Gdynia Chylonia ul. św. Mikołaja 1, tel. 58 663 44 14

Kategoria: Po drodze – blog ks. J. Sochy (Strona 16 z 32)

Chciałbym zapamiętać to, co dzieje się „po drodze” w moim życiu, a przez zapisywanie i dzielenie się ową pamięcią z innymi, pragnę stać się świadkiem Tego, który jest ze mną na drodze życia. Owego „po drodze” nie rozumiem jako określenia wskazującego na przygodność, czy też przypadkowość, ale raczej rozumiem je jako przestrzeń, czy też scenę dla wydarzeń.

Potwierdzanie życia

      Wiara w życie wieczne uwalnia od żądania wszystkiego od życia na Ziemi. Ludzie nadużywają zdrowia, alkoholu, władzy… gdy nie oczekują w spokoju na przyjście Pana w śmierci lub w Paruzji. T. Merton pisał: „W zwykłym trybie ludzkiego życia wystarczy głód i sen, zimno i ciepło, wstawanie i pójście spać. Zakładanie i zdejmowanie koca, parzenie kawy, a następnie jej picie. Rozmrażanie lodówki, czytanie, medytowanie, praca i modlitwa. Żyję tak, jak moi Ojcowie żyli na tej ziemi, aż w końcu umrę. Amen. Nie ma potrzeby, bym potwierdzał życie…”.

Jesienne liście

     Czasami, gdy jesień jest pełna światła i ciepła, przypomina mi się przepiękna aranżacja jazzowego standardu ” Autumn Leaves” w wykonaniu Benny Golsona. Muzyka, w taką promienną jesień, brzmi ożywiająco, a liście drzew można tylko podziwiać i cieszyć się bogactwem ich kolorów. Jest jednak i inny kolor jesieni – depresyjny i ciemny. Powyższa dynamika przywodzi mi na myśl stwierdzenie R. Rolheisera mówiące o tym,  iż życie ma swoje pory roku, które się powtarzają. W tę powtarzalność wkroczył Jezus Chrystus i On otworzył czas. Jesień będzie poza czasem już tylko piękna i „tam” wybrzmi tęsknota z muzyki Golsona:  

Pierwsza Pielgrzymka Ludzi Peryferii (12.10.2019 r.)

      Papież Franciszek mówi, że peryferie są bardzo ważne, gdyż one stają się miejscem spotkania z Bogiem. Ta myśl towarzyszyła nam podczas pielgrzymki osób związanych z Zupą Chylońską do sanktuarium maryjnego w Oborach. Bóg wszystko przewidział: dobrą pogodę, piękne doświadczenia duchowe i przeżycie wspólnoty tych, którzy posługują na Zupie i tych, którzy na nią przychodzą. Spodobało się nam takie przeżywanie czasu i chyba będziemy pielgrzymować do kolejnych miejsc. Okazuje się, że Zupa Chylońska, to rzeczywistość w dynamiczna 🙂. W pielgrzymce wzięło udział 30 osób.

Aby nie stać się wilkiem.

      Jezus wysyłając uczniów powiedział: „Posyłam was jak owce między wilki”. Ciekawe, że w Ewangelii Mateusza uczniowe są posłani do tych, którzy zginęli z Domu Izraela, a więc do ludzi religijnych, których miarą zagubienia było to, że zaczęli zachowywac się jak wilki, tzn kąsać i gryźć, a nawet zabijać. 

       Dzisiaj sprawowałem dwie Msze pogrzebowe za moje parafianki, które miałem okazję wcześniej poznać i które Bóg uchronił przed wejściem w postawę wilka. Były jak owce, a może lepiej, były podobne do Baranka Bożego.

Proboszcz w emocjach, gdy słyszy „nie” i „tak

     Chyba jeszcze nigdy,  tak często i w tak wielu miejscach, nie modliłem się za swoją parafię. Wiedziałem, że sprawa jest bardzo poważna, a wręcz przełomowa. Modliłem się coraz intensywniej i przeżywałem emocje w miarę zbliżania się terminu, 22 września, gdyż to właśnie tego dnia rozpoczęło się coś, co nazywa się Post Cresima ( z wł. „Po Bierzmowaniu”), czyli formacja młodzieży, w którą chęć zaangażowania zgłosiło 11 gdyńskich małżeństw. 
     W minioną niedzielę dolny kościół wypełniony był po brzegi. Ks. Anotnio, Włoch, który przyjechał z dwoma małżeństwami oraz czworgiem młodzieży z archidiecezji warszawskiej, przedstawił gdyńskim młodym i ich rodzicom projekt formacyjny. Ponad 85 młodych odpowiadało do mikrofonu czy akceptuje dzisiaj taką formę spotkań przed i po Bierzmowaniu, czy nie. Wszystko działo się w całkowitej wolności. Oklaski dostawali zarówno ci, którzy mówili „tak”, jak i ci, którzy mówili „nie”. To był czas, który mi i wielu innym, przysporzył sporo emocji.

     57 młodych powiedziało „tak” i powstały grupki formacyjne, które będą się spotykały w domach małżeństw oraz raz w miesiącu w budynku parafii. W wakacje wyjadą razem na pięć dni. Wielu z młodych po tym wyjeździe, jesienią 2020 roku, przyjmie Bierzmowanie. Niektórzy, ci młodsi, będą się przygotowywali do Bierzmowania w 2021 roku.
     W najbliższy piątek mają pierwsze spotkania. Cieszę się i modlę zarówno za tych, którzy zaczynają Post Cresima, jak i za tych, którzy z niej zrezygnowali, czy też chcą jeszcze to przemyśleć.
    Bogu niech będą dzięki za małżeństwa, które będą się nazywały „chrzestnymi”, które zgodziły się spotykać i przyjąć młodych do swoich domów w piątkowe wieczory.

Ocalić wypowiedź bliźniego. Rekolekcje SNE Magnificat

     Z rekolekcji dla Wspólnoty SNE Magnificat, które przeżyliśmy w dniach 20-22 września 2019 r. u sióstr franciszkanek w Sobieszewie, pozostanie wiele pięknych treści, jednkaże najmocniej wybrzmiał cytat z Ćwiczeń Duchowych św. Ignacego:”…każdy dobry chrześcijanin winien być bardziej skory do ocalenia wypowiedzi bliźniego, niż do jej potępienia. A jeśli nie może jej ocalić, niech spyta go, jak on ją rozumie; a jeśli on ją rozumie źle, niech go poprawi z miłością” (CD 22). Rekolekcje poprowadziła, po mistrzowsku, Ewa Kuczkowska. Uczyliśmy się komunikacji, bycia słuchaczami i mówcami, chrześcijańskiego rozumienia asertywności, po to by przeżyć komunię – jedność.

Niech będzie rozkosz – Arvo Pärt

   W 2010 roku w Istambule, w bazylice Hagia Irene prezentowana była kompozycja estońskiego artysty Arvo Pärt’a zatytułowana „Lament Adama”. Owa kompozycja to medytacja Pärta nad wypędzeniem człowieka z rajskiego ogrodu. „Niech stanie się rozkosz” – powiedział ktoś na widowni, zanim świątynia wypełniła się muzyką głębokiego spokoju i smutku. 

  Kim jest Arvo Pärt? Niektórzy twierdzą, że to najwybitniejszy, współczesny kompozytor. Urodził się w Estonii w 1935 roku, tam rozpoczął swoją karierę muzyczną. Jako już dorosły człowiek, w latach siedemdziesiątych XX wieku,  przeszedł z luteranizmu na prawosławie. Niesamowita jest historia jego emigracji na Zachód w 1980 roku wraz z żoną i dwoma małymi synkami. Po długich perturbacjach z sowieckimi urzędnikami, Pärt otrzymał zgodę na wyjazd ze Związku Radzieckiego. W gęstym styczniowym śniegu pociąg wyjechał ze stacji w Tallinnie. Ze względu na żydowskie korzenie żony, to Izrael był jedynym krajem, który udzielił im wizy. Zostali zatrzymani na stacji kolejowej w Brześciu przez sowiecką straż graniczną, która przeszukując ich bagaże natknęła się na nuty, płyty i kasety magnetofonowe. „ Jesteście muzykami! Ja również grałem i było to również w Estonii” powiedział jeden ze strażników. Postanowili sprawdzić kasety magnetofonowe i ktoś z urzędników powiedział: „Posłuchajmy.” Potem nastąpiła swego rodzaju liturgia. W przestrzeni hali dworcowej, przypominającej katedrę, która była prawie pusta, popłynęły dźwięki Britten Cantus, a po nich Missa Syllabica z majestatycznym brzmieniem. Funkcjonariusze straży granicznej i celnicy byli zahipnotyzowani. „Widziałam moc muzyki, która zmienia ludzi” – powiedziała później Nora Pärt, żona kompozytora. W Wiedniu spotkali ich Alfred Schnittke, ich rosyjsko-niemiecki przyjaciel żydowski i kompozytor oraz urodzony w Dreźnie wydawca muzyczny Alfred Schlee, który zorganizował im pobyt w stolicy Austrii przez półtora roku, zanim mogli osiedlić się w Berlinie Zachodnim. Arvo Pärt wrócił do Estonii w 2010 roku, po 30 latach emigracji.

   Nazywają go muzykiem minimalistą, łączącym Wschód z Zachodem. Papież Benedykt XVI zaprosił go do Papieskiej Rady ds. Kultury. W 2017 roku zagrał swoje kompozycje przed papieżem Franciszkiem w Watykanie, koncert był związany z otrzymaniem nagrody Ratzingera za wkład w rozwój teologii i kultury.

(korzystałem z tekstu IAN THOMSON, Playing the Pärt, The Tablet, 7.09.2019)

Zapach pokory

    Według Izaaka Syryjczyka, biskupa i teologa z VII wieku, osoba prawdziwie pokorna wydziela zapach, który wyczuwają inni ludzie, a   nawet zwierzęta. Co więcej, dzikie zwierzęta, w tym węże, pod wpływem owego zapachu pokory nigdy nie skrzywdzą tej osoby. Oto logika Izaaka z Syrii: pokora, jak wierzył, odzyskała zapach raju i w obecności osoby pokornej nikt nie czuje się osądzony i nie ma się czego obawiać, a dotyczy to nawet zwierząt, które czują się bezpiecznie przebywając w obecności osoby pokornej. Nic dziwnego, że tacy ludzie jak Franciszek z Asyżu rozmawiali z ptakami i zaprzyjaźnili się z wilkami.

    Czy to wszystko nie brzmi tylko jak pobożna bajka, czy też jest bogatą, archetypiczną metaforą? Myślę, że  chodzi o tę drugą, że jest to bogata metafora, a może nawet coś więcej, gdyż pokora ma rzeczywiście zapach ziemi i raju.

   Jak to się dzieje? Jak wartości duchowe mogą wydzielać fizyczny zapach? Otóż, jesteśmy stworzeniami psychosomatycznymi. Jesteśmy ciałem i duszą, tak więc fizyczny i duchowy aspekty naszego życia są częściami tej samej substancji tak, że nie można ich od siebie oddzielić. Powiedzieć, że jesteśmy ciałem i duszą, to jak powiedzieć, że cukier jest biały i słodki, a bieli i słodyczy nigdy nie można położyć obok siebie. Obie są w cukrze. Jesteśmy jedną substancją, nierozdzielną, ciałem i duszą, dlatego zawsze jesteśmy zarówno fizyczni, jak i duchowi, tak więc w rzeczywistości czujemy rzeczy fizyczne duchowo, tak jak czujemy rzeczy duchowe zmysłami fizycznymi. Jeśli to prawda, to wówczas pokora wydziela zapach, który można wyczuć fizycznie, a koncepcja Izaaka Syryjczyka jest czymś więcej niż tylko metaforą.

   Wydaje się, że stwierdzeniu, iż pokorę można poczuć, nie można odebrać również metaforycznego charakteru. Słowo „pokora” ma swoje korzenie w łacińskim słowie „humus”, oznaczającym glebę i ziemię. Jeśli przyjmie się tę definicję, wówczas najbardziej pokorną osobą, którą znasz, jest ta najbardziej ziemska i najbardziej „uziemiona”. Być pokornym, to znaczy mocno osadzić stopy na ziemi, być w kontakcie z ziemią i nieść zapach ziemi. Ponadto, aby być pokornym, należy zająć należne mu (jej) miejsce na Ziemi, a nie obok niej. 

   Pierre Teilhard de Chardin, słynny mistyk i naukowiec,  wyrażał to czasami w swoich modlitwach. W latach, kiedy jako paleontolog,  pracował na pustyniach Chin, układał modlitwy skierowane do Boga w formie, którą nazywał „Mszą za świat”. Mówiąc do Boga utożsamiał swój głos z wołaniem samej Ziemi. Jako kapłan nie przemawiał w imieniu Ziemi, lecz przemawiał jak Ziemia, dając jej głos następującymi słowami:

   „Panie, Boże, stoję przed Tobą jako mikrokosmos samej Ziemi, aby dać jej głos. Zobacz w mojej otwartości otwartość świata, w mojej niewierności niewierność świata; w mojej szczerości szczerość świata, w mojej hipokryzji hipokryzję świata; w mojej hojności hojność świata; w mojej uważności uważność świata; w moim rozproszeniu rozproszenie świata; w moim pragnieniu, by Cię chwalić, pragnienie świata, aby cię chwalić oraz w moim zbytnim skupieniu na sobie, zapomnienie świata o Tobie. Albowiem jestem z Ziemi, jestem jej kawałkiem, a Ziemia otwiera się lub zamyka na Ciebie poprzez moje ciało, moją duszę i mój głos”.

   Powyższa modlitwa to piękny obraz pokory, której nigdy nie należy mylić, jak to często bywa, ze zranionym obrazem siebie, z nadmierną powściągliwością, z nieśmiałością i strachem lub z nadmiernie wrażliwą samoświadomością. Zbyt powszechne jest przekonanie, że osoba pokorna jest tą, która bierze winę na siebie, która odrzuca pochwałę, nawet jeśli na nią zasłużyła; która jest nieśmiała, bojąca się intymności, która jest pełna lęku, która wstydzi się ukazać swoje zdolności, zalety i atuty. Ktoś może być łagodnym, a jednocześnie samolubnym. Pozornie pokornym jest ten, kto jest wycofany, zaprzeczający swoim zdolnością, a jednocześnie pielęgnujący wewnętrzną złość i bierną autoagresję.  

   Najbardziej pokorną osobą, którą znasz jest ta, która jest najbardziej bliska ziemi, ugruntowana, to znaczy osoba, która wie, że nie jest centrum Ziemi, ale także wie, że nie jest najgorszą jej cząstką. Ta właśnie osoba wydziela zapach, który niesie zarówno zapach raju (boskiego daru) jak i zapach ziemi.

     Na podstawie tekstu R. Rolheisera, THE SCENT OF HUMILITY.

 

Ein Karem – obciążona przyszłość

     Przyszłość jest obciążona nadzieją, to myśl, która kojarzy mi się z Ein Karem. Tutaj spotkały się kiedyś dwie ciężarne kobiety i przeżywały głęboko prawdę o tym, iż Bóg otworzył przed nimi czas. Ta nowa era okazała się pełna chwały (hebrajskie słowo „chwała” oznacza „ciężar, wagę”), to znaczy, że miała się stać ważną, sensowną, pełną znaczenia. Owa chwała ukazała się w życiu Elżbiety i Maryi w postaci dwóch chłopców: Jana Chrzcicela i Jezusa.

    Ein Karem kojarzy mi się również z Benjaminem Bergerem, Żydem mesjańskim, którego kiedyś gościliśmy w Gdyni i którego tym razem mogliśmy odwiedzić w jego domu i wysłuchać świadectwa jego nawrócenia. Po raz drugi poruszyło mnie opowiadanie Benjamina jak to, on niewierzący Żyd, który wyjechał ze Stanów Zjednoczonych do pracy w Danii, pewnego dnia przeżył żywą obecność Jezusa Chrystusa w domu, w którym czasowo przebywał. Przypomniało mi się wtedy,  opowiadanie z Dziejów Apostolskich o spotkaniu Szawła z Panem pod Damaszkiem. Obydwa te spotkania były początkiem nowej ery, nowej misji ewangelizacyjnej w życiu tych dwóch Żydów.

 

    Podczas gościny u Benjamina zostaliśmy też zaproszeni na spotkanie modlitewne Żydów mesjańskich w Jerozolimie, z którego to zaproszenia udało nam się skorzystać. Modliliśmy się w pięknej sali, mocno przeszklonej z widokiem na miasto. Naucznie miał B. Beger i opowiadał o swoich ostatnich wizytach na wyspach w okolicy Australii, gdzie całe społeczności chrześcijan wraz z władzami administracyjnymi pragnęły nawiązać kontakt z przedstawicielem Izraela, jako „pnia” z którego wyrastają „gazłęzie”, którymi jest Kościół . Takie wydarzenia i spotkania nas katolików z Trójmiasta ze wspólnotą Żydów mesjańskich, czy spotkania ludzi z antypodów, „krańców świata” z Żydami, z Izraela pokazują, że jedność w przyszłości będzie możliwa, że słowa św. Pawła z Listu do Kolosan są przed nami: ” tu bowiem nie ma Greka ani Żyda, obrzezania ani nieobrzezania, barbarzyńcy, Scyty, niewolnika, wolnego, ale wszystkim i we wszystkich jest Chrystus” (Kol 3, 11). Przyszłość jest chwalebna i obciążona nadzieją na jedność. W tym sensie rozumiem chwałę, którą nas Bóg obdarza i obdarzy.

Zamienić pustkowie w ogród, czyli 1 września w Medjugorie

 

        W każdej niemal kulturze i religii pojawia się motyw miejsca dzikiego, pustynnego, które jest pełne niebezpiecznych demonów. W chrześcijaństwie używamy symbolu pustyni do opisu niespokojnego stanu ducha. Jak można zamienić pustynne miejsce w ogród, czyli w miejsce i czas pełne pokoju i bezpieczeństwa? 
    Można zabiegać o pokój na wiele sposobów. Np Gandhi napisał poruszający list do Hitlera, który niestety nie zmienił serca tego, któremu słynny Hindus pokazał wielką odpowiedzialność za ewentualne uczynienia ze świata wielkiej pustyni.  

 

 
   Można i trzeba samemu być człowiekiem pokoju, pełnym harmonii wewnętrznej, pojednanym ze sobą, pewnym, że jest się kochanym, co czyni nas wolnymi od rywalizacji i pychy.
     Jest jeszcze jeden wymiar zabiegania o pokój – modlitwa. Medjugorie to miejsce wielkiej modlitwy o pokój. Na początku lat osiemdziesiątych XX wieku ludzie usłyszeli tutaj wezwanie do modlitwy o pokój. 10 lat później wybuchła wojna bałkańska i wiele miejsc zostało zburzonych i dotkniętych wojennymi zniszczeniami, jednakże samo Medjugorie ocalało w niewytłumaczalny po ludzku sposób, by stać się szczególnym miejscem modlitwy o pokój. 
     Dzisiaj, w 80 rocznicę wybuchu II Wojny Światowej, mogę być właśnie w tym miejscu i modlic się o pokój.
   Dlaczego modlitwa o pokój ma sens? Dlatego, że rodzi wiarę, a wiara uwalnia od lęku i strachu przed „dzikimi zwierzętami i demonami” czającymi się na pustyniach ludzkich umysłów i serc. Modlitwa i zaangażowanie mogą zamienić te dzikie, ciemne obszary w bezpieczne ogrody.

« Starsze posty Nowsze posty »