Gdynia Chylonia ul. św. Mikołaja 1, tel. 58 663 44 14

Kategoria: Po drodze – blog ks. J. Sochy (Strona 1 z 29)

Chciałbym zapamiętać to, co dzieje się „po drodze” w moim życiu, a przez zapisywanie i dzielenie się ową pamięcią z innymi, pragnę stać się świadkiem Tego, który jest ze mną na drodze życia. Owego „po drodze” nie rozumiem jako określenia wskazującego na przygodność, czy też przypadkowość, ale raczej rozumiem je jako przestrzeń, czy też scenę dla wydarzeń.

Dobro, które jest pytaniem

   Jezus wysyłał uczniów po dwóch, by mogło się objawić między nimi dobro, które stanie się dla innych znakiem zapytania. Jest w tym wiara w siłę tajemnicy dobra. Owa tajemnica jest mocniejsza niż tajemnica zła o czym wiedział Imre Kertesz. Ten laureat literackiej nagrody Nobla z 2002 r. był węgierskim żydem, który jako młody chłopiec był w nazistowskim obozie zagłady, ale to, co zapamiętał z tego doświadczenia, to nie niesprawiedliwość, okrucieństwo i śmierć, które tam widział, ale głównie pewne akty dobroci, życzliwości i altruizmu, których był świadkiem. Po wojnie zapragnął czytać żywoty świętych, a nie biografie wojenne. Fascynowało go pojawienie się dobroci. Jego zdaniem zło da się wytłumaczyć, ale dobro? Kto może je wyjaśnić? Jakie jest jego źródło? Dlaczego pojawia się wciąż na nowo na całej Ziemi i to w każdej sytuacji? Chyba właśnie to miał na myśli Jezus, który wysyłał uczniów po dwóch, by ich dobroć fascynowała innych.

Unieść to, że jesteśmy lepsi i gorsi aniżeli nam się wydaje

 
      Drugie czytanie liturgiczne z dzisiejszej niedzieli, w którym św. Paweł pisze, że Bóg daje mu wstarczającą łaskę, by z godnością unieść swoje życie z jego „ościeniem”,  przypomniało mi tekst R. Rolheisera zatytułowany „Jesteśmy lepsi i gorsi aniżeli nam się wydaje”. Oto jego wybrane fragmenty:
     Nasza własna złożoność może być myląca. Jesteśmy lepsi, niż myślimy i gorsi, niż sobie wyobrażamy, jednocześnie zbyt surowi i zbyt pobłażliwi dla siebie. Jesteśmy ciekawą mieszanką. Jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga i, jak twierdzą Arystoteles i Tomasz z Akwinu, metafizycznie dobrzy . To prawda, ale nasza dobroć jest również mniej abstrakcyjna. W życiu codziennym również jesteśmy dobrzy, przynajmniej przez większość czasu. Generalnie jesteśmy hojni i przeważnie jesteśmy serdeczni i gościnni. To samo dotyczy podstawowych intencji w naszych umysłach i sercach. Mamy wielkie serca. Wewnątrz nas kryje się hojność, wielka dusza, magna anima , która pragnie być altruistyczna.

Czytaj dalej…

Miejsca lubi się ze względu na ludzi

 
     Miałem okazję odwiedzić niedawno miejsce niezwykłe: klasztor św. Grzegorza Wielkiego w Rzymie. Robi wrażenie. Blisko 1700 lat ciągłej modlitwy mnichów w tym miejscu. To tam, żył św. Grzegorz Wielki, z tamtąd wysłał z misję ewangelizacyjną na Wyspy Brytyjskie, stąd do dzisiaj Anglicy różnych denominacji przyjeżdżają tam jak do swojej kolebki wiary. Tam Grzegorz na zawołanie „Ave Maria” skierowane do Najświętszej Maryi Panny, namalowanej na fresku, usłyszał:”Ave Gregorio”. Tam powstał list, w którym niezadowolonemu Augustynowi z powodu tego, co zobaczył w Anglii, papież Grzegorz Wielki napisał: „Kocha się miejsca ze względu na ludzi, a nie ludzi ze względu na miejsca”. Tam powstawały i powstają jedne z najlepszych komentarzy do Biblii autorstwa takich ludzi jak św. Grzegorz Wielki czy o. Innocenzo Gargano. Tam wreszcie odprawiono pierwszy raz tzw. Msze gregoriańskie. Tam odwiedziłem o. Gargano i…polubiłem również to miejsce.
 
 

 

Co to znaczy oczekiwać nowego nieba i nowej ziemi?

 
      Pewien mądry człowiek podzielił się takim oto opowiadaniem: wyobraź sobie dwuletnie dziecko, które pyta cię: „Dokąd wędruje słońce w nocy?” W przypadku tak małego dziecka,  nie wyciągaj globusa ani książki i nie próbuj wyjaśniać działania Układu Słonecznego. Po prostu powiedz dziecku, że słońce jest zmęczone i „poszło” spać za stodołę. Jednakże, gdy dziecko ma sześć lub siedem lat, nie próbuj tego więcej. Nadszedł bowiem czas, aby wyciągnąć książki i wyjaśnić,  co to jest Układ Słoneczny. Potem, gdy dziecko będzie już w szkole średniej lub na studiach, przyjdzie moment, aby zaprosić Stevena Hawkinga, Briana Swimme i astrofizyków i porozmawiać o pochodzeniu i budowie wszechświata. Wreszcie, gdy człowiek skończy osiemdziesiąt lat, wystarczy znów powiedzieć: „słońce jest zmęczone i śpi za stodołą”.
    Chyba za bardzo zaznajomiliśmy się z zachodami słońca! Ale cud może sprawić, że znajome znów stanie się nieznane.
 

Święto Eucharystii! Po co?

 
Rowan Williams podpowiada, że:
* „dla chrześcijan sprawowanie Eucharystii i spożywanie Komunii oznacza życie świadomością bycia gośćmi, czyli chodzi o bycie ludźmi którzy są chciani…Jezus mówi nam, że pragnie naszej obecności”.
* „Czasami po przyjęciu Komunii, kiedy patrzę na ludzi zgromadzonych w kościele, mam wrażenie, które mógłbym podsumować jedynie tak – to jest moment kiedy ludzie widzą siebie nawzajem we właściwy sposób. Są napełnieni Duchem Świętym i są wyposażeni do tego, by wykonać Bożą pracę. To może trwać kilka sekund, ale to właśnie się zdarza”.
(na podstawie: R. Williams, Being Christian: Baptism, Bible, Eucharist, Prayer)

Oda do prostoty, czyli „Perfect days”

 
     Kiedy chodziłem do podstawówki interesowała mnie praca śmieciarzy, potem zazdrościłem kierowcom autobusów wiozących mnie w czasach licealnych do szkoły. Teraz wiem, że była w tym fascynacja zwyczajnością, rytuałem i prostotą. Chyba dlatego polubiłem film „Perfect days”. To przepiękny obraz opowiadający o prostym, rytmicznym życiu mężczyzny, który sprząta toalety w Tokyo. Jest introwertykiem, który myśli, czuje, fascynuje się. Ma swoje rytuały jak czytanie książek, odwiedzanie tych samych sklepów, robienie zdjęć, słuchanie muzyki z oldschoolowych kaset magnetofonowych.To nie jest łatwe życie ! Jego świat łączy się z niewieloma światami, tych których spotyka i dystansuje się od wielu aktualnych , głośnych, szybkich światów. Jego świat to na pewno „teraz”.
    Czasami potrzeba wydarzenia, osoby z zewnątrz, a może właśnie takiego filmu, aby pomóc dostrzec piękno i głębię czegoś, czego nigdy w pełni nie doceniłem, a co jest tak zwyczajne i tak bliskie, że aż łatwo to odrzucić.

Proboszcz a liturgia

 
 
    Nadrabiałem zaległości w lekturze tekstu papieża Franciszka na temat liturgii „Desiderio desideravi” z 2022 roku. Dokument przepiękny. Oto kilka myśli, które zostały mi  w pamięci:
– wyzwaniem dla dzisiejszego człowieka jest uczenie się myślenia symbolicznego. Bez niego trudno zrozumieć liturgię. Warto zacząć od np uczenia dzieci znaku krzyża, który ma swoją bogatą symbolikę,
– zadaniem prezbitera, który przewodniczy Mszy świętej, jest m.in ukazanie ludowi tego, że Pan chce się z każdym spotkać w tej Eucharystii, zadaniem zaś całego zgromadzenia jest nieustawanie w zabiegach, by nikogo nie zabrakło na Liturgii. („Zgromadzenie ma prawo móc odczuć w tych gestach i słowach pragnienie, jakie ma Pan dziś, tak jak podczas Ostatniej Wieczerzy, aby nadal spożywać z nami Paschę”).
– Znaczenie milczenia nie jest w stworzeniu przestrzeni do ukrycia się w subiektywnym przeżywaniu, ale w odkrywaniu działania Ducha („Milczenie liturgiczne to coś znacznie więcej: jest ono symbolem obecności i działania Ducha Świę-tego, który ożywia całą akcję celebracji”.)
– papież poucza i przestrzega przed błędnymi postawami tych, którzy przewodniczą Mszy świętej: „Oto możliwa lista postaw, które, choć przeciwstawne, charakteryzują przewodniczenie w sposób z pewnością nieadekwatny: surowa sztywność lub przesadna kreatywność, uduchowiony mistycyzm lub praktyczny funkcjonalizm, pośpiech lub podkreślana powolność, niechlujne zaniedbanie lub nadmierne wyrafinowanie, nadmierna serdeczność lub hieratyczna beznamiętność. Mimo rozległości tego zakresu, myślę, że nieadekwatność tych modeli ma wspólne źródło: przesadny indywidualizm stylu osoby odprawiającej, który niekiedy wyraża źle skrywaną manię autopromocji”.
 
Tutaj można znaleźć wspomniany powyżej tekst Listu Apostolskiego papieża Franciszka „Desiderio desideravi”:

Życie i śmierć dokładnie zaplanowane

 
   Wczoraj gościliśmy w naszej parafii Colina Symes’a z Edynburga, który jest chrześcijaninem ewangelikalnym, propagatorem Alpha, miłośnikiem Polski i budowania mostów miedzy protestantami i katolikami. Colin powiedział krótką katechezę, w której ciekawie zauważył, że Jezus, który mówi, iż nikt mu życia nie zabiera lecz On sam je oddaje, dokładnie zaplanował swoje życie, śmierć i zmartwychwstanie. Jezus umarł świadomie w dniu przygotowania do Paschy, gdy w świątyni jerozolimskiej zabijano baranki . Zmartwychwstał w dniu, gdy żydzi jedli chleby niekwaszone stając się pokarmem na życie wieczne. Zesłał Ducha Świetego, gdy żydzi gromadzili się, by przeżywać stare święto Piećdziesiątnicy, nadania prawa, by Duch Jezusa zrodził nowe prawo, prawo Ducha. Colin zauważył, że Jezus miał kalendarz pod kontrolą. Nic nie działo się przypadkowo i tak jest do dzisiaj, choć wydaje się, tak jak było to 2000 lat temu, że ktoś inny rządzi światem i historią.
 
 

Czytaj dalej…

Dzieciątko w gruzach świata

 
       Przeczytałem niedawno, że luterański duchowny z Betlejem umieścił figurkę małego Jezusa w żłóbku na gruzach. Pozostałe postaci są jakby poza tym miejscem i szukają Jezusa w tak dziwnej, drastycznej scenerii. To bolesna metafora na zbliżające się Boże Narodzenie. Jak trudno będzie znaleźć Jezusa w gruzach Gazy, jak trudno będzie znaleźć Boga w kibucu, gdzie zginęli Żydzi, jak trudno poszukiwać go dzisiaj w Ukrainie. Gruzy zła są również w wielu innych miejscach. To chyba nie będą łatwe Święta.

Maryja, czyli mistycyzm dla każdego i swojskość chrześcijaństwa

 
    Ronald Rolheiser wielokrotnie mnie inspirował, tym razem uczynił to w swoim myśleniu o Maryi Pannie: „Karl Rahner zauważył, że gdy spojrzy się na wszystkie objawienia maryjne, które zostały oficjalnie zatwierdzone przez Kościół, można zauważyć, że zawsze ukazywała się ona osobie ubogiej – dziecku, niepiśmiennemu Indianinowi, grupie dzieci, osobie bez pozycji społecznej. Nigdy nie ukazała się teologowi w jego gabinecie, papieżowi ani milionerowi-bankierowi. Zawsze była osobą, na którą chętnie patrzyli ubodzy. Pobożność maryjna jest mistycyzmem ubogich.
    Widzimy to na przykład bardzo wyraźnie we wpływie, jaki Matka Boża z Guadalupe wywarła na większą część Ameryki Łacińskiej. W Amerykach większość rdzennej ludności to obecnie chrześcijanie. Jednakże w Ameryce Północnej, choć większość rdzennej ludności to chrześcijanie, samo chrześcijaństwo nie jest postrzegane jako religia rodzima, ale raczej jako religia przyniesiona rdzennej ludności z innych miejsc. W Ameryce Łacińskiej, wszędzie tam, gdzie popularna jest Matka Boża z Guadalupe, chrześcijaństwo jest postrzegane jako religia rodzima”.
« Starsze posty