styl posługi duszpasterskiej biskupa w diecezji Cambrai.
2. Pośród naszych gości-pielgrzymów była kilkunastoosobowa, francuska grupa osób z zespołem Downa wraz z opiekunami – „wyjątkowi”. Nocowali w naszym domu parafialnym, gdyż chcieli być razem. Coś niezwykłego wnieśli ci ludzie w przeżywanie Liturgii Mszy św. Ich spontaniczność i wolność w okazywaniu wdzięczności skracała dystans. Jeden z chłopaków miał w zwyczaju podchodzenie do arcybiskupa, by go uściskać na znak pokoju i potarmosić mu czuprynę. Ów moment Mszy św., gdy kilku z grupy „wyjątkowych” weszło do prezbiterium i przekazywało znak pokoju ukazał, że rzeczywiście to zgromadzenie jest pełne miłości. Ona „przepływa”.
3. Niedzielny, wieczorny koncert, a w zasadzie festiwal, zgromadził około 2 tysięcy ludzi, może nawet więcej, wszak nie o liczby tutaj chodzi. Pielgrzymi, gospodarze, parafianie radowali się do późnego wieczoru. Były tańce, śpiewy w różnych językach i modlitwa. W całym pięknie objawiła się siła i kreatywność naszych wolontariuszy i wspólnot. Było dużo doświadczenia jedności. Do późna w nocy brzmiała mi w uszach pieśń, którą śpiewaliśmy w wielu językach: „Nic nie może odłączyć nas od miłości Twej”.
4. Najważniejsze rzeczy działy się w domach gospodarzy, w spotkaniach z pielgrzymami, w relacjach, rozmowach i w dzieleniu się życiem. W naszym Punkcie Światowych Dni Młodzieży w Gdyni-Chyloni było ponad 100 takich domów.

ŚDM w Chyloni – cz. 2, piątek, 22 lipca

1. Dzisiaj podczas Eucharystii dla parafian i pielgrzymów ks. Zbigniew Wądrzyk łamał Słowo o spotkaniu Marii Magdaleny z Jezusem Zmartwychwstałym. Bóg zawsze mówi „tak” dla naszego życia. On nieustannym powtarzaniem: kocham Cie dlatego, że kocham, chce przełamać nasza niewiarę.
Druga część homilii to świadectwo S. Karin (Hiszpanka), misjonarki, która porzuciła studia na medycynie dlatego, że odkryła bezwarunkową miłość Jezusa. Dzisiaj tę Miłość głosi.

2. Od 10:00 odbywały się warsztaty. Młodzi mieli, tak jak w czwartek, wiele możliwości do wyboru. Abp. Garnier był uczestnikiem dwóch warsztatów w DOPS-ie i w Domu Caritas św. O. Pio.

3. „Co ks. biskup myśli o papieżu Franciszku?” Zapytałem dzisiaj arcybiskupa Garnier z Cambrai. Usłyszałem ciekawą odpowiedź: „Jan Paweł II był papieżem nadziei, Benedykt XVI – papieżem wiary, a Franciszek jest papieżem miłości. We Francji nawet niewierzący są zachwyceni Franciszkiem, gdyż wyczuwają, że on jest pasterzem, który chce być blisko ludzi”. Rozmawialiśmy też o adhortacji „Evangelii Gaudium”, która wzywa nas by ciągle „wychodzić” i o Kościele, który uczy się pokory, gdy traci wpływy polityczne i wtedy jest „zmuszony”, by posługiwać się „słabymi” środkami (Słowo, sakramenty, wspólnota)
Obiadowi z gośćmi,  z Francji towarzyszył piękny bukiet kwiatów ustawiony na stole. Brawa ! dla naszej pomysłowej gospodyni

ŚDM w Chyloni – cz. 1, czwartek, 21 lipca

Dzień drugi

1. Dzisiaj rozpoczęliśmy Eucharystią ze Słowem o wierze jako widzeniu cichej, cierpliwej obecności Boga w człowieku. Co to jest ta cicha Boża obecność?
* Filozofia mówi nam, że kiedy się poczynamy, to w naszych duszach jesteśmy naznaczeni pierwszymi zasadami. Owe pierwsze zasady to: Bóg jest jeden, prawdziwy, dobry i piękny. To jak stempel na duszy, dlatego gdy się rodzimy już jesteśmy silnie naznaczeni.
* Mistycy mówią, że to pocałunek Boga względem duszy i człowiek ciągle ów pocałunek w swoim życiu pamięta.
* Henry Nouwen nazywa to pierwszą miłością. Człowiek ma ciągle w pamięci , nawet podświadomie, ową pierwszą miłość i ją wyczuwa. Ta pierwsza miłość Boga jest doskonała.

2. Potem były różnorakie warsztaty: muzyczne, teatralne, o nowej ewangelizacji, sportowe, społeczne w caritasowskim domu Św. O. Pio, w Stowarzyszeniu Świętego Mikołaja, w przedszkolu,w OREW,  w DOPS, w Fundacji Adaptacja oraz na temat katolickiej nauki społecznej z zaproszonym gościem.

3. Obiad w dwóch szkołach nr 10 i 40.
4. Wyjazd do ECS w Gdańsku.
5. A wieczorem „wisienka na torcie” czyli sztuka teatralna „Jan Paweł II z perspektywy francuskiej”. 20 młodych z diecezji Cambrai przygotowało wspaniałą artystyczną refleksję na wpływem pontyfikatu Jana Pawła II na życie zwyczajnych ludzi we Francji.

Miłosierdzie i Jarrett

Keith Jarrett zagrał w Kolonii niezwykły koncert  mając do dyspozycji zdezelowany fortepian. Okazało się, że obsługa techniczna wniosła na scenę nie ten instrument co trzeba. Działo się to w styczniu 1975 r. Improwizacje jazzowe były genialne, a nagranie z tego koncertu stało się najlepiej sprzedawaną płytą z muzyką jazzową, z koncertu solowego. Amerykański jazzman okazał swą wielką klasę właśnie w tak mizernych warunkach. Przypomniałem sobie ten fakt w kontekście tego, co czynił i czyni Jezus Chrystus w życiu ludzi. Często coś nie gra we mnie, w innych. Bardzo często tak wiele nie gra Kościele i świecie. Nigdy nie jest jednak tak, by wszystkie „klawisze życia” przestały działać. Bóg, jak genialny muzyk, gra na zdezelowanym życiu takie dźwięki, że pewnie nawet Jarrett jest w szoku. Miłosierdzie, to jest Jego pieśń na zepsutych „klawiszach życia”. On „wyciąga” tak zadziwiające dźwięki, że świat staje zdumiony.

Przy dźwiękach słynnego koncertu z Kolonii wspominam Boże, cierpliwe miłosierdzie względem mnie oraz piękno tej Miłości względem znanych mi osób, których grzeszność nie przeszkadzała Bogu, a w ręcz przeciwnie, stała się przestrzenią dla czułego przebaczenia i odnawiania życia. Pieknie i głęboko, choć bardziej plastycznie niż muzycznie, powiedział o tym niedawno papież Franciszek: „miłosierdzie nie «maluje» nam od zewnątrz oblicza ludzi dobrych, nie poprawia nas w Photoshopie, ale nićmi naszych bied i naszych grzechów, poprzetykanych miłością Ojca tka nas tak, że nasza dusza się odnawia, odzyskując swój prawdziwy obraz, to znaczy obraz Jezusa”.

A oto fragment wspomnianego koncertu Jarretta sprzed  41 lat: 

Ojcowie Kościoła

„Do Jezusa grzech jest więzieniem. Ale od Jezusa grzech stał się drogą” (Św. Grzegorz Wielki)

To zdanie padło wczoraj podczas spotkania formacyjnego Wspólnoty SNE Magnificat, w ten sposób rozpoczęliśmy cykl wakacyjnej formacji, której leitmotivem będą Ojcowie Kościoła. Piękna i bogata jest tradycja Kościoła.

„Wszystko będzie dobrze”, czyli jak uciszyć żywioły w nas i poza nami

Pewien kapelan młodzieży akademickiej z Leuven zauważył, iż współcześni młodzi z którymi się spotyka,  są dynamiczni, aktywni i pełni życiowych energii,  ale brakuje im nadziei. Główną przyczyną tego braku jest, według owego duchownego, brak metanarracji w ich życiu. O co chodzi? Otóż owa metanarracja to wielki obraz do którego można przyłożyć swoje życie, tak jak mały kawałek puzzla do wielkiej układanki. Hans urs von Balthazsar, jeden z największych erudytów XX w., posługiwał się określeniem theo-drama i chodziło mu o ukazanie Boga jako tego, który pisze i reżyseruje dramat,  w który zaangażowany jest cały kosmos. Na wielkiej scenie, którą jest świat,  człowiek jest powołany do odkrycia swojej roli w boskim teatrze. Niestety współcześnie gubimy taką perspektywę. Nasza wizję określa „ego-drama”, w której człowiek jest reżyserem, scenarzystą i głównym aktorem.

            Co mówi nam theo-drama? Otóż prawda o tym, iż Jezus Chrystus zmartwychwstał, zwyciężył śmierć i zło,  i że ostatnie słowo należy do Niego niesie nadzieję, iż moje życie ma sens. Mogę  mieć udział w zwycięstwie Jezusa i w realizacji Bożego planu dla świata. Julianna z Norwich, angielska mistyczka średniowieczna, pisała, iż „ wszystko będzie dobrze” (“All shall be well, and all shall be well and all manner of thing shall be well.”).  Ciekawym obrazem tej prawdy jest sytuacja,  która zdarzyła się kiedyś w RPA. Było to jeszcze za czasów apartheidu, gdy bp Desmond Tutu sprawował niedzielną liturgię podczas której,  weszli do świątyni uzbrojeni żołnierze z karabinami wycelowanymi w jego kierunku. Biskup uśmiechnął się do nich i powiedział: „cieszę się, że tu jesteście, zapraszam was do naszej radości  z powodu  zwycięstwa”. Ów bohaterski duchowny, laureat Pokojowej Nagrody Nobla, powiedział to bez względu na to, czy napastnicy zaczną strzelać, czy też przyłączą się do modlitwy. On nie wiedział, co się za chwile stanie. Miał jednak pewność wiary co do tego, iż zwycięstwo już się dokonało.

            Świętowanie zmartwychwstania to wkraczanie w metanarrację o zwycięstwie Jezusa Chrystusa,  w którym każdy może mieć udział. Nasza nadzieja nie opiera się na wiadomościach, które przeczytamy na pierwszych stronach gazet, ale  na Ewangelii, która głosi, iż zwycięstwo już się dokonało w Jezusie Chrystusie.

Kiedyś zapytano Teilhard’a de Chardin, wielkiego myśliciela francuskiego (zm. 1955 r.)  o to jak się ma wiara w zwycięstwo Boga w historii świata do ewentualności wybuchu bomby nuklearnej? Teilhard odpowiedział spokojnie: „najwyżej cofniemy się o 2 mln lat”. Możemy się cofnąć, ale zwycięstwo Boga  i tak się kiedyś dopełni.

Kościelne frazesy do wyrzucenia

Jestem świeżo po lekturze wyjątkowej książki zatytułowanej: „Na początku był Chrystus”. Jest to zapis  rozmowy trzech polskich biskupów: Marcina Hinza (luteranina), Jerzego Pańkowskiego (prawosławnego) i Grzegorza Rysia (katolika). Lektura niezwykle ważna i mądra. Biskupi podejmują różne tematy wychodząc od 1050 rocznicy Chrztu Polski. Jeśli jest jakaś lektura obowiązkowa na  świętowanie rocznicy Chrztu Mieszka,  to myślę, że ta książka może się nią stać. Poszerza bardzo horyzonty myślenia. Pozwala zrozumieć inna wrażliwość religijną.  „Na gorąco” podzielę się myślą, która potwierdziła moją starą intuicję, iż jest coś nie tak,  w tym ciągłym nauczaniu skierowanym do tłumów i wielkich zgromadzeń. Strasznie mnie drażniło i drażni  nauczanie „wszystkich i nikogo”. Kościelne  patetyczne  frazesy zawsze mnie „mdliły”, stąd zadrgał we mnie poniższy fragment :  Nadzieja dla chrześcijańskiej Polski dotyczy również tego, ze przestaniemy wreszcie jako Kościół operować pojęciami zbiorowymi, takimi jak chrześcijański naród, tradycja czy kultura. Ja tych pojęć nie kwestionuję, doceniam ich znaczenie, chce jedynie powiedzieć, że one mogą stać się rodzajem mantry, jakiegoś zaklęcia. Sformułowaniem, które ma nam dać poczucie bezpieczeństwa i stawać ludziom wymagania bez pokazania drogi prowadzącej do celu i motywów, dla których powinni ów cel realizować. Tymczasem Kościoły są tak naprawdę po to, żeby doprowadzić nas do Chrystusa. To On jest odpowiedzią na problemy świata.

      Moim zdaniem, losy polskiego Kościoła – polskich Kościołów – rozstrzygną się na poziomie przygotowania ludzi do sakramentów wtajemniczenia. Nie możemy zakładać, że wszyscy są już zewangelizowani, bo żyją w kraju chrześcijańskim. Nie! My mamy prowadzić ludzi co chrztu (i do odkrycia, czym jest przyjęty chrzest), do bierzmowania, a przede wszystkim do Eucharystii, która jest szczytem działania Kościoła i najważniejszym z sakramentów. Chodzi o relację z Jezusem; bez niej człowiek nie ma ani siły, ani motywów, żeby postępować tak, a nie inaczej.

       Treścią nauczania Kościoła ma być Jezus Chrystus. Natomiast forma powinna polegać na tym, żeby zwrócić się do osoby, a nie – jak dotąd – do zbiorowości.  To nasza polska skłonność, że kochamy zbiorowość, a w spotkaniu z pojedyńczym człowiekiem jesteśmy dość niedbali. Jeśli na przykład nie ma stu osób na zbiórce ministrantów, to „nie ma się kim zajmować”, a gdyby na tę zbiórkę miało przyjść jedynie dwóch chłopaków, to „szkoda czasu”. Otóż nie szkoda! Nie szkoda czasu na indywidualne spotkanie,  na przekaz wiary osobie przez osobę. Im więcej w Kościele takich postaw, tym więcej dlań nadziei. (bp G. Ryś, s. 227-228)

« Starsze posty Nowsze posty »