Gdynia Chylonia ul. św. Mikołaja 1, tel. 58 663 44 14

Miesiąc: kwiecień 2014

Kanonizacja jak kopnięcie

            Św. Piotr gdy został umieszczony w więzieniu, skuty łańcuchami został uwolniony przez anioła, który „trącił go w bok” (dosłownie uderzył, a nawet kopnął). Dzisiaj otrzymaliśmy w Kościele powszechnym wystawienników – aniołów, których życie na ziemi i w niebie jest jak uderzenie-kopnięcie w bok, byśmy uwierzyli, że Bóg o nas nie zapomniał i jesteśmy dla Niego ważni.

Noc pamięci i moc wydarzeń – Wigilia Paschalna

       Jezus zmartwychwstał, by nikt nie został zapomniany. Śmierć nie ma już absolutnej władzy unicestwiania życia ludzkiego. Bóg jest mocniejszy od śmierci. Noc Paschalna, w tym roku, stała się dla mnie nocą pamięci Boga i nocą pamięci Kościoła. Wspomniałem w homilii o dwóch osobach, które nie chciały zapomnieć swoich bliźnich, a przez to żyły mocno tajemnicą zmartwychwstania. Pierwszą z nich jest papież Franciszek. Czytałem w tych dniach książkę Nello Scavo „Lista Bergoglio. Ocaleni przez Franciszka w czasach dyktatury” na temat jego działalności na rzecz prześladowanych przez reżym wojskowy w Argentynie, na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX. Ks. Bergoglio zorganizował wtedy sieć pomocy ratując w ten sposób wiele osób. Drugą osobą był O. Frans van der Lugt, holenderski jezuita. Żył i zginął w syryjskim mieście Homs. Kiedyś to miasto, przed wojną domową , liczyło milion ludzi. Dzisiaj mieszka tam 500 tys. ludzi. W tym mieście było 60 tys. chrześcijan dzisiaj jest tam ich 70. Dzieją się w tym miejscu makabryczne rzeczy i świat wydaje się, że zapomniał o tym kraju rozdartym konfliktem. O. van der Lugt postanowił zostać do końca z syryjskimi muzułmanami i chrześcijanami. Chciał o nich pamiętać. Prowadził internat dla młodzieży z upośledzeniem umysłowym, potem szpital dla rannych i chorych. Był jedynym księdzem w tym mieście. Tuż przed śmiercią pisał: „Ludzie nie mają nic do jedzenia. Nie ma nic bardziej bolesnego niż widok matki, która zbiera z ulicy resztki, by nakarmić dzieci. Nie mogę zaakceptować, że ludzie umierają z głodu. Kochamy życie i chcemy żyć”. Wkrótce po tym oświadczeniu , w poniedziałek, 7 kwietnia 2014 r. zginął z rąk dwóch zamaskowanych ludzi z bronią.

       W tym roku zauważyłem, że dojrzeliśmy, jako parafia,  w przeżywaniu Triduum Paschalnego. Wszystko było dobrze przygotowane, piękne, harmonijne i odświętne. To było rzeczywiście Święto Świąt. Ufam, że Bóg przeszedł przez wiele serc. Po co się starać o dobrą liturgię w parafii? PO TO, BY RZEKA ŻYCIA NAS PORWAŁA, BY PAN MOGŁ NAS ZBAWIĆ. Tak pisze o tym Jean Corbon w swojej książce: Liturgia-Źródło Wody Życia: „Co zatem oznaczało zbawić człowieka? Zrobić mu wykład z teologii? Dać mu prawo moralne, nawet gdyby to było prawo miłości? … A co po tym? Po tym wszystkim pozostaje zasadnicza kwestia, która przygniata człowieka i pozostaje bez realnego rozwiązania: istnieję, ale istnieję dla śmierci, w każdej chwili i chwili ostatniej. Po co więc moralne wzorce i obietnice wzniosłego życia, skoro korzeń tej ponurej tragedii, czyli śmierć, nie zostaje wyrwany? …Gdyby pojawienie się Boga w człowieku nie dotknęło tej głębi, zakpiłby On sobie tylko z niego. Tak właśnie dzieje się z wszystkimi religiami i ideologiami: nie mogąc zażegnać śmierci, proponują człowiekowi, aby przestał o niej myśleć. Natomiast (1 Kor 1,17-25) jest wejście w śmierć. Pojawienie się rzeki wody życia w naszych dziejach to jedyne poważne wydarzenie, ponieważ zderza się ono z naszą śmiercią”.

          Coś z wydarzeń: Nowa parafianka, dziewczynka z podstawówki namawiana przez mamę, by pójść na Wigilię Paschalną odpowiedziała: „mamo jeśli, jak mówisz, jest to tak ważne wydarzenie, to powinny być tej nocy fajerwerki”. Zdziwiła się i ona, i mama, gdy podczas procesji rezurekcyjnej na niebie pojawiły się fajerwerki na cześć Zmartwychwstałego.

Ucałować swój Krzyż – Wielki Piątek

      Adoracja krzyża w starożytnym kościele w Wielkim Piątek była podobna w swej wymowie do aktu przyjęcia Komunii Św. Było to więc, i tak jest do dzisiaj, coś wielkiego i wzniosłego. W tym roku odkryłem jeszcze inni ważny aspekt gestu adoracji krzyża, chodzi o przyjęcie swojego krzyża życia , o ucałowanie swojej historii. To chyba trudniejsze od adoracji krzyża jezusowego.

Mandatum – Wielki Czwartek

     Czytając książkę Mandatum autorstwa bp. G. Rysia uświadomiłem sobie, iż gest obmycia nóg podczas Mszy św. Wieczerzy Pańskiej może mieć posmak czegoś teatralnego i nie prowadzić do poddania się myśli, która miał Jezus Chrystus w swym sercu, gdy obmywał nogi uczniom podczas Ostatniej Wieczerzy. W tym roku zaproponowałem księżom i siostrom, abyśmy poprosili o zgodę na obmycie nóg czy też rąk ludzi będących uczestnikami Liturgii. Okazało się to bardzo potrzebne i ważne. Był to nie tylko gest pojednania z osobą posługującą, ale i z tymi których reprezentowała: z Bogiem i z bliźnimi, nawet z tymi których już nie można spotkać. Wiele osób miało łzy w oczach. Nie umawialiśmy się wcześniej, kto gdzie pójdzie, ale ja dotarłem do wielu osób z którymi Bóg chciał, bym się przez ten gest pojednał. Znów przeżyłem moc znaków i gestów w Liturgii.

Trudna czułość Boga

   Prowadziłem wielkopostny dzień skupienia dla trójmiejskiego oddziału Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich. Na kanwie łukaszowego opisu spotkania Jezusa z Zacheuszem odkrywaliśmy wiele prawd o Bogu. Temat czułości Boga nasunął mi wspomnienie wykładu i rozmowy z 2007 r. Otóż w Jerozolimie wraz z grupą polskich księży miałem okazję spotkać rabina Hartmana. Mówił o wierze w kontekście Holokaustu i stwierdził, że w teologii żydowskiej podkreśla się  wybranie tego narodu do bliskości z Bogiem do tego stopnia, iż nie widzą oni potrzeby Jezusa Chrystusa, z drugiej strony dodał, iż doświadczenie zła w postaci Holokaustu zachwiało wiarą wielu żydów w tę bliskość Boga. Uświadomiłem sobie jak niezwykłym dziełem Bożym było Wcielenie bardzo Bóg i bliska obecność w doświadczaniu przez człowieka zła. On JEST i zstąpił do piekieł. Pamiętam, że zadałem wtedy rabinowi pytanie: czy nie uważa że Bóg może być solidarnym z człowiekiem w ludzkim cierpieniu poprzez solidarność drugiego człowieka (patrz św. Maksymilian Kolbe)? Dla Hartmana to pytanie wydawało się niebezpiecznym, gdyż może umniejszać cierpienie ludzi.

            Coś z wydarzeń: Drugi raz wyruszyłem na Długodystansową Drogę Krzyżową z Gdyni na Kalwarię Wejherowską. Mszę św. sprawowałem o czwartej rano, a potem wyjście. Szliśmy ponad 30 kilometrów w ciszy, było nas około siedemdziesięciu osób. Podzieleni na małe grupy rozważaliśmy Mękę Pańską na podstawie tekstu bp G. Rysia, na kanwie Psalmu 22. Została mi w pamięci refleksja dotycząca stacji VI. Chusta Weroniki to „płachta na byka”. Tym bykiem jest zło, czasami przerażające. Mała chusta i małe dobro pokonują wielkiego byka.

Rekolekcje parafialne ze Słowem, które ma moc

            W tym roku rekolekcje wielkopostne w Św. Mikołaju poprowadził zespół osób: Siostry Misjonarki ze swoją wspólnotą, dwa małżeństwa z Kościoła Domowego i ksiądz.

            Co było ważne dla mnie w ich przepowiadaniu?:

1. Ewangelia o Łazarzu. Pierwszy raz dotarła do mnie prawda, iż Jezus wskrzesił również Marię i Martę. On nosiły w sobie śmierć, która zabijała ich zaufanie do Boga: „Panie gdybyś tu był”. Jezus opóźnił swoje przyjście, by ich śmierć się ukazała. Wskrzeszenie Marii i Marty było tak samo ważne, jak i wskrzeszenie Łazarza.

2. „Poznacie prawdę a prawda was wyzwoli”. Co jest prawdą o mnie? Czy to,  co mówią inni? Czy to, co sam o sobie myślę? Najgłębszą prawdą o mnie jest to, co mówi o mnie Bóg. Tylko ta prawda mnie wyzwala. W kontekście tej myśli Siostra Basia przytoczyła swoje doświadczenie z Argentyny. Podczas swojego misyjnego pobytu postawiła sobie pytanie: jak zwracać się do pewnego transeksualisty, którego spotykała stojącego na ulicy. Pytała oto Boga podczas modlitwy i tekst który stał się dla niej odpowiedzią brzmiał: „Tyś jest mój Syn umiłowany w Tobie mam upodobanie”. Bycie dzieckiem Boga jest czymś pierwotnym, może nawet pierwotniejszym aniżeli płeć.