Gdynia Chylonia ul. św. Mikołaja 1, tel. 58 663 44 14

Kategoria: Po drodze – blog ks. J. Sochy (Strona 1 z 33)

Chciałbym zapamiętać to, co dzieje się „po drodze” w moim życiu, a przez zapisywanie i dzielenie się ową pamięcią z innymi, pragnę stać się świadkiem Tego, który jest ze mną na drodze życia. Owego „po drodze” nie rozumiem jako określenia wskazującego na przygodność, czy też przypadkowość, ale raczej rozumiem je jako przestrzeń, czy też scenę dla wydarzeń.

Plemienność na stadionach

 
    Gdy Arka i Lechia były gdzieś w dolnych ligach,  chodziłem z bratem, w latach osiemdziesiątych, na Bałtyk. Teraz kibicujemy zarówno Arce jak i Lechi. Bliska jest nam filozofia Paul ’a McCartneya, jednego z Beatlesów, który związany z miastem Liverpool zdecydował się kibicować zarówno Evertonowi jak i Liverpoolowi FC. Od czasu, gdy mieszkałem na północnym-wschodzie Anglii i bardzo polubiłem tamtych ludzi i miejsca , chodzę zarówno na Newcastle jak i Sunderland i mam nadzieję, że tak będzie pod koniec sierpnia 🙂
     Dzisiaj cieszę się ze zwycięstwa Arki nad Pogonią Szczecin, gdyńskiemu klubowi kibicowałem, ale nie do zaakceptowania jest dla mnie wulgarność, która podkreśla plemienne, sekciarskie myślenie na stadionie. Na trybunach były dzieci, które włączały się w przekleństwa plemienne dorosłych. Bardzo potrzeba dzisiaj tworzenia nowej kultury na stadionach piłkarskich w Polsce, bardzo tego potrzeba w naszym Trójmieście. Może takich jak Paul McCartney jest wielu i w Polsce ? Tylko jak to zrobic, by pokazać, że chcemy czegoś innego na polskich trybunach?

Zaczarować życie na nowo

 
    Lewis i Tolkien to dwóch geniuszy wyobraźni. Wiedzieli, że czytanie o innych światach pomaga zobaczyć „nasz” świat głębiej i prawdziwiej. Tak płasko się dzisiaj robi dookoła, że bardzo potrzeba nam jakiegoś wyjścia. Co zrobić? Oto dwie podpowiedzi owych Mistrzów:
* „Dziecko nie gardzi prawdziwymi lasami dlatego, że czytało o lasach zaczarowanych, ale czytanie sprawia, że prawdziwe lasy są trochę zaczarowane” (C.S. Lewis)
* Według Tolkiena baśnie pomagają nam wyzdrowieć i w „tym sensie zasmakować tylko tego, co one dla nas znaczą, lub utrzymać nas w dziecięctwie” (Colin Duriez, Tolkien i C.S. Lewis, Historia niezwykłej przyjaźni).
 

Opowiedzenie o sobie jako droga poznania siebie

 
     „Wyznania” autorstwa św. Augustyna to pierwsza w historii literatury duchowa autobiografia. Niezwykłe w niej jest to, że Augustyn napisał ją w pierwszej kolejności dla Boga. On jest pierwszym „Czytelnikiem”, odbiorcą. Augustyn z Hippony był przekonany, że opowiadanie Bogu swojej historii pozwala człowiekowi poznać siebie. Opowiedzieć Bogu o sobie w sakramencie Pokuty i Pojednania, poprzez terapeutę, przy pomocy przyjaciela to augustiańska droga terapii, droga poznania siebie.
 

Teologia wyzwolenia na Zupie Chylońskiej

 
Św. Ireneusz, teolog z II wieku, wypowiedział kiedyś słynne słowa: „Chwałą Boga jest człowiek żyjący!”. W naszych czasach Gustavo Gutierrez, powszechnie uważany za ojca teologii wyzwolenia, przeformułował to powiedzenie, mówiąc: „Chwałą Boga jest ubogi człowiek w pełni żywy!”. Wypełniło się w pewnym stopniu powiedzenie Gutierreza na dzisiejszej Zupie Chylońskiej. Nasi wolontariusze ugotowali tak dobrą minestrone, iż na pewno ubodzy, którzy ją zjedli,  zostali ożywieni:)
 

Co łączy Marię Magdalenę z Tolkienem i C.S. Lewisem?

 
    Zacznę od Nikosa Kanzanzakisa. Ów grecki pisarz bardzo przeżywał śmierć Alexisa Zorby. Tak wspominał tamte trudne chwile: „Zamknąłem oczy i poczułem, jak ciepłe łzy powoli spływają mi po policzkach. Nie żyje, nie żyje, nie żyje. Zorba odszedł, odszedł na zawsze. Śmiech ucichł, pieśń urwała się, santir złamał się, taniec ustał, nienasycone usta, które pytały z tak nieuleczalnym pragnieniem, teraz wypełniają się gliną. … Takie dusze nie powinny umierać. Czy ziemia, woda, ogień i przypadek będą kiedykolwiek w stanie uformować Zorbę na nowo? … To było tak, jakbym wierzył, że jest nieśmiertelny”. Chcąc wskrzesić jego życie postanowił stworzyć mit pisząc książkę zatytułowaną „Grek Zorba”. Potem powstał film. Jednakże ten mit nie wskrzesił owego bohatera i sam w sobie nie przetrwa próby czasu.
    Istnieje tylko jeden prawdziwy, wieczny i życiodajny „mit”. C. S. Lewis i Tolkien zgodzili się w swojej przyjaźni włąśnie m.in. co do tego. Ten prawdziwy „mit”, jak obydwaj twierdzili, to historia Jezusa Chrystusa. Ciekawe, że ten „mit” różni się od wszystkich innych tym, że sam główny Bohater nam go opowiedział i nadal opowiada, że trwa, że jest źrodłem życia i nadziei, że w nim jest szansa dla życia wszelkich innych mitów. Maria Magdalena stała się pierwszą , która zaczęła go przekazywać: Jezus Chrystus żyje! Jego historia nie skończyła się ! Ona trwa ! Co więcej poznanie, przeżywanie i odczuwanie tego „mitu” można ciagle pogłębiać, stąd w dzisiejszej Ewangelii Jezusowe: „nie zatrzymuj mnie”, czyli dosłownie „nie dotykaj mnie”, tzn już jest inaczej, choć to ciągle „ja”.

O samobójstwie, czyli nie każdy umiera szczęśliwą śmiercią

 
    Ronald Rolheiser,  w swoim najnowszym tekście teologicznym, znów podejmuje temat samobójstwa. Bardzo go za to cenię, że cyklicznie, od wielu lat, wraca do tego tematu, który jest ważny i trudny. Oto jego refleksja:
   W książce zatytułowanej „Peculiar Treasures” znany powieściopisarz i pisarz duchowy Frederick Buechner rozważa postać Judasza, człowieka, który zdradził Jezusa pocałunkiem, a następnie popełnił samobójstwo. Buechner, który stracił ojca w wyniku samobójstwa, spekuluje nad przyczynami śmierci Judasza. Odwołując się do starożytnej tradycji kościelnej, sugeruje, że Judasz prawdopodobnie wybrał samobójstwo z nadziei, a nie z rozpaczy, to znaczy, że czuł się potępiony i liczył na miłosierdzie Jezusa po śmierci, myśląc że być może „piekło może być jego ostatnią szansą na dostanie się do nieba”. Następnie, wyobrażając sobie zstąpienie Jezusa do piekieł, Buechner pisze: „Ta scena oczarowuje. Ponownie spotkali się w cieniu, dwaj starzy przyjaciele, obaj nieco podupadli po tym wszystkim, co się wydarzyło, tylko tym razem to Jezus pocałował go i tym razem nie był to pocałunek śmierci”. (Jeffrery Munroe, Reading Buechner, InterVarsity Press)

Czytaj dalej…

Męczenie kota

 
    Blisko 100 lat temu angielski myśliciel G. K. Chesterton zauważył, że kultura zachodnia zaczyna być podobna do dziecka, które znudzone prostą zabawą i zmęczone dniem, gdy przychodzi popołudnie, zaczyna stosować przemoc wobec kota, swojego ulubionego zwierzaka.
    Dzisiaj wydaje się, że jesteśmy podobni do takiego dziecka. Nadeszło późne popołudnie w historii ludzkości i „przesadzamy w rzeczach, ponieważ nie potrafimy już po prostu się nimi cieszyć. Przejadamy się, gdy przestajemy cieszyć się jedzeniem; pijemy za dużo, gdy przestajemy cieszyć się drinkiem; pozwalamy, by sprawy wymknęły się spod kontroli, gdy przestajemy cieszyć się prostą imprezą; potrzebujemy sportów ekstremalnych, gdy przestajemy cieszyć się prostą grą, a gdy przestajemy po prostu cieszyć się smakiem czekolady, próbujemy zjeść całą czekoladę świata. Ta sama zasada, a nawet silniejsza, odnosi się do przyjemności płynącej z seksu. Co więcej, nadmiar nie jest jedynie substytutem przyjemności; to właśnie on wysysa z naszego życia wszelką radość” ( Ronald Rolheiser, Tormenting the cat).

Bóg i humor

 
    Jeden z moich ulubionych, wspołczesnych teologów napisał ciekawy tekst na czas wakacji i zatytułował go „Czy Bóg ma poczucie humoru?”. Oto fragment z jego artykułu:
      Ciekawe jest to, że klasyczni filozofowie greccy rozumieli miłość jako składającą się z sześciu komponentów: Eros – zauroczenie i pociąg; Mania – obsesja; Asteismos – żartobliwość i przekomarzanie; Storge – troska; Philia – przyjaźń; i Agape – altruizm. Kiedy definiujemy miłość, zazwyczaj uwzględniamy większość tych komponentów z wyjątkiem Asteismos. Płacimy za to cenę.
Mój oblacki mistrz nowicjatu, wspaniały francusko-kanadyjski ksiądz, kiedyś opowiedział nam, grupie młodych nowicjuszy, dowcip mający pewien cel. Oto on: pewna rodzina planowała ślub swojej córki, ale nie było ich stać urządzenie wesela. Jednakże ksiądz złożył im propozycję: „Dlaczego nie skorzystacie z holu-przedsionka kościoła? Jest tam wystarczająco dużo miejsca na przyjęcie. Przynieście tort i tam urządźcie przyjęcie”. Wszystko było w porządku, dopóki ojciec panny młodej nie zapytał księdza, czy mogą przynieść alkohol na przyjęcie. Ksiądz odpowiedział bardzo stanowczo: „Absolutnie nie! W kościele nie wolno pić alkoholu!” Ojciec panny młodej zaprotestował: „Ale Jezus pił wino na weselu w Kanie Galilejskiej ” . Na co ksiądz odpowiedział: „Ale tam nie było Najświętszego Sakramentu”…..
    Bóg ma poczucie humoru, On jest żartobliwy i ma talent do żartów przewyższający talent naszych najlepszych komików. Jak mogłoby być inaczej? Czy potrafisz wyobrazić sobie spędzenie wieczności w niebie bez śmiechu i żartów? Czy potrafisz wyobrazić sobie Boga, który jest doskonałą miłością, ale z którym bałbyś się żartować i śmiać? Czy ostatni śmiech przed śmiercią ma być naszym ostatnim śmiechem na zawsze? Nie. Bóg ma poczucie humoru, które bez wątpienia będzie dla nas wszystkich miłą niespodzianką (R. Rolheiser).
 

Moje pielgrzymowanie z Zupą Chylońską

 
   Odkąd pamietam zawsze pielgrzymowałem. Wpierw pieszo z Oliwy do Wejherowa, potem z Gdańska na Jana Górę, potem z Gdyni do Częstochowy, następnie z Chyloni do Wejherowa. A dzisiaj po raz piąty pielgrzymowałem z Zupą Chylońską. Pojechaliśmy autokarem na jednodniową pielgrzymkę do sanktuarium maryjnego w Oborach. To był piękny, choć niełatwy wyjazd, w którym wzięły udział  44 osoby.
        Jeden z uczestników powiedział, że Zupa Chylońska to również uczta duchowa i dlatego na nią przychodzi. Dziękuję wszystkim, dzięki którym zarówno uczta dla ciała, jak i uczta dla ducha jest możliwa w Chyloni.
 

Proboszcz z wizją

 
     Poznałem go w 1999 roku, gdy był proboszczem w Podkowie Leśnej i miałem okazję przez rok mieszkać na jego plebanii i przyglądać się jak realizuje wizję parafii, którą opisał poźniej w książce „Parafia jakiej pragnę”. W 2001 roku został proboszczem w parafii sw. Andrzeja Apostoła w Warszawie, czego owocem była książka „Parafia w wielkim mieście”. Proboszcz z wizją, z konsekwentnym planem wybierania tego, co najważniejsze i rezygnowania z tego co niepotrzebne lub przebrzmiałe. Pokazał, że można mieć wizję parafii w polskiej rzeczywistości.
Nauczył mnie wiele i pewnie nie tylko mnie. O pierwsze rekolekcje wielkopostne, po moim przyjściu do Chyloni, poprosiłem właśnie jego. Wprowadził wtedy gdyńskiego „Mikołaja” w świeże przeżywanie Triduum Paschalnego. To po nim mam zwyczaj robienia wprowadzeń do czytań mszalnych, to od niego nauczyłem się pisania listów na kolędę i wielu innych rzeczy…
    Dzisiaj zakończył swoja drogę proboszczowania i przechodzi na emeryturę. Warto posłuchać jego podsumowania 🙂
    Ojciec Leszek Slipek – dziękuję za Twoje bycie proboszczem z wizją !
« Starsze posty