W marcu 2013 r. wziąłem udział w pogrzebie angielskiego księdza John’a Caden’a, który był, przez ponad 50 lat, proboszczem malutkiej parafii w Sedefield. Liczba uczestników Mszy pogrzebowej była tak duża, że Liturgia sprawowana była w kościele anglikańskim, gdyż był dużo większy od niewielkiego budynku należącego do wspólnoty katolickiej. Na pogrzeb przyjechał Tony i Cherie Blair, przyjaciele ks. Johnego. Pogrzebowi przewodniczył biskup diecezji Hexam and Newcastle, ale kazanie wygłosił kolega zmarłego. Nie pamiętam jak ów kaznodzieja się nazywał, ale do dzisiaj zostało we mnie jedno zdanie z tamtej homilii: Johny był najmniej klerykalnym księdzem jakiego znałem i jednocześnie był kimś najbardziej kapłańskim.
Wracam do tej myśli sprzed prawie 8 lat ze względu na śmierć księdza Krzysztofa Stachowskiego. Wczorajszy, piękny pogrzeb Krzysztofa bardzo mnie poruszył. Świadectwa żarnowieckich parafian były wzruszające i bardzo dojrzałe. Wszyscy mówili w różny sposób właśnie to: nie był klerykalny, a jednocześnie był kapłański. Takiego go też zapamiętałem z naszych wspólnych wyjazdów w Alpy. On taki był nawet na stoku narciarskim.