Gdynia Chylonia ul. św. Mikołaja 1, tel. 58 663 44 14

Miesiąc: styczeń 2017 (Strona 1 z 2)

List ks. Jacka Sochy na Kolędę roku 2016-2017

Gdynia, 2016-12-15

 Parafia jako Boże pocieszenie

Moi Drodzy,

     co jako chrześcijanie, jako Kościół, chcielibyśmy dzisiaj powiedzieć światu? Co jako parafianie św. Mikołaja chcielibyśmy powiedzieć dzisiaj naszemu miastu? Myślę, że mielibyśmy wiele pomysłów. Może niektórzy z nas powiedzieliby: „powinniście się więcej modlić”, „powinniście się odciąć od grzechu”, „powinniśmy razem walczyć przeciw aborcji i in vitro”… Myślę, że mielibyśmy wiele różnych, ważnych podpowiedzi i wezwań. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na pewien biblijny priorytet, do którego warto powracać i wciąż na nowo czerpać z niego inspirację. Wspaniała kompozycja Handla, oratorium „Mesjasz”, zaczyna się od wyśpiewania słów z czterdziestego rozdziału Księgi Izajasza: „Pocieszcie, pocieszcie mój lud!” – mówi wasz Bóg (Iz 40, 1). Głęboko wierzę, że właśnie te słowa są pierwszym zadaniem dla chrześcijan, także dla naszej parafii.

Czytaj dalej…

Ogłoszenia Duszpasterskie, 2017.01.22

1. Ze względu na ferie zimowe, następna Msza święta dla młodzieży w dolnym kościele, będzie sprawowana w niedzielę, 5 lutego. W okresie ferii młodzież zapraszamy na 18:30 do górnego kościoła.

2. Spotkanie Wspólnoty Trudnych Małżeństw „Sychar” odbędzie się w poniedziałek, 23 stycznia. W planie Msza Święta  o 18:30, a następnie spotkanie w piwnicach starej plebanii.

3. Seniorów zapraszamy na zabawę karnawałową, w środę, 25 stycznia na godz. 16:00 do domu parafialnego.

4. Biuro parafialne, w okresie ferii, a więc również w najbliższym tygodniu, będzie czynne tylko w poniedziałek, wtorek, czwartek i piątek od 9:00 do 10:15.

Czytaj dalej…

Ortodoksja, grzech i herezja

   Ronald Rolheiser, współczesny katolicki teolog i publicysta, w minionych tygodniach, podczas prowadzenia warsztatów, skorzystał z okazji, aby pójść w pewnym mieście do katedry na niedzielną Eucharystię. Był zaskoczony usłyszaną homilią. Ksiądz komentował  tekst Ewangelii, w którym Jezus mówi: „Ja jestem krzewem winnym, wy zaś latoroślami”. Kaznodzieja wykorzystał ten tekst,  aby poinformować wiernych, że owo nauczanie Jezusa odnosi się do włączania ludzi w życie Boga poprzez chodzenie na Mszę Świętą niedzielną i stwierdził, że jeśli nie uczestniczymy w niedzielnej Eucharystii popełniamy grzech śmiertelny,  a gdy w takim stanie umrzemy, to pójdziemy do piekła. Na koniec ów ksiądz,  chcąc podkreślić wagę tych stwierdzeń,  zaznaczył, że takie jest właśnie nauczanie Kościoła katolickiego. A ci, którzy zaprzeczają temu, niepopularnemu dzisiaj nauczaniu, popełniają grzech herezji.

 

     Na kanwie tego doświadczenia Rolheiser zadał pytanie: Czy Kościół katolicki naucza w taki właśnie sposób? Czy niepójście na niedzielną Mszę Świętą jest grzechem śmiertelnym i czy jeśli ktoś umrze w takim stanie, to konsekwencją jest piekło? Odpowiedź daje następującą[1]: Nie, to nie jest katolicka, ortodoksyjna nauka, chociaż popularne głoszenie i katecheza mogą czasami sugerować, że  tak właśnie jest. Dlaczego nauczanie Kościoła nie jest tak proste,  jak owego kaznodziei?

     Kanadyjski teolog rozpoczyna refleksję od przykładu: kilka lat temu, przewodniczył pogrzebowi młodego mężczyzny w wieku około dwudziestu lat, który zginął w wypadku samochodowym. W miesiącach przed śmiercią nie był praktykującym katolikiem. Przestał chodzić do kościoła, mieszkał ze swoją dziewczyną,  a gdy umierał wcale nie był trzeźwy. Jednak jego rodzina i wierni, którzy otoczyli jego ciało w dniu pogrzebu  wiedzieli, że mimo swojego kościelnego  i moralnego zagubienia,   i nieostrożności, był kimś, kto miał dobre serce, a gdy wchodził do jakiegoś pomieszczenia, gdzie przebywali ludzie, to często wnosił tam radość, energię i światło. Podczas obiadu po pogrzebie, jedna z jego ciotek, która wierzy, że niechodzenie do kościoła w niedzielę jest grzechem śmiertelnym,  podeszła do Rolheisera i powiedziała: „On miał takie wielkie serce i tak wiele dobrej woli, iż gdybym to ja wpuszczała do nieba, to pozwoliłbym mu wejść”. Jej komentarz zdradził coś,  co było głęboko, wewnątrz niej, a mianowicie jej przekonanie, że dobre serce przewyższa zasady i kategorie kościelne,  i że Bóg ma szersze kryteria oceny niż tylko te sformułowane w zewnętrznych przepisach kościelnych. Wierzyła, że ​​ grzechem śmiertelnym jest opuszczenie niedzielnej Mszy Świętej, ale  nie potrafiła zaakceptować, że konsekwencja takiego stanu rzeczy dla jej siostrzeńca,  będzie tak tragiczna – piekło. W głębi duszy wiedziała, że ​​Bóg czyta głęboko w sercu człowieka, rozumie ludzką nieostrożność, przyjmuje grzeszników i nie wyklucza ludzkiego dobra z nieba.

     Wspomniany teolog stawia wobec tego pytanie: co katolicka nauka mówi na temat grzechu ludzi, którzy nie chodzą w niedzielę do kościoła i czy jest prawdą, że są zagrożeni piekłem? I odpowiada w taki oto sposób: krótko mówiąc, katolicka teologia moralna zawsze nauczała, że indywidulany grzech człowieka należy widzieć w kategoriach subiektywnych i sytuacja danej osoby nigdy nie może być odczytywana jedynie od zewnątrz. Nigdy nie możemy powiedzieć: „to jest grzech!”, gdy  patrzymy jedynie na działania z zewnątrz. Możemy natomiast spojrzeć na działania z zewnątrz i powiedzieć: „To nie tak jak powinno być, dzieje się zło!”, ale to już zupełnie inny rodzaj osądu. Z zewnątrz możemy ocenić czynność w kategoriach obiektywnego zła lub dobroci, zgodności z zewnętrzną normą moralną, ale z tej zewnętrznej perspektyw nie możemy stwierdzić, że coś jest grzechem. Takie postawienie sprawy nie jest jakimś nowym, liberalnym nauczaniem, można już je znaleźć w naszych tradycyjnych katechizmach. Nikt nie może patrzeć na działania kogoś z zewnątrz i powiedzieć autorytatywnie: „ten człowiek popełnił grzech”. Jeśli ktoś tak naucza,  to jego orzeczenie jest sprzeczne z ortodoksją katolicką. Możemy i musimy stwierdzić, że pewne rzeczy są złe obiektywnie, ale stwierdzenie, że coś jest grzechem, to coś innego, i wymaga innej perspektywy.

     Prawdopodobnie jednym z najbardziej cytowanych stwierdzeń papieża Franciszka  – zauważa Rolheiser- jest jego słynna odpowiedź na pytanie o kwalifikację moralną zachowań homoseksulanych, która brzmiała: „Kimże  jestem, aby sądzić?”.  Papież nie jest sam w takim myśleniu. Jezus Chrystus, w Ewangelii św. Jana, mówi: „Wy wydajecie sąd według zasad tylko ludzkich. Ja nie sądzę nikogo.  A jeśli nawet będę sądził, to sąd mój jest prawdziwy, ponieważ Ja nie jestem sam, lecz Ja i Ten, który Mnie posłał (J8, 15-17).  To oczywiście nie znaczy, że nie mamy prawa do  wydawania w ogóle sądów. Nie mamy jednak prawa, by kogoś skazywać na piekło, czy też, nie znając stanu ducha tej osoby, twierdzić, iż jest w stanie grzechu śmiertelnego.

      Rolheiser konkluduje: w naszej katechezie i popularnym głoszeniu musimy być bardziej ostrożni jeśli chodzi o używanie terminu „grzech śmiertelny” i  „piekło”.  Warto być świadomym tego, iż Jezus wobec nikogo nie był tak ostry,  jak właśnie wobec tych, którzy wydawali arbitralne, zewnętrzne sądy moralne i skazywali innych na potępienie.

 



[1] Jest to streszczenie artykułu R. Rolheisera: „Ortodoxy, Sin, and Heresy”,  http://ronrolheiser.com/orthodoxy-sin-and-heresy/#.WH05QlwV6mo, (2017-01-16)
« Starsze posty