Gdynia. 2011.09.30
W Chyloni dzieją się cudowne rzeczy!!!
      Są już odpowiedzi na zeszłoniedzielny list – a więc przepływ miłości jest możliwy! Poniżej przedstawiam świadectwo pewnego parafianina, który przełamał swój lęk i poszedł szukać potrzebujących. Przeczytaj poniższe fragmenty jego listów e-mailowych na temat cudów, które się dzieją.

Część I.
         Ponieważ dużo łaziłem po bunkrach i innych opuszczonych miejscach to wiem gdzie znaleźć bezdomnych. O dziwo ostatnio niedaleko nas znalazłem dwóch panów pomieszkujących w naszej okolicy, zagryzających pasztet z lidla i popijających wino marki wino odzianych jednak przyzwoicie i wyglądających na prawdziwych bezdomnych "nie z wyboru". Piszę o tym, gdyż może ktoś jeszcze poza mną z parafii ma możliwość, przełamać swój strach, podejść, pogadać, zanieść im papier toaletowy, jedzenie, kołdrę… a może nawet Pismo święte jak komuś zbywa.
        Panowie są mili, nie śmierdzą, nawet nie są pijani, ale bieda aż piszczy. W tej budzie nie ma nawet drzwi, więc do zimy jakoś trzeba ich przygotować, a do przytułka nie pójdą.
Część II.
        Ponownie piszę, aby zdać raport. Pismo Święte już mają. Opowiem jakie miałem doświadczenie z tym zanoszeniem Boga. Po pierwsze dziękuję za to kazanie, bo zwyczajnie pierwszy raz w życiu wziąłem sobie taką akcję do serca. Jest parafia, jest konkretne działanie. Jest mi z tym dobrze, acz nie piszę by się obnosić, a jedynie mam przeczucie że więcej dobrego wyniknie jak jednak opowiem, że ten plan zadziałał.

       Pomoc tym ludziom przebiegała początkowo bez ich udziału, bo ich nie zastałem, posprzątałem im, przyniosłem wodę, papier toaletowy, kosmetyki, ciuchy itp. Potem stwierdziłem że jeszcze pojadę po sztućce i talerze jednorazowe póki jeszcze nie wrócą. Jednakże wtedy zaczął mnie boleć mocno brzuch. Bałem się, że się zaraziłem jakimś brudem, zanim dotarłem z powrotem zginało mnie już z bólu żołądka, co u mnie jest niespotykane. Pytałem: "Panie Jezu, ja tu pomagam a ty mi taką pokutę podrzucasz jeszcze.. o coś ci chodzi?". Ale kiedy wróciłem ze sztućcami jednorazowymi oni już byli. Nic im nie powiedziałem jeszcze poza "dzień dobry", a oni podziękowali mi i uściskali z radości dodając "niech panu Bóg błogosławi". W tym momencie ból opadł ze mnie jakby go nie było.
      Po czasie dotarło do mnie to, co powinno dotrzeć: prawda, że spotkanie z nimi potrzebne było zarówno im jak i mnie. Mówię o miłości i relacji człowieka z człowiekiem, bo to ona zdejmuje ból. Samo przekazanie rzeczy w ukryciu byłoby miłe… ale to właśnie przyznanie się przed nimi twarzą w twarz, że coś dla mnie znaczą i że mam ochotę jeszcze ich odwiedzić – to było to.

     Z tym sprzątaniem, to może się wydać przesadą… ale tak jak jednym z miłości potrzebny jest kop od życia… tak drugim, tym bez nadziei potrzebny jest napływ pozornie nieuzasadnionej miłości, nawet za cenę poniżenia.. taki zaczyn na chleb.

parafianin
 
 
 
 


Co możemy konkretnie zrobić?
       W wyniku rozmów i korespondencji w ostatnich dniach chciałbym zaproponować:
1. Utworzenie patroli pomocy najbardziej potrzebującym. Kto by chciał pójść z wraz z innymi do najbardziej potrzebujących nie musi tego czynić sam. Zgłoszenia chętnych poprzez kontakt z księżmi ( kontakt do mnie e-mail: jsocha@gsd.gda.pl; tel. 58 6634414) lub przez biuro parafialne.
2. Utworzenie ekip modlitewnych, które chodziłyby po naszej parafii (po dwie lub więcej osób modląc się w ciszy np. na różańcu za miejsca i ludzi, którzy mieszkają w mijanych domach).
3. W niedzielę, 9 października odbądźmy wszyscy spacer modlitewny po naszej parafii!!! Pójdźmy „omodlić” te miejsca gdzie wydaje się nam, że ludzie najbardziej potrzebują naszej pomocy. Niech to będzie modlitwa skromna i ukryta, bez żadnych oznak ostentacji. Odmówmy w ciszy koronkę, różaniec lub inną modlitwę. Niech to będzie odpowiedź na wołanie bł. Jan Pawła II o miłość, bez której nie ma prawdziwej solidarności , w taki sposób ta niedziela będzie prawdziwie dniem papieskim.
4. Pojawiła się również inicjatywa utworzenia grupy poszczących i stale się modlących. Może w ten sposób powstałby grupa brewiarzowa, czyli grupa osób regularnie modlących się w naszej świątyni Liturgią Godzin w intencji najuboższych i najbardziej potrzebujących? Zgłoszenia i pomysły na temat takiej grupy proszę kierować również od mnie lub do biura parafialnego.
 
        Cieszę się z rzeczy, które zaczynają się dziać w odpowiedzi na mój list z 25.09.2011 r. Módlmy się byśmy zawsze potrafili być posłuszni Jezusowi.
Ks. Jacek Socha /proboszcz/