Gdynia Chylonia ul. św. Mikołaja 1, tel. 58 663 44 14

Kategoria: Po drodze – blog ks. J. Sochy (Strona 2 z 30)

Chciałbym zapamiętać to, co dzieje się „po drodze” w moim życiu, a przez zapisywanie i dzielenie się ową pamięcią z innymi, pragnę stać się świadkiem Tego, który jest ze mną na drodze życia. Owego „po drodze” nie rozumiem jako określenia wskazującego na przygodność, czy też przypadkowość, ale raczej rozumiem je jako przestrzeń, czy też scenę dla wydarzeń.

Modlitwa Godzin, czyli o byciu cząstką czegoś większego

 
       Ciekawe, a dla mnie inspirujące, wprowadzenie do Nieszporów znalazłem w jednym z moich ulubionych miejsc do modlitwy, czyli w katedrze w Durham. Oto, co przekazano wielonarodowej, pochodzącej z różnych Kościołów, grupie pielgrzymów i turystów gromadzących się wraz z lokalnymi chrześcijanami wyznania anglikańskiego na wspólnej modlitwie:
       Nieszpory w katedrze w Durham są maleńką cząstką w wielkim dziele oddawania Bogu chwały, które dzieje się wśrod chrześcijan o każdej godzinie dnia i nocy w wielu zakątkach Ziemi. Kiedy przychodzisz tutaj na Nieszpory, to znaczy że wkraczasz w dialog już dawno rozpoczęty – dialog pomiędzy Bogiem a człowiekiem, którego początek nastąpił na długo zanim się urodziłeś i który będzie trwał również po twojej śmierci. Nie bądź więc zdziwiony, że nie wszystko od razu zrozumiesz, wkraczasz bowiem do strumienia uwielbienia, który już płynie i będzie płynąć aż do końca czasu. Jesteś tu jednym z wielu, którzy wielbią Boga na Ziemi i w niebie.
 
 

Pojechać w tam, gdzie nie ma zasięgu, by „pożyczyć” cud od dzieci i przyrody

 
       Pewien mędrzec, około tysiąc dwieście lat temu, ubolewał: „zbyt długo żyłem tam, gdzie można było mnie osiągnąć!”. To było na długo przed pojawieniem się telefonów komórkowych, Internetu, komputerów i mediów społecznościowych. Cieszę się, że są jeszcze takie miejsca, gdzie można być poza zasięgiem. Tak było w minionych dniach, gdy ze Szkołą Ewangelizacji Magnificat pojechaliśmy do Nasicznego, w Bieszczadach. Były wspólne wędrówki, śpiewanie przy ognisku, gra w siatkówkę, pływanie w basenie, wspólna Eucharystia i wiele innych pięknych doświadczeń. One wywoływały coś bardzo cennego – zadziwienie. Właśnie odpoczynek ma taki m.in. cel- wywołać zadziwienie. Gdzie ono jeszcze jest? John Shea, amerykański pisarz , teolog i myśliciel, twierdzi, że można je dzisiaj jeszcze „pożyczyć” od dzieci i przyrody. Dzieci, było w naszej ekipie wyjazdowej wiele. Zadziwiały nas wielokrotnie, a przyroda? Była przepiękna i olśniewająca.
 

 

 

Marnotrawny Bóg

 
    Dlaczego mamy 90% komórek mózgowych, których nie wykorzystujemy i dlaczego natura co sekundę rozrzuca po całej planecie miliardy nasion praktycznie wszystkiego, z których tyko niektóre owocują? A jeśli życie jest tak marnotrawne, co to mówi o Bogu, jego autorze?
    Bóg, co można zauważyć w przyrodzie jak i w Piśmie Świętym, jest hojny, przesadnie rozrzutny, ekstrawagancki, przebogaty i nazbyt cierpliwy. Jeśli wierzyć naturze, Pismu Świętemu i doświadczeniu, Bóg jest absolutnym przeciwieństwem wszystkiego, co jest skąpe, oszczędne, wąsko wyrachowane lub oszczędne. Bóg jest marnotrawny.
    Słowniki definiują „marnotrawnego” jako „rozrzutnie ekstrawaganckiego i hojnie obfitującego” i te słowa z pewnością opisują Boga, którego Jezus wciela i objawia. Widzimy to w przypowieści o siewcy. Bóg – siewca wychodzi siać i rozsiewa swoje ziarno hojnie, niemal rozrzutnie, wszędzie – na drodze, między skałami, między cierniami, na glebie złej i żyznej. Żaden rolnik nigdy czegoś takiego by nie zrobił. Kto marnowałby ziarno na glebę, która nigdy nie przyniesie plonu? Wydaje się, że Bóg nie zadaje tego pytania, lecz po prostu rozsiewa wszędzie swoje nasiona, nadmiernie hojnie, nie kalkulując, czy jest to dobra inwestycja, czy nie pod względem zwrotu. Wydaje się, że Bóg ma nieskończoną liczbę nasion, które może rozsiewać wszędzie i stale. Bóg jest cudowny, wykraczający poza wszelkie wyobrażenia. Wszystko to mówi między innymi o nieskończonym bogactwie, miłości i cierpliwości Boga. Dla nas jest to zarówno ogromne wyzwanie, jak i pociecha.
(Na podstawie tekstu R. Rolheisera, A Prodigal God)
 

Zachwyt

 
       Od kilku lat zabieramy młodzież na obóz Postresima, podczas którego mamy zwyczaj wyjścia na Mszę o świcie. Po co? Po to, by mógł się w nich obudzić zachwyt, który czasami może towarzyszyć Liturgii. W tych dniach młodzi z gdyńskiego „Mikołaja” przeżyli Eucharystię na pięknej Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Zdjęcie z tego miejsca i wydarzenia przypomniało mi niezwykłą historię, która wydarzyła się blisko 101 lat temu.
   Ks. Pierre Teilhard de Chardin znalazł się samotnie o wschodzie słońca, w dniu Przmienienia Pańskiego 1923 r., na pustyni Ordos w Chinach. Obserwował jak słońce rozprzestrzenia swoje pomarańczowe i czerwone światło na horyzoncie. Był głęboko poruszony, po ludzku i religijnie i zapragnął wtedy odprawić Mszę świętą, by w jakiś sposób poświęcić Bogu cały budzący się świat. Nie mógł wtedy tego uczynić dosłownie, gdyż nie miał ze sobą kielicha, chleba i wina… Zrobił to duchowo układając przepiękną modlitwę:

Czytaj dalej…

Dobro, które jest pytaniem

   Jezus wysyłał uczniów po dwóch, by mogło się objawić między nimi dobro, które stanie się dla innych znakiem zapytania. Jest w tym wiara w siłę tajemnicy dobra. Owa tajemnica jest mocniejsza niż tajemnica zła o czym wiedział Imre Kertesz. Ten laureat literackiej nagrody Nobla z 2002 r. był węgierskim żydem, który jako młody chłopiec był w nazistowskim obozie zagłady, ale to, co zapamiętał z tego doświadczenia, to nie niesprawiedliwość, okrucieństwo i śmierć, które tam widział, ale głównie pewne akty dobroci, życzliwości i altruizmu, których był świadkiem. Po wojnie zapragnął czytać żywoty świętych, a nie biografie wojenne. Fascynowało go pojawienie się dobroci. Jego zdaniem zło da się wytłumaczyć, ale dobro? Kto może je wyjaśnić? Jakie jest jego źródło? Dlaczego pojawia się wciąż na nowo na całej Ziemi i to w każdej sytuacji? Chyba właśnie to miał na myśli Jezus, który wysyłał uczniów po dwóch, by ich dobroć fascynowała innych.

Unieść to, że jesteśmy lepsi i gorsi aniżeli nam się wydaje

 
      Drugie czytanie liturgiczne z dzisiejszej niedzieli, w którym św. Paweł pisze, że Bóg daje mu wstarczającą łaskę, by z godnością unieść swoje życie z jego „ościeniem”,  przypomniało mi tekst R. Rolheisera zatytułowany „Jesteśmy lepsi i gorsi aniżeli nam się wydaje”. Oto jego wybrane fragmenty:
     Nasza własna złożoność może być myląca. Jesteśmy lepsi, niż myślimy i gorsi, niż sobie wyobrażamy, jednocześnie zbyt surowi i zbyt pobłażliwi dla siebie. Jesteśmy ciekawą mieszanką. Jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga i, jak twierdzą Arystoteles i Tomasz z Akwinu, metafizycznie dobrzy . To prawda, ale nasza dobroć jest również mniej abstrakcyjna. W życiu codziennym również jesteśmy dobrzy, przynajmniej przez większość czasu. Generalnie jesteśmy hojni i przeważnie jesteśmy serdeczni i gościnni. To samo dotyczy podstawowych intencji w naszych umysłach i sercach. Mamy wielkie serca. Wewnątrz nas kryje się hojność, wielka dusza, magna anima , która pragnie być altruistyczna.

Czytaj dalej…

Miejsca lubi się ze względu na ludzi

 
     Miałem okazję odwiedzić niedawno miejsce niezwykłe: klasztor św. Grzegorza Wielkiego w Rzymie. Robi wrażenie. Blisko 1700 lat ciągłej modlitwy mnichów w tym miejscu. To tam, żył św. Grzegorz Wielki, z tamtąd wysłał z misję ewangelizacyjną na Wyspy Brytyjskie, stąd do dzisiaj Anglicy różnych denominacji przyjeżdżają tam jak do swojej kolebki wiary. Tam Grzegorz na zawołanie „Ave Maria” skierowane do Najświętszej Maryi Panny, namalowanej na fresku, usłyszał:”Ave Gregorio”. Tam powstał list, w którym niezadowolonemu Augustynowi z powodu tego, co zobaczył w Anglii, papież Grzegorz Wielki napisał: „Kocha się miejsca ze względu na ludzi, a nie ludzi ze względu na miejsca”. Tam powstawały i powstają jedne z najlepszych komentarzy do Biblii autorstwa takich ludzi jak św. Grzegorz Wielki czy o. Innocenzo Gargano. Tam wreszcie odprawiono pierwszy raz tzw. Msze gregoriańskie. Tam odwiedziłem o. Gargano i…polubiłem również to miejsce.
 
 

 

Co to znaczy oczekiwać nowego nieba i nowej ziemi?

 
      Pewien mądry człowiek podzielił się takim oto opowiadaniem: wyobraź sobie dwuletnie dziecko, które pyta cię: „Dokąd wędruje słońce w nocy?” W przypadku tak małego dziecka,  nie wyciągaj globusa ani książki i nie próbuj wyjaśniać działania Układu Słonecznego. Po prostu powiedz dziecku, że słońce jest zmęczone i „poszło” spać za stodołę. Jednakże, gdy dziecko ma sześć lub siedem lat, nie próbuj tego więcej. Nadszedł bowiem czas, aby wyciągnąć książki i wyjaśnić,  co to jest Układ Słoneczny. Potem, gdy dziecko będzie już w szkole średniej lub na studiach, przyjdzie moment, aby zaprosić Stevena Hawkinga, Briana Swimme i astrofizyków i porozmawiać o pochodzeniu i budowie wszechświata. Wreszcie, gdy człowiek skończy osiemdziesiąt lat, wystarczy znów powiedzieć: „słońce jest zmęczone i śpi za stodołą”.
    Chyba za bardzo zaznajomiliśmy się z zachodami słońca! Ale cud może sprawić, że znajome znów stanie się nieznane.
 

Święto Eucharystii! Po co?

 
Rowan Williams podpowiada, że:
* „dla chrześcijan sprawowanie Eucharystii i spożywanie Komunii oznacza życie świadomością bycia gośćmi, czyli chodzi o bycie ludźmi którzy są chciani…Jezus mówi nam, że pragnie naszej obecności”.
* „Czasami po przyjęciu Komunii, kiedy patrzę na ludzi zgromadzonych w kościele, mam wrażenie, które mógłbym podsumować jedynie tak – to jest moment kiedy ludzie widzą siebie nawzajem we właściwy sposób. Są napełnieni Duchem Świętym i są wyposażeni do tego, by wykonać Bożą pracę. To może trwać kilka sekund, ale to właśnie się zdarza”.
(na podstawie: R. Williams, Being Christian: Baptism, Bible, Eucharist, Prayer)
« Starsze posty Nowsze posty »