John Shea, współczesny,  amerykański pisarz religijny,   opowiada taką oto przepiękną przypowieść :

        Na Krecie mieszkał kiedyś człowiek, który głęboko kochał swoje życie. Lubił uprawiać ziemię, czuł ciepłe słońce na swoich nagich plecach, gdy pracował na polach i czuł ziemię pod stopami, gdy po niej chodził. Kochał sadzenie, zbiory i zapach natury. Kochał swoją żonę, rodzinę i przyjaciół. Lubił przebywać z nimi, jeść razem, pić wino, rozmawiać i kochać się. I kochał szczególnie swoja wyspę – Kretę, jego maleńki, piękny kraj! Ziemia, niebo i morze były jego! To był jego dom. 

 

       Pewnego dnia przeczuwał, że śmierć jest blisko. Nie obawiał się Boga, ponieważ znał Jego dobroć. Bał się jedynie opuszczenia Krety, swojej żony, dzieci, przyjaciół, domu i ziemi. Tak więc, gdy przygotowywał się do śmierci, złapał w prawą rękę kilka gramów ziemi i powiedział swoim bliskim, by tę ziemie pozostawili w jego dłoni, gdy złożą go do trumny.

       Zmarł.  Obudził się i znalazł się u bram niebios, z ziemią wciąż w ręku. Właśnie ta ziemia nie pozwalała mu przejść do nieba. W końcu św. Piotr wyszedł przed bramę i powiedział mu: „Przeżyłeś dobre życie, a my mamy dla ciebie miejsce w środku, ale nie możesz wejść, dopóki nie upuścisz tej garści ziemi „. Mężczyzna nie chciał rzucić ziemi i protestował: „Dlaczego? Dlaczego muszę porzucić tę ziemię? Nie mam pojęcia, co jest za tą bramą. A ta ziemia, wiem czym jest i co oznacza … to moje życie, moja praca, moja żona i dzieci, to jest to, co znam i kocham, to Kreta! Dlaczego powinienem pozwolić, by działało coś, o czym nic nie wiem? „.  Piotr odpowiedział: „Gdy dojdziesz do nieba, będziesz wiedział dlaczego. To zbyt trudne do wytłumaczenia. Proszę Ciebie, zaufaj. Bóg może dać Ci coś lepszego niż kilka ziaren ziemi”.  Jednakże mężczyzna odmówił, a Św. Piotr z miną smutną opuścił go, zamykając za sobą dużą bramę. Kilka minut później brama otworzyła się po raz drugi i tym razem wyszło dziecko. Nie próbowało namawiać mężczyzny, by puścił ziemię z ręki. Po prostu wzięło go za rękę i gdy on podał mu swoją dłoń, ziemia z Krety wysypała się i dziecko przeprowadziło go przez bramę. Czekał na niego wstrząs, gdy wchodził do nieba … tam, przed nim, leżała Kreta i wszystko co było mu znane. 

       Eucharystia, Chleb Życia jest nam dana jako lekarstwo na to czego nie potrafimy puścić z ręki: narcyzm, indywidualizm, duma, ambicje  i  sfiksowanie na rzeczach. W Niej jest Słowo, którego możemy słuchać. Ono ma w sobie Życie, Ogień i nieskończoną tęsknotę. Eucharystia i Słowo są zadatkiem tego,  co jest poza bramą, są zadatkiem Nieba, wszystkiego za czym tęsknimy.