Kiedy Eucharystia jest dobrze przygotowana i uczestnicy celebrują ją z wiarą,  czerpiąc z niej obficie, zarówno ze stołu Słowa jak i stołu eucharystycznego oraz budując wspolnotę wiernych,  to objawia się ona jako „dotyk Boga”.  

    Brenda Peterson napisała kiedyś esej zatytułowany: „Pochwała skóry”. Wspomina o tym, że w pewnym momencie życia cierpiała na bolesne wysypki skórne. Żaden lekarz nie mógł jej pomóc. Pewnego dnia jej babcia zobaczywszy chorobę wnuczki powiedziała: „Skóra musi być dotykana!” i zaczęła robić regularne masaże skóry, a te dały piękny efekt i przywróciły zdrowie. Babcia Peterson miała rację: skóra musi być dotykana! Bóg wie o tym lepiej niż ktokolwiek i to dlatego Jezus dał nam Eucharystię. We Mszy Świętej zostaje dotknięta „skóra” człowieka. Eucharystia nie jest abstrakcją, nie jest ideą teologiczną, moralnym nakazem, filozofią, nie jest nawet jedynie intymnym słowem. To „Coś” bardzo wcielonego, to uścisk, pocałunek, coś szokująco fizycznego, prawdziwa obecność na głębokim poziomie, którego nie wyobrażała sobie stara metafizyka.


    Św. Paweł i starożytni chrześcijanie rozumieli Eucharystię jako tak rzeczywistą, tak fizyczną i tak bliską, że otoczyli jej sprawowanie zasadami prywatności, szacunku i powściągliwości. Przez kilka stuleci wczesny Kościół miał praktykę, nadal częściowo zachowywaną w niektórych wspólnotach i ruchach kościelnych, którą nazywano DISCIPLINE ARCANI. Polegała ona na tym, że ​​nikt, kto nie był ochrzczony lub nie żył  we wspólnocie Kościoła, nie mógł uczestniczyć w Eucharystii, poza liturgią Słowa, a chrześcijanie, którzy zostali w pełni wtajemniczeni nie mogli rozmawiać z obcymi o Eucharystii. Celem tej dyscypliny nie było stworzenie tajemnicy, aby przyciągnąć ludzi poprzez ciekawość. Przeciwnie. Chodziło raczej o to, że Eucharystia jest tak intymnym aktem, że przyzwoitość i  szacunek wymagają wcześniejszego wtajemniczenia. Nie rozmawiamy przecież z obcymi o tym, co intymne.
    Andre Dubus, eseista i powieściopisarz, napisał niegdyś piękną apologię tego,  dlaczego regularnie chodził na Eucharystię mimo, że jego otoczenie nie rozumiało tego zwyczaju: „Dziś rano otrzymałem Sakrament,  w który nadal wierzę: o siódmej piętnaście kapłan wzniósł hostię, potem kielich i wypowiedział słowa rytuału, a chleb stał się Ciałem, wino stało się Krwią, a po kilku minutach umieściłem na języku smak przebaczenia i miłości…”.  
     Skórę leczy się przez dotknięcie, a serce człowieka poprzez Eucharystię.

 

(Tekst oparty na artykule R. Rolheisera, Eucharist as Touch)