Jezus zmartwychwstał, by nikt nie został zapomniany. Śmierć nie ma już absolutnej władzy unicestwiania życia ludzkiego. Bóg jest mocniejszy od śmierci. Noc Paschalna, w tym roku, stała się dla mnie nocą pamięci Boga i nocą pamięci Kościoła. Wspomniałem w homilii o dwóch osobach, które nie chciały zapomnieć swoich bliźnich, a przez to żyły mocno tajemnicą zmartwychwstania. Pierwszą z nich jest papież Franciszek. Czytałem w tych dniach książkę Nello Scavo „Lista Bergoglio. Ocaleni przez Franciszka w czasach dyktatury” na temat jego działalności na rzecz prześladowanych przez reżym wojskowy w Argentynie, na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX. Ks. Bergoglio zorganizował wtedy sieć pomocy ratując w ten sposób wiele osób. Drugą osobą był O. Frans van der Lugt, holenderski jezuita. Żył i zginął w syryjskim mieście Homs. Kiedyś to miasto, przed wojną domową , liczyło milion ludzi. Dzisiaj mieszka tam 500 tys. ludzi. W tym mieście było 60 tys. chrześcijan dzisiaj jest tam ich 70. Dzieją się w tym miejscu makabryczne rzeczy i świat wydaje się, że zapomniał o tym kraju rozdartym konfliktem. O. van der Lugt postanowił zostać do końca z syryjskimi muzułmanami i chrześcijanami. Chciał o nich pamiętać. Prowadził internat dla młodzieży z upośledzeniem umysłowym, potem szpital dla rannych i chorych. Był jedynym księdzem w tym mieście. Tuż przed śmiercią pisał: „Ludzie nie mają nic do jedzenia. Nie ma nic bardziej bolesnego niż widok matki, która zbiera z ulicy resztki, by nakarmić dzieci. Nie mogę zaakceptować, że ludzie umierają z głodu. Kochamy życie i chcemy żyć”. Wkrótce po tym oświadczeniu , w poniedziałek, 7 kwietnia 2014 r. zginął z rąk dwóch zamaskowanych ludzi z bronią.

       W tym roku zauważyłem, że dojrzeliśmy, jako parafia,  w przeżywaniu Triduum Paschalnego. Wszystko było dobrze przygotowane, piękne, harmonijne i odświętne. To było rzeczywiście Święto Świąt. Ufam, że Bóg przeszedł przez wiele serc. Po co się starać o dobrą liturgię w parafii? PO TO, BY RZEKA ŻYCIA NAS PORWAŁA, BY PAN MOGŁ NAS ZBAWIĆ. Tak pisze o tym Jean Corbon w swojej książce: Liturgia-Źródło Wody Życia: „Co zatem oznaczało zbawić człowieka? Zrobić mu wykład z teologii? Dać mu prawo moralne, nawet gdyby to było prawo miłości? … A co po tym? Po tym wszystkim pozostaje zasadnicza kwestia, która przygniata człowieka i pozostaje bez realnego rozwiązania: istnieję, ale istnieję dla śmierci, w każdej chwili i chwili ostatniej. Po co więc moralne wzorce i obietnice wzniosłego życia, skoro korzeń tej ponurej tragedii, czyli śmierć, nie zostaje wyrwany? …Gdyby pojawienie się Boga w człowieku nie dotknęło tej głębi, zakpiłby On sobie tylko z niego. Tak właśnie dzieje się z wszystkimi religiami i ideologiami: nie mogąc zażegnać śmierci, proponują człowiekowi, aby przestał o niej myśleć. Natomiast (1 Kor 1,17-25) jest wejście w śmierć. Pojawienie się rzeki wody życia w naszych dziejach to jedyne poważne wydarzenie, ponieważ zderza się ono z naszą śmiercią”.

          Coś z wydarzeń: Nowa parafianka, dziewczynka z podstawówki namawiana przez mamę, by pójść na Wigilię Paschalną odpowiedziała: „mamo jeśli, jak mówisz, jest to tak ważne wydarzenie, to powinny być tej nocy fajerwerki”. Zdziwiła się i ona, i mama, gdy podczas procesji rezurekcyjnej na niebie pojawiły się fajerwerki na cześć Zmartwychwstałego.