Drugie czytanie liturgiczne z dzisiejszej niedzieli, w którym św. Paweł pisze, że Bóg daje mu wstarczającą łaskę, by z godnością unieść swoje życie z jego „ościeniem”,  przypomniało mi tekst R. Rolheisera zatytułowany „Jesteśmy lepsi i gorsi aniżeli nam się wydaje”. Oto jego wybrane fragmenty:
     Nasza własna złożoność może być myląca. Jesteśmy lepsi, niż myślimy i gorsi, niż sobie wyobrażamy, jednocześnie zbyt surowi i zbyt pobłażliwi dla siebie. Jesteśmy ciekawą mieszanką. Jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga i, jak twierdzą Arystoteles i Tomasz z Akwinu, metafizycznie dobrzy . To prawda, ale nasza dobroć jest również mniej abstrakcyjna. W życiu codziennym również jesteśmy dobrzy, przynajmniej przez większość czasu. Generalnie jesteśmy hojni i przeważnie jesteśmy serdeczni i gościnni. To samo dotyczy podstawowych intencji w naszych umysłach i sercach. Mamy wielkie serca. Wewnątrz nas kryje się hojność, wielka dusza, magna anima , która pragnie być altruistyczna.

    Jest też druga strona: jesteśmy także grzesznikami, bardziej niż nam się wydaje. Stare protestanckie powiedzenie na temat natury ludzkiej, oparte na św. Pawle, trafnie to ujęło: „Nie chodzi o to, czy jesteś grzesznikiem? Chodzi jednie o to, jaki jest twój grzech?” Wszyscy jesteśmy grzesznikami i tak jak mamy wielkie serce, i wielką duszę, mamy też i małą – pusilla anima. U samych korzeni naszego instynktu leży egoizm, zazdrość oraz małostkowość serca i umysłu.
    Co więcej, często jesteśmy ślepi na nasze prawdziwe wady. Jak mówi Jezus, łatwo dostrzegamy drzazgę w oku bliźniego, a nie widzimy belki we własnym. A to na ogół powoduje dziwną ironię losu: miejsce, w którym uważamy się za grzeszników, zwykle nie jest miejscem, w którym inni zmagają się z nami lub gdzie leżą nasze prawdziwe wady. I odwrotnie, to właśnie w tych obszarach, w których uważamy, że jesteśmy cnotliwi i sprawiedliwi, często leży nasz prawdziwy grzech i gdzie inni zmagają się z nami. Na przykład, m.in w tradycji chrześcijańskiej, wielokrotnie kładliśmy duży nacisk na szóste przykazanie, a nie byliśmy tak samo wnikliwi w odniesieniu do piątego przykazania, które dotyczy goryczy, osądów, gniewu i nienawiści lub dziewiątego i dziesiątego przykazania, które mają związek z zazdrością. Nie chodzi o to, że etyka seksualna jest nieważna, ale o to, że nasze niepowodzenia w tym przypadku są trudniejsze do zracjonalizowania. Inaczej jest w kontekście goryczy, gniewu i zazdrości. One są łatwiejsze do zracjonalizowania. Poza tym warto zauważyć, że zazdrość jest jedynym grzechem, dla którego Bóg uznał za konieczne napisać dwa przykazania. Jesteśmy gorsi niż sobie wyobrażamy i przeważnie ślepi na nasze prawdziwe wady.
      Zatem dokąd nas to prowadzi? Gdybyśmy potrafili rozpoznać to, że jesteśmy piękniejsi, niż sobie wyobrażamy i bardziej grzeszni, niż przypuszczamy, mogłoby to być pomocne zarówno dla naszego zrozumienia siebie, jak i tego, jak pojmujemy Bożą miłość i łaskę w naszym życiu.
Arystoteles twierdzi, że „w obrębie tego samego podmiotu nie mogą współistnieć sprzeczności”. Metafizycznie ma rację, ale przeciwieństwa mogą i istnieją w nas moralnie. Jesteśmy zarówno dobrzy jak i źli, hojni i samolubni, wielkoduszni i małostkowi, łaskawi i zgorzkniali, przebaczający i i zapiekli, gościnni i zamknięci, pełni łaski i pełni grzechu, a wszystko to w tym samym czasie. Co więcej, na ogół jesteśmy zbyt ślepi na jedno i drugie, zbyt nieświadomi naszego piękna i naszej złośliwości.
     Rozpoznanie swojej złożoności może być uwalniające. Jesteśmy kochanymi grzesznikami . Zarówno dobro jak i grzech tworzą naszą tożsamość. Nierozpoznanie tej prawdy powoduje, że popadamy albo w depresję, albo w niebezpieczne nadęcie, albo jesteśmy wobec siebie zbyt surowi lub zbyt pobłażliwi. Prawda nas wyzwoli, a prawda o nas samych jest taka, że ​​jesteśmy zarówno lepsi, jak i gorsi, niż sobie wyobrażamy.