Otóż chodzenie księży „po kolędzie” może skutkować zawieszaniem spotkań i wszelkiej aktywności duszpasterskiej w parafii w styczniu, a w niektórych miejscach i w grudniu. Zdarzają się sytuacje, iż rezygnuje się z wieczornej Mszy świętej, nie wspominając już o działaniach formacyjnych grup i wspólnot. Zastanawiam się czy warto, aż tyle energii wkładać w organizację wizyty duszpasterskiej kosztem innych i to ważniejszych działań? Pamiętam jedyną dyskusję na ten temat, którą miałem w gronie kapłańskim, a było to na spotkaniu proboszczów i przełożonych domów jezuickich. Bylem zaproszony do tego grona, by podzielić się swoim doświadczeniem proboszczowskim i jeden z zakonników wywołał ten temat.
Czy można wyobrazić sobie parafię bez Kolędy w takim kształcie, w jakim odbywa się ona dzisiaj w Polsce? Myślę, że tak. Widać to np w Kościołach, gdzie zrezygnowano z takiej praktyki lub jej nie było w ogóle. Ufam, że czeka nas w polskim Kościele poważna dyskusja na ten temat.
Tymczasem cieszę się, że dzisiaj mogłem: przez 1,5 godziny dyżurować w konfesjonale, odprawić wieczorną Eucharystię i spotkać się na agapie oraz wspólnym śpiewie kolęd ze Wspólnotą SNE Magnificat. Ale było pięknie 🙂 Wczoraj było podobnie we Wspólnocie Trudnych Małżeństw Sychar.