Dzisiaj przez prawie godzinę chodziłem z Najświętszym Sakramentem po ulicach parafii św. Mikołaja i błogosławiłem ludzi. Ulice puste, nieliczni spacerowicze. Chciałem dać znać, że wymuszona przez sytuację izolacja, nie musi być dla nas więzieniem. Możemy nadal stanowić parafię, społeczność, która o sobie pamięta. W spacerze nie chodziło o to, by „dać znać” Bogu o naszej parafii i koronawirusie, ale by dać znać parafianom o tym, że On jest Emmanuelem, a my wspólnotą.
Wraca mi myśl kard. Wyszyńskiego, który uwięziony napisał w „Zapiskach więziennych”: „To bardzo wiele dla człowieka wiedzieć, że Bóg istnieje, ale to także bardzo niewiele”. Kiedy człowiek jest uwięziony nie wystarczy mu filozoficzna intuicja, iż Bóg istnieje, potrzebuje doświadczenia, iż Bóg „jest tutaj, gdzie ja jestem”. Mam nadzieję, że kilka osób tak pomyślało, gdy zobaczyło naszą niewielką, dwuosobową procesję eucharystyczną pod oknem swojego domu. Teraz dopiero zacznie się próba dla nas jako wspólnoty parafialnej. Próba z okazywania solidarności, pomocy, pamięci względem tych, którzy są w domach i przeżywają lęki i obawy. Potrzeba roztropności, posłuszeństwa względem zasad bezpieczeństwa, ale i kreatywności.