Śmierć męczeńska ks. Jacques’a Hamel wywołała różne reakcje, również pośród katolików. Co więcej, widzę, jak różnie reagują moi koledzy księża. Wydaje się, że to jak reaguję na fakty, pokazuje kim jestem, jakie jest moje serce. Jestem pod wrażeniem następującego wpisu: „Kiedy w 2005 roku zginął bliski mi i nie tylko mi, bo tak wielu ludziom człowiek, brat Roger z Taize, to w tym momencie zrozumiałam jak bardzo byłam wdzięczna, że dzięki naprawdę długiemu czasowi przebywania przy nim i innych, w ogóle nie przyszła mi do głowy chęć odwetu na tej biednej kobiecie, która zabiła go nożem…ani przez sekundę, to jest niesamowita wolność, jestem dłużniczką…Pamiętam słowa nowego przeora, który podczas pogrzebu mówił z taką miłością o morderczyni…z taką miłością wymówił jej imię…to nie było takie tam tylko, rozumiałam, bo czułam to samo…da się…nie jest poza zasięgiem, trzeba tylko szukać, iść za głosem serca”.