Słyszałem kiedyś opowieść o starszym księdzu, którego zapytano: „Jeśli miałbyś swoje kapłaństwo przeżyć ponownie, to czy coś w nim byś zmienił?”. Odpowiedź, którą przekazał była zaskakująca: „Tak” – powiedział – „zrobiłbym wiele rzeczy w inny sposób. Byłbym łagodniejszy dla ludzi. Zaryzykowałbym i postawił na miłosierdzie i przebaczenie Boga”. Potem zamilkł, jakby chciał stworzyć odpowiednią przestrzeń dla tego, co miał powiedzieć i dodał: ” Pozwól mi to powiedzieć: kiedy się starzeję, jest mi coraz trudniej zaakceptować drogi Boga. Jestem kapłanem od pięćdziesięciu lat i zawsze byłem wierny. Mogę szczerze powiedzieć, że w całym moim życiu kapłańskim nigdy nie popełniłem grzechu śmiertelnego. Zawsze starałem się, na miarę moich sił, wypełniać swoje obowiązki, co nie było łatwe, ale wydaje mi się, że dokonałem tego. Teraz jednak, gdy jestem już stary, zmagam się ze zgorzknieniem i wątpliwościami, co jest chyba naturalne. Jednakże denerwuje mnie to, że gdy rozglądam się wokół siebie i widzę różnego rodzaju ludzi, młodych i starszych, którzy nigdy nie byli wierni, którzy żyli egoistycznym życiem, a potem nawrócili się i teraz modlą się i żyją po chrześcijańsku , i otrzymują różne dary od Ducha Świętego, to mnie to wkurza. Ja byłem waierny i nic, a oni są pełni wiary i, tak mi się wydaje, że i radości. A ja byłem wierny i jestem pełny gniewu i wątpliwości. Powiedz mi, czy to jest w porządku?”.