Wakacyjną lekturą stała sie dla mnie książka ks. prof. Jana Kracika, nieżyjącego już historyka z Krakowa, zatytułowana : „Pokonać czarną śmierć”. Lektura bardzo pouczająca w czasach „covidowych”. Okazuje się, że świat przeżywał epidemie „czarnej śmierci”- dżumy bardzo często i to w różnych skalach. Kracik bardzo ciekawie ukazuje fale epidemii nawiedzające Kraków głównie w średniowieczu. Np. w 1360 r. zaraza pochłonęła 20000 ofiar w samym tylko Krakowie. Podejmowano różnorakie, czasami trafne, a innym razem śmieszne i chybione z dzisiejszej perspektywy, próby chronienia się przed tą chorobą. Ciekawe jest to, że dopiero pod koniec XIX wieku wykryto bakcyla dżumy. Jego głównym sposobem przenoszenia się były prawdopodobnie pchły, które przechodziły ze szczurów na ludzi. Do dziś jednak nie wszystko jeszcze wiadomo. Wobec dżumy, tak jak i dzisiaj wobec Covid-19, ludzie zajmowali różne postawy. Bardzo ciekawym rozdziałem w książce jest opis postaw religijnych, które rodziły się w czasach zarazy.

   Nadzieję wobec epidemii, choć naznaczoną granicą, można znaleźć na końcowych kartach książki: „W księdze zaślubionych parafii św. Krzyża w maju 1708 roku proboszcz zamieścił wpis o epidemii i pożegnał się, zdając się na wolę Boską. W styczniu 1709 r. przekreślił tę notatkę, postawił nagłówek: <<Post pestilentiam>> (po zarazie), i zaczął wpisywać nowe pary. Te zaś, gdy tylko <<stępiała śmierci ludogubnej kosa>>, garnęły się do małżeństwa tłumnie, nie bacząc na świeże własne wdowieństwo ani na niezanikłe jeszcze całkiem znamiona strasznej choroby na ciele własnym czy partnera. Potem rodziło się zwykle sporo dzieci. Życie zwyciężało. Do czasu”.