Gdynia Chylonia ul. św. Mikołaja 1, tel. 58 663 44 14

Kategoria: Po drodze – blog ks. J. Sochy (Strona 1 z 32)

Chciałbym zapamiętać to, co dzieje się „po drodze” w moim życiu, a przez zapisywanie i dzielenie się ową pamięcią z innymi, pragnę stać się świadkiem Tego, który jest ze mną na drodze życia. Owego „po drodze” nie rozumiem jako określenia wskazującego na przygodność, czy też przypadkowość, ale raczej rozumiem je jako przestrzeń, czy też scenę dla wydarzeń.

W świecie polityki ratuje mnie ołtarz i jego optyka

 
     W dniu wyborów prezydenckich niesamowicie ważną dla mnie sprawą było to, że ołtarz eucharystyczny i to , co się na nim dzieje są ciągle mocniejsze aniżeli podziały polityczne.
    W minionych dniach sprawowałem Eucharystie, podczas których mogłem patrzeć na ludzi w ewangeliczny sposób. Przeżyłem Mszę Świętą w 40 urodziny Piotra, która zgromadziła nas w jego domu. Sprawowałem też Litrugię z dziećmi z projektu Baranki i ich rodzinami w rocznicę Pierwszej Komunii Świętej. Po niej pojechaliśmy do gościnnych progów , by w cudownym ogrodzie posiedzieć razem w radości z tego, że to Bóg nas kiedyś spotkał i to nadal jest dla nas ważne. To podczas takich Eucharystii widzę ludzi w najprawdziwszy sposób i tak nadal chcę na nich patrzeć.
     Teraz, bardzo potrzebujemy być razem i spotykać się na Eucharystii, gdyż tam korygowane jest nasze spojrzenie na siebie nawzajem i na ludzi w ogóle.
Kilka dni temu byłem na pogrzebie mężczyzny, którego ulubioną modlitwą w życiu była Suplikacja. Lubił jej słuchać, lubił ją śpiewać, a gdy już był bardzo chory, to prosił by mu ją spisano i nosił ją przy sobie. W tej modlitwie jest m.in zawołanie „Święty mocny …zmiłuj się nad nam…”. Niech Duch Boży da nam wiarę w to, że On jest mocny, to znaczy, że to jak widzę ludzi na Mszy Świętej , przez nią, jest ważniejsze i prawdziwsze niż to, co widzę w polityce, że moje spojrzenie na ludzi podczas Eucharystii jest mocniejsze niż spojrzenie przez wyniki wyborcze czy też komentarze polityczne zamieszczane w internecie.
     Zapraszam na Eucharystię np. już we wtorek, 3 czerwca o 19:15 do dolnego kościoła. Liturgia będzie pięknie przygotowana i będziemy mogli na siebie popatrzeć w najpięknieszy sposób, przez tego, który jest Miłością.

Poszukiwany Laur, nie tylko w Rosji

 
     Laur ma różne oblicza. Zmienia się, tworzy siebie, poddaje się procesowi zmian. Nie zaznacza swojego terytorium życiowego płotem, murem, alarmem, swoimi zainteresowaniami i życiem ku sobie, ale staje się człowiekiem, przy którym inni ożywają, zdrowieją i nie boją się z nim być. Staje się człowiekiem pokoju, który tworzy wokół siebie przestrzeń.
    Książka „Laur” Jewgienija Wodołazkina ukazuje cztery etapy-księgi życia głównego bohatera: Księga poznania, Księga wyrzeczenia, Księga drogi, Księga spokoju. Przez szczęście, przez tragedię, przez modlitwę, przez paradoks pokory, główny bohater przechodzi drogę, na której przyciąga ludzi, nie bojących się przy nim być. Nie jest bezgrzeszny, ale jest święty i są w jego życiu takie chwile, gdy ludzie lgną do niego, bo ma w sobie niespotykany pokój, choć on sam wcale nie czuje się spokojnie.
    Ciekawe, że najbardziej rozpowszechnionym miejscem takiego stylu życia była Rosja. Książka „Laur”, o której wspominam dotyczy XV wieku. Jakże dzisiejsza Rosja potrzebuje ludzi, których inni nie będą się bać, którzy będą mieli w sobie pokój.
    Święty Serfain z Sarowa napisał : „Zdobądź wewnętrzny spokój, a tysiące wokół ciebie zostaną zbawione”. „Zdobądź”, czyli przejdź przez szczęście, tragedie, modlitwę ku pokorze. Spotkłem w życiu takich, którzy tę drogę przeszli: ks. Jan i O. Jerzy. Nigdy nie bałem się przy nich być, a nawet chciałem przebywać w ich obecności, właśnie ze względu na wewnętrzny pokój i przestrzeń, którą tworzyli dla innych. Daj nam Boże więcej takich świętych szaleńców, jurodiwych, ludzi pokoju i Ducha.
 

Czy Jezusa obchodziło, co czuła żona Piotra, gdy jej mąż podążył za Mistrzem?

 
      Ciekawą odpowiedz na powyższe pytanie daje film „The Chosen”. Otóż, jest w nim scena przedstawiająca rozmowę Jezusa z żoną Piotra. Dzieje się to tuż przed uzdrowieniem teściowej Piotra z gorączki. Dialog rozpoczyna się od powiedzenia jej, że Jezus wie, jak bliscy są sobie jako mąż i żona, a następnie wyraża jej współczucie z powodu faktu, że powołanie „wyciągnęło” Szymona Piotra z ich domu. Następnie łagodnym tonem pyta ją, co ona o tym sądzi. Jej odpowiedź zapewnia Go, że chociaż odczuwa ból, to jednak, podobnie do swego męża, chce ponieść ofiarę. To wydarzenie, raczej fikcyjne, jest ciekawą intuicją scenarzysty i rzuca trochę światła na to, jak Jezus ustosunkowuje się do cierpień i trudów psychicznych człowieka, które wywołane są decyzjami moralnymi. Boga interesuje cały człowiek, zarówno jego wybory moralne, jak i ich przeżywanie na poziomie emocjonalnym (por. R. Rolheiser, Jesus – checking our emotions).
( Na zdjęciu: Shahar Isaac jako Szymon Piotr z żoną, w którą wciela się Lara Silva. FOT. The Chosen Polska)

Na kanwie wyborów prezydenckich, czyli o życiu społecznym jako terapii

 
    Po co jest mi potrzebne życie społeczne czy polityczne? Głównie po to, by mnie leczyło. Rolheiser tak o tym pisze: ” Podczas studiów doktoranckich w Belgii miałem zaszczyt uczestniczyć w wykładach ks. Antoine’a Vergote’a, znanego psychologa, filozofa i teologa. Pewnego dnia zapytałem go: jak należy radzić sobie z obsesjami emocjonalnymi, zarówno w sobie, jak i podczas prób pomagania innym. Jego odpowiedź mnie zaskoczyła. Powiedział coś w tym stylu: „Jako ksiądz możesz mieć pokusę, by po prostu postępować zgodnie z religijnym nakazem: <<Zanieś swoje kłopoty do kościoła! Módl się przez cały czas. Bóg ci pomoże>>. Nie chodzi o to, że to jest błędne. Bóg i modlitwa mogą pomóc i pomagają, ale większość paraliżujących problemów obsesyjnych, to ostatecznie problemy nadmiernej koncentracji… a nadmierna koncentracja jest przełamywana głównie przez wyjście poza siebie, poza swój własny umysł i serce, życie i przestrzeń. Spraw, by osoba sparaliżowana emocjonalnie zaangażowała się w sprawy publiczne — spotkania towarzyskie, rozrywkę, politykę, pracę, Kościół. Wyciągnij tę osobę poza jej zamknięty świat i wprowadź ją w życie publiczne!”.
Obawiam się, że polityka przestała być w Polsce terapeutyczna. Mam nadzieję, że owej terapii społecznej jest jeszcze trochę w niektórych rodzinach, przyjaźniach , czasami w Kościele, w wolontariacie, a może i nawet w niektórych miejscach pracy.

Tęsknoty księdza za umywaniem nóg

 
     „Prochy Angeli” to autobiograficzna powieść autorstwa irlandzko-amerykańskiego pisarza Franka McCourt’a. Opowiada bolesną historię młodości przeżywanej w irlandzkim Limerick na przełomie 30 i 40 lat  XX wieku. Jest w tej książce niezwykle pruszająca scena dotycząca posługi spowiednika. Otóż matka głównego bohatera właśnie urodziła kolejne dziecko i krewni z Północy zdecydowali się wysłać pięć funtów na zakup mleka dla noworodka. Jednakże ojciec – alkoholik przepijał w pubie przesłaną pomoc pieniężną. Matka wysłała więc syna, aby znalazł ojca i przyprowadził do domu, ale Frank nie był w stanie tego zrobić. Zamiast tego natknął się na śpiącego, pijanego marynarza z prawie nietkniętym talerzem ryby z frytkami. Głodny jak wilk, zabrał posiłek na zewnątrz i go zjadł. Następnie, czując się winnym kradzieży, postanowił, że lepiej będzie, jeśli pójdzie do spowiedzi. Była sobota po południu, poszedł więc do kościoła, by wyspowiadać się z kradzieży. Ksiądz zapytał go, dlaczego to zrobił, a Frank odpowiedział, że był głodny, że w ich domu nie ma nic do jedzenia. Spowiednik, słysząc to wszystko, nagle umilkł. Zamiast, jak tego spodziewał się Frank, strofowania i srogiej pokuty, ksiądz zrobił coś bardzo pięknego. Oto jak o owym zachowaniu duchownego pisze McCourt: „Zastanawiałem się, czy ksiądz zasnął, gdyż bardzo ucichł. Nagle jednak odezwał się: <<Moje dziecko, siedzę tutaj, słyszę grzechy biednych, wyznaczam pokutę, udzielam rozgrzeszenia, a powinienem klęczeć i myć im stopy. … Idź. Módl się za mnie>>. Pobłogosławił mnie po łacinie, rozmawiał sam ze sobą po angielsku i zastanawiałem się, co mu zrobiłem?”.
 

Papież należy do wszystkich, przede wszystkim do ubogich i grzeszników

 
      Dzisiaj rozpoczyna się konklawe. Franciszek tak pisał o tym dniu: „Pod­czas gło­sow­nia w trak­cie kon­klawe nie­gło­su­ją­cych obo­wią­zuje nakaz extra omnes (wszy­scy na zewnątrz). Kiedy jed­nak z komina kaplicy Syk­styń­skiej zaczyna uno­sić się biały dym, Kościół znów przyj­muje postawę intra omnes (wszy­scy do środka). Kościół należy do Chry­stusa, a Chry­stus jest dla wszyst­kich…Papież także należy do wszyst­kich. Przede wszyst­kim do bied­nych i grzesz­ni­ków, do któ­rych i ja się zali­czam” („Nadzieja. Autobiografia”).
    Kard. Grzegorz Ryś prosił wczoraj : „Módlcie się za wszystkich nas – kardynałów, byśmy otrzymali łaskę wskazania tego, którego Pan odwiecznie wybrał”.
 

Robić zakupy bez pośpiechu ….

     Pablo d’Ors postanowił, stając oko w oko ze swoją śmiertelnością, że będzie: ” jeść i pić z umiarem, spać, gdy to konieczne, pisać tylko to, co przyczynia się do poprawy tych, którzy mnie czytają, powstrzymywać się od chciwości i nigdy nie porównywać się z innymi. Postanowiłem również podlewać rośliny i opiekować się zwierzęciem. Odwiedzę chorych, porozmawiam z samotnymi i nie pozwolę, aby minęło zbyt dużo czasu, zanim zacznę bawić się z dzieckiem. W ten sam sposób postanowiłem odmawiać modlitwy każdego dnia, kilkakrotnie kłaniać się przed rzeczami, które uważam za święte, sprawować Eucharystię, słuchać Słowa, łamać Chleb i dzielić się Winem, dawać pokój, śpiewać unisono. Wychodzić na spacery, które uważam za niezbędne, rozpalać ogień, co również jest niezbędne. Robić zakupy bez pośpiechu, witać się z sąsiadami, nawet gdy ich nie lubię, prenumerować gazetę, regularnie dzwonić do przyjaciół i rodzeństwa. Odbywać wycieczki, pływać w morzu przynajmniej raz w roku i czytać tylko dobre książki, albo przeczytać ponownie te, które mi się spodobały. … Będę żył dla tych spraw zgodnie z etyką uwagi oraz troski i tak dojdę do szczęśliwej starości, kiedy będę kontemplował, pokorny i dumny w tym samym czasie, mały ale wspaniały sad, który uprawiałem. Życie jako kult, kultura i uprawa” („Biografia milczenia”).

 

„Dziękuję” słowo ważne 3 maja 2025 r.

 
   W niewielkim stopniu śledzę debatę polityczną w Polsce, ale jedno zauważyłem, że w aktualnym sporze nikt nikomu nie dziękuje. Kandydaci na prezydenta nie widzą niczego, za co mogliby podziękować konkurentowi.
 Papież Franciszek napisał w swojej autobiografii, że „dziękuję” jest najważniejszym słowem, a dla chrześcijan jest ono językiem Boga: „Musimy być nie­ustę­pliwi, wycho­wy­wać do wdzięcz­no­ści i uczyć dziękować. Od tego zaczyna się god­ność każ­dej osoby i spra­wie­dli­wość spo­łeczna. Jeśli zanie­dbamy to w rodzi­nie, ucierpi także sfera spo­łeczna i publiczna. Zwłasz­cza dla ludzi wie­rzą­cych wdzięcz­ność jest sednem wiary. Chrze­ści­ja­nin, który nie umie dzię­ko­wać, zapomniał języka Boga”.
  Może w przyszłości będą takie kampanie wyborcze, w których politycy znajdą w konkurencie coś, za co mu podziękują?
 

Ad usum, czyli do użytku

 
     Ronald Rolheiser, kiedy był nowicjuszem zakonnym, dostał od mistrza nowicjatu wskazanie, by w każdej książce którą otrzymał, wpisywał łacińskie słowa: „ad usum”, co znaczy: do użytku, do używania . Pomysł był taki, że chociaż ta książka została mu dana do osobistego użytku, nie była jego własnoscią. Była tylko do użytku; prawdziwe prawo własności leżało gdzie indziej. Powiedziano mu wtedy, że dotyczy to również wszystkich innych rzeczy, które dostanie do osobistego użytku.
     Jeden z młodych mężczyzn z grupy nowicjatu, który opuścił zakon i dzisiaj jest lekarzem, a R. Rolheisera bliskim przyjacielem, opowiedział mu, że nadal pisze te słowa „ad usum” w każdej ze swoich książek. Jego rozumowanie jest takie: „Nie należę do zakonu. Nie złożyłem ślubu ubóstwa, ale zasada, której nauczył nas mistrz nowicjatu, jest równie ważna dla mnie w świecie, jak i dla nowicjusza. Nie posiadamy niczego. Te książki tak naprawdę nie są moje. Zostały mi dane tymczasowo, do mojego użytku. Ostatecznie nic nie należy do nikogo i najlepiej nigdy o tym nie zapominać”. Rolheiser twierdzi, że wszystko przychodzi do nas jako dar, więc nigdy nie możemy niczego traktować jako coś oczywistego.
 
« Starsze posty