Gdynia Chylonia ul. św. Mikołaja 1, tel. 58 663 44 14

Kategoria: Teksty ks. J. Sochy (Strona 3 z 5)

LIST KS. PROBOSZCZA NA KOLĘDĘ 2013/2014

                                                                                                         Gdynia, 201 3-12-12

 

„Parafia to: sakramenty, charyzmaty i miłość bliźniego”

Moi Drodzy,

            Po raz kolejny przeżyjemy spotkanie duszpasterskie zwane Kolędą. W naszej parafii ta praktyka ma swoją długoletnią tradycję, wszak już za kilkanaście miesięcy, 26 marca 2015 r., będziemy obchodzili stulecie istnienia chylońskiej parafii. Zbliżający się jubileusz będzie więc okazją do rozmowy na temat tego, jak chcemy się do niego przygotować? Co możemy zrobić, by być bardziej chrześcijańską wspólnotą, by zrealizować zamysł Pana Jezusa, który miał i ma względem ludzi, których zgromadził w takich wspólnotach jak nasza parafia?

            Papież Franciszek pisząc o życiu chrześcijańskim twierdzi, iż ma ono swe źródło w doświadczeniu jedności w rzeczach świętych. Czym są owe rzeczy święte, które stanowiąc największe bogactwo ludzi ochrzczonych realnie ich łączą? Ojciec święty wymienia trzy z nich: sakramenty, charyzmaty i miłość bliźniego.

            Sakramenty – znamy ich siedem: Chrzest, Eucharystia, Bierzmowanie, Spowiedź Św., Namaszczenie Chorych, Kapłaństwo i Małżeństwo. Papież, streszczając prawdę o tym czym są, twierdzi: Sakramenty to nie pozory, nie są to rytuały, lecz siła Chrystusa; to Jezus Chrystus obecny w sakramentach.

            Charyzmaty to dary duchowe, które Bóg daje tak jak chce i komu chce, ale po to, by wspólnota chrześcijańska była coraz to dojrzalsza. I tak np. istnieje charyzmat nauczania. Ktoś może tak mówić o Bogu, iż inni, pod wpływem tego nauczania, będą rozpaleni w miłości do Boga. Innymi charyzmatami są np. : śpiewanie, granie, pisanie, modlenie, pomoc drugiemu człowiekowi, praca zawodowa i wreszcie sposób życia. Jeśli te działania budzą w innych miłość do Boga, to są charyzmatami. Papież Franciszek zauważa, iż charyzmaty — słowo dość trudne — są prezentami, które nam daje Duch Święty, zdolnościami, możliwościami… Prezenty te są dawane nie po to, by je chować, lecz by się nimi dzielić z innymi.

         Trzecią rzeczywistością łączącą chrześcijan jest miłość bliźniego. Ojciec św. mówił podczas jednej z katechez środowych: Poganie, obserwując pierwszych chrześcijan, mówili: jak oni się kochają, jak oni się miłują! Nie nienawidzą się, nie obmawiają się. To jest miłość, którą Duch Święty napełnia nasze serca.

Najlepszym sposobem przygotowania się do jubileuszu stulecia naszej parafii będzie ponowne odkrycie przez każdą i każdego z nas, tych trzech filarów życia parafii: sakramentów, charyzmatów i miłości bliźniego. Módlmy się także podczas Kolędy, o to byśmy stawali się parafią coraz bardziej dojrzałą i ewangeliczną.

Wspólne zamieszkanie na terenie Chyloni nie wystarczy, by przeżyć prawdę bycia parafianami. Nie wystarczy nam nawet fakt, iż mamy długą, piękną historię. Jeśli chcemy doświadczyć sensu bycia z drugą osobą w czymś, co nazywamy parafią, trzeba nam wpierw pogłębienia poczucia wspólnego przeżywania Liturgii sakramentów. Jak to zrobić? Można wykorzystać proste rzeczy. Na pewno chodzi wpierw o to, żeby zauważyć, iż w kościele nie modlę się sam, że są inni. Uśmiechnięcie się do drugiej osoby, serdeczne przekazanie znaku pokoju, służba wobec innych poprzez przyniesienie darów ofiarnych, zaangażowanie we wspólny śpiew, dobre przeczytanie Słowa Bożego, zaśpiewanie psalmu, zatroszczenie się, by zamknąć, czy też otworzyć drzwi do kościoła, zachowanie ciszy, wszystko to i pewnie wiele innych spraw, mogą służyć budowaniu wspólnego przeżywania sakramentów św. Myślę, że ważne jest, by każdy miał świadomość, iż jego (jej) postawa podczas naszych parafialnych zgromadzeń ma wpływ na to, jak inni przeżywają Liturgię.

Charyzmaty-dary duchowe, może otrzymać każdy po to, by inni byli ubogaceni. Jeśli chcemy, być żywą parafią potrzebujemy charyzmatycznych, czyli wyjątkowych: rodziców, dzieci, księży, katechetów, wychowawców, ministrantów, muzyków, seniorów i młodych… Musimy prosić Ducha Świętego, by każda kobieta i każdy mężczyzna mieli głęboką świadomość swojej wyjątkowości. Nikt nie jest tu na ziemi byle kim, każdy jest kimś niezwykłym i wyjątkowym dzięki Bożemu obdarowaniu. Czasami tylko jeszcze tego nie odkryliśmy. Jako parafianie mamy pomóc sobie nawzajem odkryć tę wyjątkowość.

Miłość mi wszystko wyjaśniła, tak niegdyś napisał bł. Jan Paweł II. Miłość, która ma na imię Jezus, ale i miłość do bliźniego, mogą nam wszystko wyjaśnić i obronić nas przed rywalizacją, zazdrością i nienawiścią. Być parafianką i parafianinem to, wraz z innymi, podjąć dzieło miłości bliźniego. Jesteśmy wezwani, by wyjść „na zewnątrz” swojego dotychczasowego życia. Mamy tyle okazji w naszej parafii, by kochać, by zanieść innym radość. Modlitwa za innych, wzajemna życzliwość, przebaczenie, pomoc sąsiedzka, służba względem tych, którzy czują się wykluczeni, zaangażowanie się we wspólnoty i grupy duszpasterskie, współdziałanie między grupami i wspólnotami, to wszystko i wiele innych aktów dobroci czyni nas parafią. Nie uczyni tego nikt działając w pojedynkę, nie wystarczy być dobrym w samotności, chodzi o to, by czynić miłość we wspólnocie z innymi.

Podsumowując, chciałbym podkreślić, iż żyjąc w parafii mamy szansę doświadczyć wspólnoty w rzeczach świętych. Tylko od Ciebie i ode mnie zależy, czy tak się stanie.

Na zakończenie tego listu, chciałbym serdecznie prosić o podtrzymanie pięknej, zeszłorocznej praktyki odczytywania, przez jednego z domowników, dobrowolnego fragmentu biblijnego na rozpoczęcie modlitwy podczas Kolędy. Niech i w tym roku w naszych domach brzmi Słowo Boże, które wszystko może nam rozjaśnić, także to jak przygotować się na jubileusz naszej parafii, jak być jedno sprawując sakramenty, żyjąc charyzmatami i kochając bliźniego.

                                                                                                                                                                                    

Ks. Jacek Socha

Ankieta parafialna na zakończenie Roku Wiary

Gdynia, 2013-11-16

Drodzy Parafianie

         Kończy się Rok Wiary i niektórzy publicyści katoliccy analizując to, co się w nim wydarzyło, powtarzają za polskimi kibicami: „ Polacy nic się nie stało”. Jestem przekonany, że nie zawsze i nie wszędzie to smutne stwierdzenie jest prawdziwe. W życiu wielu ludzi wiara w minionym roku duszpasterskim była wydarzeniem. Ponieważ jednak chrześcijaństwo „jest zawsze przed nami” i jest ciągle wyzwaniem dlatego, by pogłębiać wiarę w naszej parafii,  chciałbym zaproponować ankietę, która stanie się pomocną dla duszpasterzy, Rady Duszpasterskiej i wszystkich wiernych. Wypełnioną ankietę będzie można  wrzucić do pudełka ustawionego przy chrzcielnicy przez najbliższe 2 tygodnie (do 2 grudnia 2013 r. ) lub przesłać poprzez e-mail na adres: kancelaria@swmikolaj.org.

       Proszę przyjąć tę propozycję i prośbę  w duchu wolności, ale i  odpowiedzialności za  dobro wspólnoty parafialnej.

 

 ks. Jacek Socha

 

1. Jakie wrażenie robią na Tobie ludzie będący na Mszy świętej?

      uważnych i skupionych,

      rozkojarzonych i znudzonych,

      uczestniczących aktywnie i w sposób odpowiedzialny,

     zajętych bardziej własnymi modlitwami niż Mszą świętą.

 

2. Z jakich głównie pobudek, według Ciebie, ludzie przychodzą na niedzielną Mszę świętą?

      bo uważają to za obowiązek do spełnienia,

      bo należy to do zwyczaju,

     żeby wzrastać w wierze,

–   żeby zaskarbić sobie łaskawość Boga,

     żeby wysłuchać Słowa Bożego i przyjąć Komunię świętą,

–   z innych pobudek…………………………………………

 

3. Jak czujesz się, wchodząc do kościoła na Mszę świętą?

– swobodnie, jak w swoim domu,

– obco, jak w czymś domu.

 

4. Jak jest czytane podczas Mszy świętej słowo Boże?

– dobrze, w sposób wyraźny i zrozumiały,

– źle, w sposób niewyraźny i niezrozumiały.

 

5. Czy homilie, których słuchasz w naszej parafii pobudzają i inspirują?

– tak,

– nie.

 

6. Jeśli słyszałeś wprowadzenia do czytań, to jak je odebrałeś (-łaś)?

– jako zbyteczne powtórzenia,

– jako interesujące dla lepszego zrozumienia całej Mszy świętej,

– nigdy nie słyszałem.  

 

7. Jeśli chodzi o pieśni śpiewane podczas Mszy świętej: jak były wykonywane?

– dobrze,

– źle.

 

8. Czy pieśni były odpowiednio dobrane do liturgii?

– tak,

– nie.

 

9.   Podczas Mszy świętej świeccy mogą czytać Czytania i teksty katechez, służyć przy ołtarzu, prowadzić śpiew, ożywiać w inny sposób liturgię. Jeś­li nie spełniałeś żadnej z tych czynności, to z jakiego powodu?

– bo nie czujesz się przygotowany do tego,

– bo nie umiesz się zgłosić,

– bo są inni, którzy tym się zajmują,

– bo nie lubisz występować publicznie,

– bo sądzisz, że powinni to robić księża,

– bo przeszkadzałoby Ci to.

– ……………………………………………………………………………………………..

 

10. Jak oceniasz współudział świeckich w celebrowaniu Mszy świętej?

– jako słusznie uwydatniony i doceniony,

– jako pominięty i niemający znaczenia.

 

11. Czy jest Ci wszystko jedno, gdzie uczestniczysz w niedzielnej Mszy świętej

— w swojej Parafii czy w innym kościele?

– tak, jest mi wszystko jedno,

– nie, preferuję udział w swojej parafii.

 

12. Czy interesują Ciebie katechezy, które są odczytywane przed Mszą św. w niedzielę?

– tak,

– nie,

– ………………………………………………………………………………….

 

13. Czy zachowanie dłuższej chwili ciszy po homilii i po Komunii Św. pomaga Ci w lepszym przeżywaniu Eucharystii?

– tak,

– nie,

……………………………………………………………………………………

 

14. Na którą Mszę św. zazwyczaj przychodzisz w niedzielę? Godz…………………..

Kościół w którym jest Boży „zasięg”

 

            W sierpniu tego roku wybrałem się na festiwal młodzieży do Hautecombe we Francji, gdzie zgromadziło się około tysiąca młodych z całej Europy, w tym sto osób z Polski. To właśnie tam ktoś powiedział, że na tym festiwalu jest dobry, Boży „zasięg”. W zasadzie można doprecyzować, iż to co się tam stało, spowodowało, iż młodzi stali się gotowi odbierać na „falach wiary”.

 

            Co trzeba zrobić, by otworzyć współczesnego człowieka na Bożą obecność? Otóż Wspólnota Chemin Neuf, organizator festiwalu, ma niezwykły dar ukazywania macierzyńskiego wymiaru Kościoła i myślę, że dzisiaj bardzo tego potrzebujemy w każdej przestrzeni kościelnego życia, i że brak tego, jest jedną z największych bolączek Kościoła. Ów wymiar daje chrześcijaninowi możliwość spotkania wspólnoty, która daje życie, jest serdeczna, czuła, uważna na każdą osobę, bliska i starająca się zrozumieć.

            W jaki sposób macierzyński wymiar Kościoła był widoczny w opactwie Hautecombe?

            Myślę, że przede wszystkim w tym, iż organizatorzy wpierw słuchali Jezusa, a potem intensywnie słuchali młodych. Codziennie, przez siedem dni festiwalu, byli księża, osoby konsekrowane, małżonkowie związani ze wspólnotą, którzy, ubrani w białe alby, siadali na krzesłach i czekali na rozmówców… a młodzi z tego korzystali. Dobrym też pomysłem było dzielenie się swoimi przemyśleniami na określone tematy w małych grupkach, w których spożywaliśmy posiłki.

            Po drugie, to co otwierało młodzież na bogactwo Kościoła, to poważne ich potraktowanie i zainwestowanie w nich. Wielkie opactwo pocysterskie, które od dwudziestu lat, zamieszkałe jest przez członków wspólnoty Chemin Neuf, stało otworem przez kilka dni dla młodych. Kościół, oratoria, krużganki, sale wykładowe, łąki wokół budynków, wszystkie te miejsca tętniły życiem. Nikt się nie bał, że młodzi coś zniszczą, a oni poczuli się jak u siebie w domu, czyli bezpiecznie i odpowiedzialnie. Warto zaznaczyć, że opłata za pobyt na festiwalu nie była zbyt wysoka i zapewne zorganizowanie takiego festiwalu okazało się przedsięwzięciem deficytowym, do którego wspólnota musi dołożyć, ale ta właśnie hojność uwiarygadnia działanie Kościoła w oczach młodych ludzi. W tym miejscu przypomina mi się wypowiedź biskupa Grzegorza Rysia, który wspominał, iż w młodości wszystkie jego wyjazdy oazowe finansowali znajomi księża z własnej kieszeni i pytał: czy tak się jeszcze dzisiaj dzieje w polskim Kościele, że młodzież może liczyć na ofiarność duszpasterzy? Jeśli wspólnota chrześcijańska nie jest hojna, nie da życia i nie będzie wiarygodna.

            Po trzecie, przygotowano piękną liturgię, która mogła pociągnąć „w głąb”, angażowała bardzo wielu i mówiła do całego człowieka przez wyraźne znaki i przez piękną muzykę. Niezwykłym przeżyciem było nabożeństwo Drogi Krzyżowej, które miało cztery stacje: cierpienie, podziały, nienawiść i ubóstwo. Każde rozważanie było połączone ze świadectwem i dynamiką. Wspomnę tylko o świadectwie jąkającego się brata ze wspólnoty Chemin Neuf, który mówił z trudem o ubóstwie swojej mowy. Uboga forma jego wypowiedzi niosła niezwykłą moc słowa.

            Po czwarte, młodzi mogli kształtować swoją obecność w kościelnym wydarzeniu poprzez wybór np. rodzaju warsztatów prowadzonych przez wielu prelegentów i sposobu wypoczynku, który był oparty na szerokim dostępie do różnych dyscyplin sportowych. Wrażliwość na danie możliwości wyboru spośród wielu opcji niosła za sobą wyzwania organizacyjne, ale myślę, że młodzi ucieszyli się bardzo z faktu, iż mogli współtworzyć swój dzień, tak więc z jednej strony były punkty wspólne dla wszystkich (np. Eucharystia), ale w wielu innych sprawach była możliwość wyboru. Macierzyński wymiar Kościoła, to ten, który daje poczucie uczestnictwa i współtworzenia.

            Na koniec warto wspomnieć o otwartości i zwyczajności. Festiwal miał charakter ekumeniczny. Oprócz młodych katolików miałem okazję spotkać sporą grupę anglikanów ze swoim duszpasterzem z Liverpool. Byli także chrześcijanie prawosławni z Rosji i inni. Pomimo różnic doświadczyliśmy jedności w Jezusie Chrystusie. Michaela Borrmann, członkini wspólnoty Chemin Neuf, Niemka i luteranka, prowadząc warsztaty na temat ekumenizmu powiedziała, że w tej właśnie wspólnocie odkryła, iż poważnie traktuje się różnice między chrześcijanami, ale też i poważnie traktuje się Jezusowe wezwanie do budowania jedności.

            Cechą macierzyńskiego wymiaru Kościoła zgromadzonego w Hautecombe była zwyczajność i prostota relacji. Miałem wrażenie, że Wspólnota Chemin Neuf daleka jest od kościelnego sztywniactwa i umie zaproponować młodym zdrowe i naturalne relacje wewnątrzkościelne, co prowadzi do odkrycia rodzinnego wymiaru Kościoła.

            To, co stało się dla mnie bardzo wyraźne w czasie wyjazdu z młodymi do Hautecombe, to prawda, iż Kościół staje się miejscem, gdzie „Boży zasięg” jest dobry wtedy, gdy troszczy się o swój macierzyński charakter.

                                                                       Ks. Jacek Socha

List księdza proboszcza na Koledę 2013

Gdynia, 2012.12.06

 Moi Drodzy

 

zwyczaj chodzenia po kolędzie ma długą tradycję i znany jest od bardzo dawna.W Encyklopedji Kościelnej wydanej przez x. Michała Nowodworskiego w Warszawie w 1877 roku czytamy tak o celu kolędy:

Gorliwość kapłańska domaga się po plebanie, aby nie poprzestawał na upominaniu i nauczaniu w kościele, lecz i dalej w parafji rozciągał czujność i pracę swoją. Po domach więc szuka pleban tych, co do kościoła iść nie chcą, lub iść nie mogą, boć i ci potrzebują poprawy, nauki, zachęty i błogosławieństwa Kościoła. Widząc zaś grzesznik zaniedbany, iż do niego samego i po niego w poselstwie od Chrystusa przychodzi kapłan, a słowy pełnemi miłości i łagodności przemawia, wzrusza się prędzej i nawraca.

Najważniejszym zajęciem plebana na kolędzie jest zadawanie pytań i udzielanie napomnień. Ponieważ naucza w kościele, na kolędzie zatém stara się poznać, czy nauki zostały pojęte i spamiętane. Pytania jego pierwsze są ogólne, np. o stosunkach z sąsiadami, o pracy, o gospodarstwie, czy im się dobrze powodzi i wtedy pobudza do wdzięczności ku P. Bogu, a jeśli źle, uczy, jak to obrócić na zbawienie duszy i jak poprawić. Następnie przechodzi do szczegółów nauki religijnej: pyta więc o cały pacierz i inne główniejsze formuły katechizmowe, zważając, czy te są dobrze i dokładnie mówione. Bada, czy mówią modlitwy poranne, czy ofiarowują wszystkie swoje sprawy Panu Bogu, czy odprawiają modlitwy wieczorne z rachunkiem sumienia, czy przed i po jedzeniu się przeżegnają, tak samo przed wyjściem z domu, przed i po pracy, czy w domu nie panują jakie zabobony, przekleństwa, wyzwiska itp…

Jak widać, przed ponad stu laty,  cel odwiedzin księdza był dość konkretny, jasno określony. Dzisiaj istnieje obawa, żeby zwyczaj ten nie stał się pustym znakiem, żeby nie był pozbawiony głębszej treści i dlatego chciałbym w tym roku, który jest Rokiem Wiary, by czas wizyty kolędowej był związany z powrotem do źródła naszej wiary, czyli do Pisma Św. Każdą rodzinę proszę więc o przygotowanie krótkiego fragmentu z Pisma Św. i odczytanie go, przez któregoś z domowników,   na początku spotkania z księdzem, tuż po znaku krzyża. Proszę jedynie , by nie był to opis narodzenia Pana Jezusa lecz inny tekst np. ulubiony przez kogoś z domowników fragment biblijny. Nie musi to być tekst długi, wystarczą dwa, trzy zdania.

 

Ks. Jacek Socha

   /proboszcz/

 

 

 

 

 

 

 

O nieskuteczności kapłańskiej i Duchu proroczym

O nieskuteczności kapłańskiej i Duchu proroczym

 

            Słyszałem niedawno opowieść jednego z polskich biskupów, który prowadził rekolekcje kapłańskie podczas których wielu księży przychodziło do niego i dzieliło się bolesnym doświadczeniem „jedynie spełniania kapłaństwa”. Mówili o swoim cierpieniu, które polega na tym, iż widzą nieskuteczność swojej posługi. To, co się dzieje, to jedynie wypełnianie zadań. Katechizacja, sprawowanie sakramentów, głoszenie homilii, a nawet modlitwa stały się jedynie rytuałem, który nie owocuje. Dzieci i młodzież nie zmieniają się pod wpływem lekcji religii, parafianie są tacy sami. Wszystko wydaje się jakby było w głębokiej stagnacji.

            Myślę, że to doświadczenie może dotyczyć wielu księży, sióstr zakonnych i katechetów. Taka sytuacja wywołuje ból i frustrację lub staje się przyczyną różnorakich ucieczek. Wydaje mi się, że formalizm, chowanie się za bezpieczny styl życia, budowanie własnego świata duchownych, którzy mają swoje rytuały, stopnie hierarchiczne i przyziemne cele, skutkuje funkcjonowaniem poza światem ewangelicznego zmagania. Można też w łatwy sposób stwierdzić, iż w Kościele nie chodzi o skuteczność, że przecież bł. Karol de Foucauld nie odniósł żadnego duszpasterskiego sukcesu, a jego marzenia zaczęły wypełniać się dopiero po śmierci. Boję się jednak, że takie tłumaczenie jest zbyt łatwe i nie stanie się odpowiedzią na współczesne problemy duszpasterskie.

            O skuteczności działania w posłudze mówi biblijna historia Elizeusza, ucznia Eliasza. Elizeusz towarzysząc swojemu mistrzowi, „prorokowi jak ogień”, był świadkiem cudów dokonywanych przez Eliasza, który tuż przed śmiercią, zapytał swego ucznia: „Żądaj, co mam ci uczynić, zanim będę wzięty od ciebie”. Elizeusz poprosił, by mógł przejąć funkcję, którą dotąd spełniał Eliasz. Prośbę wyraził w typowo wschodni sposób: „Niechby – proszę – dwie części twego ducha przeszły na mnie” (2 Krl 2,9). Eliasz odparł, że to nie zależy od niego: „Jeśli mnie ujrzysz, jak będę wzięty od ciebie, spełni się twoje życzenie”. W trakcie ich rozmowy nagle pojawił się wóz ognisty z ognistymi rumakami i porwał Eliasza do nieba. Płaszcz Eliasza, który spadł z jego ramion, Elizeusz podniósł z ziemi. Właśnie w ten sposób została mu przekazana misja prorocza Eliasza, głosiciela Słowa Bożego i reprezentanta Boga wobec Izraela. Tak też zrozumieli to inni uczniowie Eliasza. Oświadczyli: „Duch Eliasza spoczął na Elizeuszu”. Wyszli naprzeciw niego, oddali mu pokłon do ziemi.

            Czego dzisiaj można się nauczyć od Elizeusza? Po pierwsze tego, iż był wpatrzony w proroka. Potrzeba więc dzisiaj poszukiwania ludzi owładniętych Duchem Bożym i wpatrzenia w proroków, których Bóg daje swojemu Kościołowi. Po drugie, musimy błagać Boga o Ducha prorockiego. Elizeusz prosił i , jak czytamy w Drugiej Księdze Królewskiej, schylił się ku ziemi, by podnieść płaszcz Eliasza. Nie ma więc innej możliwości przyjęcia Ducha Bożego, jak jedynie przez głęboką pokorę. Potrzeba wręcz dotknięcia ziemi, może nawet upadku, czołgania się po ziemi życia, by doświadczyć Ducha prorockiego. Może w braku pokory tkwi współczesny problem nieskuteczności posługi w Kościele? Poczuliśmy się spokojni, bezpieczni w strukturach, które stworzyliśmy i nagle zaczyna niektórych z nas dotykać cierpienie nieskuteczności i frustracji. Zewnętrzne zmiany nic nie dają. Plany duszpasterskie, dobrze opracowane strategie katechetyczne oraz nowoczesne pomoce dydaktyczne nie przynoszą pożądanych skutków. Zaczynamy się męczyć i Kościół staje się wspólnotą pełną dobrych, ale i zmęczonych ludzi.

            I jeszcze na jedną rzecz z historii Elizeusza warto zwrócić uwagę. Otóż nawet od Eliasza nie zależało przekazanie Ducha proroctwa. On sam nie był dawcą, tylko Bóg jest źródłem duchowej odnowy. Bycie prorokiem jest darmowym darem Boga. Jeśli więc chcemy, by coraz więcej ludzi w Kościele zostało owładniętych Duchem proroczym, by nasza posługa była skuteczna, to potrzebna nam jest teocentryczności, czyli czynienie na nowo Boga ośrodkiem codziennego życia Kościoła. Wydaje się to oczywiste, co więcej może się wydawać, iż Bóg był i jest w centrum. Jednakże gdyby tak było, to nie byłoby tyle frustracji i wspomnianej nieskuteczności.

            Być owładniętym Duchem proroczym,  to patrzeć do przodu i wierzyć w rzeczy niewidzialne. Ludzie Kościoła to ci, którzy widzą to co niewidzialne, a patrząc do przodu widzą dalej i głębiej.

Nowa ewangelizacja wyzwaniem dla współczesnej parafii w Kościele w Polsce. Między teorią a praktyką

 

Znamiennym faktem jest to, iż terminu „nowa ewangelizacja” użył po raz pierwszy Jan Paweł II w homilii,  w Polsce podczas pielgrzymki,  w 1979 roku. Cztery lata później, przemawiając do biskupów Ameryki Łacińskiej, precyzował na czym polega nowość w ewangelizowaniu: „Obchody 500-lecia ewangelizacji nabiorą pełnego znaczenia, jeśli będzie im towarzyszyło nowe zaangażowanie ze strony was jako biskupów, oraz waszych kapłanów i wiernych; zaangażowanie na pewno nie w reewangelizację, lecz nową ewangelizację. Nową w swym zapale, w metodach i przejawach „[1].

 

Drugą wstępną uwagą niech będą istotne słowa abp Rino Fisichellii, Przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Nowej Ewangelizacji, o tym iż „Kościół nie idzie drogą nowej ewangelizacji sprowokowany do tego silnie obecnym sekularyzmem, ale nade wszystko dlatego, że chce być posłuszny i wierny słowu Pana Jezusa, który nakazał mu iść na cały świat i głosić Ewangelię wszelkiemu stworzeniu (Mk 16,15)[2]. Nowa ewangelizacja nie rodzi się więc z lęku, ale jest owocem wiary ludzi tworzących wspólnoty chrześcijańskie. Nowa ewangelizacja pochodzi z otwartości Kościoła na ogień Ducha Świetego.

 

Trzecie założenie. Instrumentum Laboris, watykański dokument przygotowany na Synod Biskupów poświęcony „Nowej ewangelizacji dla przekazu wiary chrześcijańskiej”, jako jeden z podstawowych podmiotów nowej ewangelizacji wymienia parafię. Autorzy dokumentu twierdzą, iż parafia powinna znaleźć się w centrum nowej ewangelizacji[3]. Wspólnota parafialna jest stałą formą życia Kościoła, a jednocześnie słowo parokia oznacza „wędrująca, będąca w drodze poza murami”. Jest więc w rzeczywistości parafii coś stałego (stała forma życia Kościoła) a równocześnie jest w niej czynnik dynamiczny (wykraczania, dążenia poza, przekraczania tego co już jest)[4].

 

1.1 Parochia semper reformanda

            Św. Jan Chryzostom, pisarz chrześcijański z IV w., roztoczył krytyczny obraz Kościoła porównując go do wdowy. Otóż zauważył, że w Piśmie Świetym do Kościoła odnosi się obraz oblubienicy. Cechą relacji oblubienica-oblubieniec jest bycie obdarowywaną oraz ciągłe bycie dla siebie. Teologia nowotestamentalna ukazuje Jezusa–Oblubieńca, który obdarowuje Kościół-Oblubienicę. Św. Jan Chryzostom, po refleksji nad stanem współczesnego mu Kościoła, stwierdził, iż przypomina on bardziej wdowę aniżeli pannę młodą. Wdowę, która w swoim kufrze przechowuje różne pamiątki: naszyjniki, klejnoty i ozdoby, które pochodzą z dawnych czasów, gdy pan młody jeszcze z nią był i  ją obdarowywał. Pamiątki te są dla wdowy powodem jedynie do wspomnień. Przedstawiając tę analogię Autor Homilii do 1 Listu do Koryntian zastanawiał się : czy Kościół nie przypomina takiej wdowy, która nie czuje, że na co dzień otrzymuje prezenty, klejnoty, dary, od swojego Oblubieńca?[5]

            Wydaje się, że można ten patrystyczny obraz odnieść również do współczesnej parafii w Polsce. Gdzie dzisiaj można zauważyć brak relacji Oblubienica-Oblubieniec na poziomie parafialnym?

            Jedną z słabości parafii polskich jest brak świadomości wagi głoszenia kerygmatu. Wiara indywidualnych chrześcijan oraz wspólnota Kościoła rodzą się tam, gdzie głoszony jest kerygmat. Nowa ewangelizacja musi więc postępować w określonym porządku, który nie może być zmieniony, w przeciwnym razie traci dynamikę lub jej po prostu nie ma. Przede wszystkim kerygmat, którego sercem jest prawda o Jezusie Chrystusie. Potem i tylko potem należy ukazać prawa i wymagania Jezusa. Nielogiczne staje się rozpoczynanie od egzekwowania realizacji moralności chrześcijańskiej od tych, którzy nie znają Chrystusa jako Zbawiciela i Pana. Warto zauważyć, iż Bóg wobec Żydów wpierw objawił się jako wyzwoliciel, a dopiero potem jako prawodawca, stąd to głoszenie kerygmatu musi być u początku wtajemniczenia chrześcijańskiego[6].

            W praktyce życia parafialnego zdarza się, iż niektóre osoby kojarzą Kościół z rygoryzmem moralnym albo z ociężałą instytucją. Dzieje się tak dlatego, gdyż wcześniej nie doświadczyły Boga jako zbawiciela. Jean Corbon w swojej książce: Liturgia-Źródło Wody Życia pisze: „Co zatem oznaczało zbawić człowieka? Zrobić mu wykład z teologii? Dać mu prawo moralne, nawet gdyby to było prawo miłości? … A co po tym? Po tym wszystkim pozostaje zasadnicza kwestia, która przygniata człowieka i pozostaje bez realnego rozwiązania: istnieję, ale istnieję dla śmierci, w każdej chwili i chwili ostatniej. Po co więc moralne wzorce i obietnice wzniosłego życia, skoro korzeń tej ponurej tragedii, czyli śmierć, nie zostaje wyrwany? …Gdyby pojawienie się Boga w człowieku nie dotknęło tej głębi, zakpiłby On sobie tylko z niego. Tak właśnie dzieje się z wszystkimi religiami i ideologiami: nie mogąc zażegnać śmierci, proponują człowiekowi, aby przestał o niej myśleć. Natomiast (1 Kor 1,17-25) jest wejście w śmierć. Pojawienie się rzeki wody życia w naszych dziejach to jedyne poważne wydarzenie, ponieważ zderza się ono z naszą śmiercią”[7]. Parafia jest wspólnotą, której Bóg pragnie zwiastować swoją odpowiedź na śmierć. Tą odpowiedzią jest Jezus Chrystus żyjący. On wprowadza do rzeki wody życia poprzez dar Ducha Św. i w ten sposób tworzy w człowieku nowe prawo – Prawo Ducha.

            Powrót do kerygmatu jako początku każdego działania Kościoła jest pierwszym etapem ewangelizacji. Instrumentum Laboris używa sformułowania pierwsze głoszenie[8]. Następnie, przed odpowiedzialnymi za wizję życia parafialnego, staje pytanie o permanentną formację. Zauważmy, iż słabość formacji objawia się tam, gdzie formowani nie podejmują dojrzałych działań ewangelizacyjnych. Dynamizm ewangelizacyjny we współczesnej, polskiej parafii dotyczy głównie księży oraz niewielkiej grupy świeckich związanych z nowymi ruchami i wspólnotami kościelnymi. Chodziłoby więc o przekroczenie problemu zawężenia działalności ewangelizacyjnej Kościoła. Wyjściem z tej sytuacji powinna być taka formacja w parafii, która prowadzi do odkrycia powszechnego powołania do życia radykalizmem ewangelicznym i darami Ducha Świętego. Warto więc, zauważyć – idąc za intuicją Instrumentum Laboris – iż nowa ewangelizacja to permanentny proces formacyjny. Dokument podkreśla role katechumenatu pochrzcielnego, czyli pewnej przemyślanej drogi człowieka ochrzczonego ku dojrzałości chrześcijańskiej[9]. Instrumentum Laboris podpowiada drogę, którą proponują m.in. Obrzędy Chrześcijańskiego Wtajemniczenia Dorosłych[10] i Katechizm Kościoła Katolickiego[11], którego układ treściowy nie jest przypadkowy, ale jest konsekwentną drogą formacji. Interesującym faktem jest to, iż we wspomnianym dokumencie pojawia się propozycja Lectio Divina jako takiego sposobu czytania Pisma Św., które prowadzi do budzenia wiary i jest nie tylko metodą, ale sposobem życia chrześcijańskiego[12]. Wiele współczesnych nowych ruchów i wspólnot kościelnych odkrywa i propaguje określoną formację, która ma swoje etapy np. Szkoły Nowej Ewangelizacji, utworzone w 1980 r. przez meksykańskiego, katolickiego biblistę Jose Prado Flores, posługują się ciekawym planem pastoralnym zatytułowanym Redeptoris Missio; Droga Neokatechumenalna to dosłowne itinerarium życia chrześcijańskiego. Na polskim gruncie program duszpasterski, który objął całe życie chrześcijańskie stworzył m.in. ks. Franciszek Blachnicki.

            Czy jednak nowa ewangelizacja w parafii może oznaczać otwarcie się na jeden ze wspomnianych ruchów kościelnych czy też np. na instytucjonalnej rozbudowie. Wydaje się, że taki ruch nie wystarczy, by mówić o pełnej nowej ewangelizacji. Pozostanie bowiem cała rzesza ludzi, którzy w te projekty nie zaangażują się. Należy więc postawić pytanie: jak objąć ewangelizacją całą parafię? W życiu parafialnym chodzi bowiem nie tyle o to, by wiele się działo, ale o to by tak się działo, iż coraz większa liczba parafian   przechodziłaby następującą drogę:           :

niezewangelizowany ewangelizowany,
zewangelizowany
ewangelizator,
ewangelizator
formator ewangelizatorów.

            1.2 Teologiczna wizja procesu nowej ewangelizacji w parafii i wybrane sposoby jej realizacji.

            Józef Ratzinger, jeszcze przed wyborem na Stolicę Piotrową,   pisząc o nowej ewangelizacji użył ewangelicznego obrazu z przypowieści o ziarnku gorczycy. Papież przypomniał, że Królestwo Boże rozpoczyna się wciąż na nowo od tego znaku. Twierdził, iż Kościół podejmujący nową ewangelizację jest zarówno ziarnkiem gorczycy jak i dużym drzewem. Podjąć nową ewangelizację, według wspomnianego autora, znaczy: nie zadowalać się tym, że z ziarnka gorczycy wyrosło wielkie drzewo Kościoła powszechnego, nie sądzić, że to wystarczy, jeśli w jego listowiu mogą się zagnieździć najróżniejsze ptaki, ale zdobyć się na odwagę rozpoczęcia od nowa, z pokorą — od skromnego ziarenka, pozwalając Bogu zrządzić, kiedy i jak ma się ono rozwinąć (por. Mk 4, 26-29)[13].

            Benedykt XVI zaznacza, że Kościół nigdy nie przerwał ewangelizacji. Każdego dnia sprawuje misterium eucharystyczne, udziela sakramentów, głosi słowo Boże, podejmuje dzieła sprawiedliwości i miłosierdzia. Ta ewangelizacja przynosi owoce: daje światło i radość, wskazuje drogę życia wielu ludziom. Jednakże, mimo ciągłej ewangelizacji prowadzonej przez Kościół, wielka część współczesnej ludzkości nie znajduje w niej Ewangelii, to znaczy przekonującej odpowiedzi na pytanie: jak żyć? Dlatego poszukujemy — poza tą ewangelizacją permanentną, która nigdy nie została i nie może zostać przerwana — nowej ewangelizacji, zdolnej dotrzeć do świata, nie objętego ewangelizacją «klasyczną»[14].

            Odnosząc tę papieską refleksję do parafii można zauważyć, iż potrzeba pewnej strategii duszpasterskiej, która – opierając się na codziennej, systematycznej i długofalowej pracy – pozwoliłaby docierać do ludzi, którzy są obojętni na życie łaską Bożą. Otóż ciekawą odpowiedzią na pytanie, jak objąć ewangelizacją całą parafię, jest projekt ks. P. Periniego, który zainaugurował metodę ewangelizacyjnych komórek parafialnych w parafii św. Eustorgiusza w Mediolanie w 1986 r. Opiera się ona na strukturze małych wspólnot pośredniczących między rodziną a parafią. Komórki – małe grupy złożone najczęściej z osób żyjących w sąsiedztwie – przechodzą określony proces ewangelizacyjny animowany przez duszpasterzy. Ks. Perini postanowił zaangażować świeckich, którzy poprzez chrzest są powołani do głoszenia Chrystusa. Po 25 latach w parafii św. Eustorgiusza istnieje 160 komórek, w których zaangażowanych jest 2 tysiące osób – od młodzieży po seniorów. Idea rozprzestrzeniła się i obecnie komórki ewangelizacyjne funkcjonują w 85 krajach, a Stolica Apostolska zaaprobowała ich działalność dekretem Papieskiej Rady ds. Świeckich[15].

            Wydaje się, że sytuacja wielu polskich parafii, które mają rozwinięte duszpasterstwo grup i wspólnot byłaby czynnikiem sprzyjającym do wprowadzenia sytemu komórek ewangelizacyjnych. Animatorzy, zelatorzy, katechiści i wszystkie aktywne osoby w życiu parafii, to naturalni kandydaci to bycia liderami komórek ewangelizacyjnych w poszczególnych rejonach parafii. Natomiast w parafiach mniej dynamicznych ten system byłby szansą na rozpoczęcie nowej ewangelizacji.

            Jeszcze innym, jednakże powstałym w Polsce, przykładem docierania z ewangelicznym przesłaniem do osób, które nie miały kontaktu z życiem parafialnym lub od niego odeszły, jest działalność Stowarzyszenia Św. Filipa Nereusza z Rudy Śląskiej, które w unikalny sposób, bardzo systematycznie i w ścisłym związku z Kościołem lokalnym, prowadzi sieć świetlic dla dzieci i klubów młodzieżowych. Poprzez prace z dziećmi i młodzieżą członkowie stowarzyszenia weszli w kontakt nie tylko z rodzinami a wręcz z całymi środowiskami zamieszkującymi familoki. Wychowawcy, doświadczając granic działań pedagogicznych, psychologicznych i materialnych,   sami weszli na głębię drogi wiary, a potem zaprosili na nią rodziny z którymi pracują. Wobec wielkości zła na które natrafili w pracy z rodzinami, odkryli Ducha Świętego, który jest początkiem i źródłem wszelkiej nadziei i każdej prawdziwej odnowy[16].

            Wszystko rozpoczęło się od preewangelizacji, która polegała na nawiązaniu kontaktów i wzajemnym poznaniu się. Pedagodzy i psycholodzy musieli przekroczyć swój profesjonalizm i porzucić bezpieczne granice. Ten pierwszy, długoletni proces doprowadził do rekolekcji kerygmatycznych na których wiele osób odkryło Boga jako zbawiciela i Pana. Bóg czynił cuda odnawiając życie najuboższych rodzin i samych wychowawców-profesjonalistów. Do dnia dzisiejszego trwa tam permanentna formacja i powstało środowisko ludzi, którzy odzyskując wolność, doświadczając Boga jako zbawiciela, stali się dla innych ewangelizatorami. Natomiast wychowawcy-ewangelizatorzy odkryli niezwykle ważną prawdę. Otóż okazało się, że ich ewangelizacja nie polega na „zaniesieniu Boga tym, którzy Go nie mają”, ale na odkryciu, że On tam już jest – wśród najuboższych.

            Budowanie więzi i głoszenie kerygmatu doprowadziły do powstania swoistych komórek ewangelizacyjnych. Ludzie ubodzy gromadzą się pod przewodnictwem księdza na spotkaniach biblijnych, co umacnia ich życie rodzinne, a także staje się przyczynkiem odnowy moralnej i religijnej środowiska w którym żyją. Ich mieszkania które były wcześniej miejscami, gdzie wydarzała się przemoc, gdzie nadużywano alkoholu, gdzie padały przekleństwa, teraz stają się miejscami modlitwy i spotkań biblijnych.

            Świadectwem o specyficznym działaniu Stowarzyszenia Św. Filipa Nereusza jest film, który powstał w lipcu 2012 r. zawierający sześć świadectw osób, których miłość Boża i ludzka solidarność nieustannie ratuje i uzdalnia do życia.

            Pod wpływem tego, co dzieje się w Rudzie Śląskiej, arcybiskup Wiktor Skworc, metropolita katowicki, skierował sześciu księży do wyłącznej pracy wśród najuboższych mieszkańców swoje diecezji. Wspomniani kapłani prowadzą projekt ewangelizacyjny zatytułowany „Światło w familoku” w ścisłej współpracy ze Stowarzyszeniem Św. Filipa Nereusza[17]. Do wspomnianych działań włączyły się także Siostry Misjonarki Miłości od bł. Matki Teresy z Kalkuty. Również w Trójmieście, we wrześniu br., zostały przeprowadzone pierwsze rekolekcje kerygmatyczne dla osób ubogich, które zakończyły się uformowaniem grupy, która rozpoczyna spotkania biblijne i stałą formację. Ubodzy są kamieniem węgielnym Kościoła, dlatego też nowa ewangelizacja powinna rozpocząć się od nich i być prowadzona z nimi.



[1] Jan Paweł II, Przemówienie do zgromadzenia Rady Episkopatu Ameryki Łacińskiej, Port-au-Prince, Haiti (9 marca 1983) III: AAS 75 (1983), 778.

[2] R. Fisichella, Konferencja wygłoszona podczas Kongresu Nowej Ewangelizacji w Kostrzynie, w dniu 28 lipca 2012 r., <http://nowaewangelizacja.org/abp-rino-fisichella-konferencja-wygloszona-podczas-kongresu-nowej-ewangelizacji/>, (2012-10-09).

[3] Synod Biskupów. XIII Zwyczajne Zgromadzenie Ogólne, Nowa Ewangelizacja dla przekazu wiary chrześcijańskiej. Instrumentum Laboris, Watykan 2012, 107.

[4] Por. L. Slipek, Parafia jakiej pragnę, Warszawa 2001, s. 22.

[5] Por. św. Jan Chryzostom, Homilie do I Listu do Koryntian 36, PG 61, 310-313.

[6] Por. J. Kudasiewicz, Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii”(1Kor 9,16).Materiały z Duszpasterskich Wykładów Akademickich KUL 30-31 sierpnia 2001. Lublin 2002, s.27-46.

[7] J. Corbon, Liturgia-Źródło Wody Życia, przeł. A. Foltańska, Poznań 2005, s. 44-45

[8] Por. Instrumentum Laboris, 139.

[9] Por. Tamże, 134

[10] Obrzędy Chrześcijańskiego Wtajemniczenia Dorosłych. Dostosowane do zwyczajów diecezji polskich, Katowice 2007.

[11] Por. Instrumentum Laboris, 102; I. Gargano, Lectio Divina. Wprowadzenie, przekł. Ł. Piątek, Kraków 2001.

[12] Por. Instrumentum Laboris, 97.

[13] Por. J. Ratzinger, Nowa Ewangelizacja, http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WR/inne/ratzinger_ewangelizacja.html, (2012-10-09).

[14] Por. Tamże.

[15] Jak ewangelizować? Przez system komórek parafialnych, < http://gosc.pl/doc/1188599.Jak-ewangelizowac-Przez-system-komorek-parafialnych> (2012-10-07); G. Macchioni, Ewangelizacja w parafii. Metoda „komórek”, przekł. K. Kotońska, K. Skorulski, Kraków 1997.

[16] Zob. Świetlica jako środowisko terapeutyczne. Wydanie specjalne miesięcznika Remedium, Red. A. Karasowska, A. Szulirz, Warszawa 2011.

[17] Por. P. Łazarski, Światło w familoku, <http://katowice.gosc.pl/doc/1284466.Swiatlo-w-familoku>, (2012-10-09).

Uratowani z potrzasku, czyli kilka słów o Triduum Paschalnym




Gdynia, 2012.04.04

        W jednym z Midraszy znajduje się opowiadanie o gołębicy, która została zaatakowana przez drapieżnego ptaka. Chciała schronić się w szczelinie skalnej, z której wyłonił się kąsający wąż. Gołębica znalazła się w potrzasku, w sytuacji wydawałoby się bez wyjścia. Opisana scena została wykorzystana do zilustrowania dramatycznego położenia, w którym znaleźli się Izraelici uciekający z Egiptu. Oni również byli w potrzasku, kiedy za sobą mieli goniących ich Egipcjan, a przed sobą morze i właśnie wtedy doświadczyli mocy Boga, który ratuje i wyprowadza na wolność mimo sytuacji, która wydawałaby się bez wyjścia. Uratowanie z potrzasku, to tło świętowania Triduum. Jezus umiera i zmartwychwstaje, by podać rękę człowiekowi, który znalazł się w potrzasku śmierci. Ta śmierć dotyka naszych nadziei, marzeń, zdrowia i wielu innych dziedzin życia. Ciągle jesteśmy w potrzasku – to stan człowieka po wydarzeniu grzechu pierworodnego.

        Triduum Paschalne to przejście Boga przez potrzask ludzki. Dzieje się to w Liturgii, która pozwala nam wejść w rzekę, którą stanowi dzieło Jezusa Chrystusa. Ono jest tak wielkie, że trwa do dzisiaj właśnie poprzez Liturgię. Św. Leon Wielki miał zwyczaj w swoich homiliach potarzać słowo „dzisiaj” i np. w Wielki Piątek zwykł mówić „dziś Pan oddał za nas życie”, a w Wielkanoc: „dzisiaj Pan zmartwychwstał”. Owo „dzisiaj” wybrzmiewa przejmująco podczas Mszy Wieczerzy Pańskiej w Wielki Czwartek, gdy celebrans wypowiada słowa Pierwszej Modlitwy Eucharystycznej mówiąc: „On to w dzień przed swoją Meką, to jest dzisiaj”. W tajemniczy sposób dzieją się więc wydarzenia Boże i człowiek, jeśli powie: „wierzę” , może doświadczyć ich mocy. Liturgia jest więc wydarzeniem, które ma moc dać nam wolność mimo bycia w potrzasku.




List ks. proboszcza na Kolędę 2011-2012

 

Gdynia, Grudzień 2011 r.

Drodzy Parafianie

       Podczas Mszy św. odpustowej, 6 grudnia 2011 r. przedstawiciele grup, wspólnot i dzieł powstałych w naszej parafii przynieśli w procesji do ołtarza symboliczne róże. Owe kwiaty wypełniły wielki wazon. Kiedy patrzyłem na tę scenę, dziękowałem Bogu za wielu wspaniałych ludzi tworzących naszą parafię. Jest nas wielu i różnimy się, tak jak różnego koloru były owe róże, a jednak stanowimy jedno Ciało-Kościół. Woda, którą wlano do wazonu stała się dla mnie symbolem Ducha Świętego, który ożywia i nie pozwala od razu zginąć i zwiędnąć. Ta woda stała się znakiem świeżości i nowości życia człowieka.

       Parafianie, jak słyszeliśmy podczas rekolekcji adwentowych, to ludzie którzy żyją inaczej, jak na obczyźnie, to ludzie nowi i inni. Żyją w świecie, ale inaczej niż świat. Mamy nauczyć się poprzez życie w parafii tęsknic za Bogiem, za pełnią życia, które jest w niebie i w ten sposób pokazać światu, że jesteśmy wolni i nowi. Zastanawiam się, czy tak żyjemy? Czy w nas – chrześcijanach widoczna jest nowość, świeżość, czy jesteśmy znakiem innego świata dla ludzi niewierzących? Chodzi o zwyczajne rzeczy np. o: serdeczność, uczciwość, przebaczenie, o kulturę słowa, trzeźwość, modlitwę i wiarę w moc sakramentów? W czym jest istota nowości chrześcijaństwa, w czym jesteśmy inni od tych, którzy nie wierzą w Jezusa Chrystusa? To podstawowe pytania w życiu katolika. Ciekaw jestem jak rozumiecie wyjątkowość wiary w Jezusa? Wydaje mi się, że odpowiedzenie na te pytania jest niesłychanie ważne. Może uda nam się porozmawiać o tym na Kolędzie? Chętnie porozmawiam z każdym i z każdą z Was o tym, gdzie i jak szukać źródła nowości – Wody Życia, która nie pozwala nam zwiędnąć, lecz czujnie czekać na spotkanie z Bogiem, gdy nasze ziemskie dni się wypełnią?

       Drugą sprawą o której chcielibyśmy, jako duszpasterze, porozmawiać z Wami podczas Kolędy, to odwiedziny figury Totus Tuus (czyli Cały Twój) w chylońskich domach. Jak zapewne wielu z Was wie, od maja 2011 r., po beatyfikacji Jan Pawła II, rozpoczęła się pielgrzymka po naszych domach dwóch figur przedstawiających Najświętszą Maryje Pannę i Jana Pawła II. Ciekawi jesteśmy Waszych wrażeń i refleksji po wspomnianej wizycie. Każda rodzina i każdy mieszkaniec miał lub będzie miał okazję, by przez jedną dobę gościć wspomnianą figurę, do której dołączony jest modlitewnik. Czas nawiedzin ma być czasem wspólnej, rodzinnej i sąsiedzkiej modlitwy, czasem zobaczenia w Maryi i Janie Pawle II, ludzi w których ciągle była nowość i świeżość życia. Karol Wojtyła, zarówno jako młody chłopiec jaki i jako chory i sędziwy mężczyzna, zawsze nosił w sobie tajemnicę nowości i świeżości. Ufam, że Jego odwiedziny w naszych domach w znaku figury Totus Tuus, pomogą nam w odkryciu tej tajemnicy.

        O tym wszystkim odważnie porozmawiajmy na Kolędzie.

 

 

Ks. Jacek Socha

/proboszcz/

Duchowość śpieszącego się księdza

 

 

        „Nie ma nic ważniejszego dla człowieka, aniżeli determinacja w opanowaniu pośpiechu”. Słowa Henry Thoreau, amerykańskiego pisarza z XIX wieku, szczególnie dzisiaj nabierają ogromnego znaczenia. Wydaje się, że w sposób szczególny mogą zostać zaadresowane do współczesnych księży. Warto jednak zauważyć, że pośpiech w życiu każdego człowieka nie jest pierwszym źródłem zagrożenia w przeżywaniu powołania, ale jest skutkiem nieporządku w innych dziedzinach życia. W poniższej, krótkiej refleksji, którą oparłem głównie na myśli Ronalda Rolheisera, chciałbym przyjrzeć się temu zjawisku.

         Stwierdzenie, iż w XXI wieku śpieszymy się w chory sposób wydaje się oczywiste. Wrażliwy i mądry ks. Henri Nouwen opisuje powyższe zjawisko z dużą wnikliwością: ” Cechą charakterystyczną codzienności jest to, że jesteśmy ciągle czymś zajęci. Człowiek współczesny doświadcza, iż jego dzień wypełnia wiele spraw do zrobienia, ludzi z którymi musi się spotkać, projekty, które musi skończyć, listy które musi napisać, rozmowy telefoniczne które musi wykonać i zadania które musi podjąć. Nasze życie sprawia wrażenie przepełnionej walizki, której nie można domknąć. A jednocześnie mamy wrażenie, że ciągle nie możemy zrealizować planów. Istnieje poczucie niedokończonych zadań, niewypełnionych obietnic i niepodjętych propozycji. Ciągle jest coś, o czym powinniśmy pamiętać, by to zrobić lub o czymś powiedzieć. Nieustannie są ludzie z którymi jeszcze powinniśmy porozmawiać lub się spotkać. Chociaż jesteśmy tak zajęci, mamy ciągle odczucie, iż nie wypełniamy do końca swoich obowiązków i zadań.” Tak pisał holenderski ksiądz reflektując nad swoim życiem. Można to spuentować stwierdzeniem: ciągle się śpieszymy.
        Co jest takiego złego w śpieszeniu się? Każdy, kto się śpieszy może odpowiedzieć tak: pośpiech wywołuje: napięcie, podwyższone ciśnienie, wypadki samochodowe i okrada nas ze zdolności doświadczania danej chwili. Z perspektywy życia duchowego możemy powiedzieć, iż pośpiech jest przeszkodą w duchowym wzroście. Donald Nicholl, brytyjski, dwudziestowieczny historyk i teolog katolicki, idzie dalej w refleksji nad pośpiechem i twierdzi, iż: „pośpiech jest formą przemocy w przeżywaniu czasu”. Nicholl dodaje, iż istnieje forma chciwości polegająca na przywłaszczeniu czasu, który należy do Boga. Można zapytać jak to się dzieje? Jaki jest związek miedzy chciwością a pośpiechem? Otóż, bardzo często chciwość kojarzymy jedynie z sprawami materialnymi. Jednakże chciwość związana jest również z innymi rzeczywistościami. W życiu wielu z nas przybiera ona bardziej subtelną formę aniżeli ta w bożonarodzeniowym opowiadaniu Dickensa, w której jej bohater-skąpiec, poprzez swoją chciwość pieniędzy, stawał się przyczyną niesprawiedliwości . Okazuje się bowiem, iż bardziej od pieniędzy ludzie pragną doświadczenia. Wydaje się czasami, iż my-ludzie chcielibyśmy „wypić” cały świat. Chcielibyśmy podróżować do wszystkich miejsc, nic nie stracić, poczuć wszystko i niczego nie przegapić. Chcemy chwycić wiele rzeczy w jednym momencie. Chcemy posiadać wrażenia i doświadczenia dlatego, że pragniemy wielu rzeczy. Chcemy: wiedzy, sensacji, osiągnięć, pozycji i wielu innych spraw. Jesteśmy chciwi na inny sposób, aniżeli byli chciwi nasi przodkowie. Jednakże chciwość działa tak samo, choć w innej formie. Dla wielu z nas problemem jest nie to, że chcemy skonsumować zbyt wiele jedzenia czy napoju, ale to, że chcemy mieć zbyt wiele doświadczeń. Śpieszymy się ciągle, gdyż jesteśmy niespokojni i nienasyceni w kosztowaniu życia. Jest to ten rodzaj pośpiechu, który subtelnie wypływa z chciwości, a który jest gwałtem na sposobie przeżywania czasu i staje się przeszkodą we wzroście w świętości.
Są oczywiście inne rodzaje pośpiechu, które wynikają ze zwyczajnych obowiązków i okoliczności naszego życia. Niemal każdy w swoim podejściu do pracy doświadcza zbyt wielu rzeczy i musi żonglować z wyzwaniami w pracy, a prócz tego musi balansować w relacjach rodzinnych, kościelnych, szkolnych i w wielu innych . Walczymy codziennie z setkami spraw: z płaceniem rachunków, pracami domowymi, chorobami, niechcianymi naprawami, przygotowaniami posiłków, z odwiedzinami w urzędach, z niezliczonymi sprawami, które zabierają nam tak wiele czasu. Wszystko to sprawia, iż czas zaczyna być zbyt krótki.
        Ewangelia mówi nam, że nawet Jezus śpieszył się i bywał tak zajęty, iż nie miał czasu na to, by coś zjeść. Myślę, że nas to nie dziwi. Jest więc taki pośpiech, który nie ma nic wspólnego z chciwością. Czasami musimy się śpieszyć, by po prostu wypełnić swoje powołanie i ów pośpiech nie jest przeszkodą na drodze do świętości. Jeden z nieżyjących już gdańskich kapłanów miał świadomość, że nie będzie długo żył, dlatego śpieszył się w kapłańskim posługiwaniu. Jednakże trzeba być uważnym, by zbytnio nie racjonalizować pośpiechu. Bóg nie popełnił błędu stwarzając czas. Stwórca dał nam go wystarczająco dużo. Gdy zbyt często się śpieszymy i nasz pośpiech trwa zbyt długo, wtedy zawsze kończy się to przemocą na czasie, na nas i na naszym zdrowiu fizycznym, psychicznym i duchowym.

 

 

Ks. Jacek Socha

Słowo księdza proboszcza do członków wspólnot neokatechumenalnych

1. W związku z rozpoczęciem głoszenia katechez w naszej parafii (od 6 listopada 2011 r.) proszę wszystkie wspólnoty o zaangażowanie się w zaniesienie zaproszeń do tutejszych parafian. Proszę, byście dotarli do wszystkich, którzy mieszkają na terenie tej parafii. Odwagi! Nie bójcie się iść tam, gdzie mogą Was nie przyjąć. Idźcie z miłością do każdej osoby, pukajcie do drzwi każdego mieszkania. Proszę również, by każda osoba będąca już we wspólnocie podjęła, w czasie do 6 listopada, godzinną adorację Najświętszego Sakramentu w intencji ekipy głoszącej i tych, których Pan powołuje do słuchania katechez. Wierzę, że adoracja którą od ponad roku podjęliśmy w dolnym kościele już owocuje wieloma łaskami. Ufam, że również modlitwa adoracyjna w związku z katechezami wyda plon stokrotny.
 

2. Zbliża się nasze święto parafialne – odpust św. Mikołaja. W związku z tym będziemy gościli niezwykle ciekawego kaznodzieję- Ojca Pawła Kozackiego, przeora dominikańskiego z Krakowa, który przez wiele lat był redaktorem miesięcznika „W drodze”. Każdą osobę ze wspólnot proszę o uczestnictwo w rekolekcjach przed odpustem (niedziela, poniedziałek) oraz w sumie odpustowej – 6 grudnia o 18.30. Wasz udział w tych wydarzeniach będzie z pożytkiem duchowym dla każdej osoby, jak również będzie to forma budowania jedności wewnątrzparafialnej, na czym bardzo mi zależy.
Mam marzenie, by działalność wszystkich wspólnot i grup w naszej parafii była jak wielki bukiet różnych kwiatów, jeden a jednocześnie różnorodny, stąd w procesji z darami podczas sumy odpustowej, reprezentant każdej z nich przyniesie swój kwiat, który z innymi stworzy piękny bukiet.
W związku z powyższym nie będzie Eucharystii we wspólnotach w sobotę, 3 grudnia.
 
3. Jak widzicie, coraz więcej dzieje się w domu parafialnym. Jest coraz więcej osób korzystających z pomieszczeń w tym budynku. Na dniach zostaną wymienione kolejne okna, zmieniliśmy już część grzejników. Proszę więc, zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym, byście zatroszczyli się o zamykanie drzwi, gaszenie świateł i oszczędzanie ogrzewania. To nasza wspólna sprawa. Dom parafialny ma ok. 500 m2, to bardzo dużo, dlatego też rachunki za energię, wodę i ogrzewanie są wysokie. Miejcie to na uwadze.

Pozdrawiam w Panu
Ks. Jacek Socha
/proboszcz/
« Starsze posty Nowsze posty »