Lubię chodzić do kina w godzinach „emeryckich”. Zazwyczaj jest niewiele osób na sali kinowej. Dzisiaj spotkałem: dwie panie w wieku emerytalnym, pana z malutkim psem za pazuchą i młodego chłopaka, który usiadł w drugim rzędzie. Zbiór bardzo różnych ludzi, których łączy jedna przestrzeń i cel. Obejrzeliśmy film „Właściciele”. Film produkcji czeskiej. Jeszcze przed projekcją, usłyszałem przy kasie, jak ów pan z małym psem za pazuchą, kupując bilet, powiedział:”na tę czeską komedię”. Owszem w filmie jest trochę, świetnego czeskiego humoru, za którym przepadam, ale to nie tyle komedia, ale to wielka alegoria życia na Ziemi. Akcja „Właścicieli” dzieje się podczas spotkania mieszkańców kamienicy dotyczącego wspólnego funkcjonowania, planowania remontów, które trzeba w końcu podjąć, windy, którą trzeba zainstalować. Owo spotkanie ujawnia jak trudne są ich wzajemne relacje, jak niełatwo się spotkać, jak cholernie trudno znaleźć wspólny język. Świetny film, choć bardzo bolesny. Wydaje się jednak, że końcowe sceny niosą nadzieję. Ludzie tęsknią za życiem nawet, jak boli ich ono piekielnie, tęsknią za domem i za tym wszystkim, co to słowo w sobie zawiera.
Może tych kilka osób, które spotkały się dzisiaj przypadkowo w kinie, niosących w sobie bolesne doświadczenia życia na Ziemi, połączy kiedyś wspólny Dom?
Piękny utwór amerykańskiego wirtuoza gitary, Andrew York’a, zatytułowany „Dom” oddaje, lepiej niż słowa, tę Tęsknotę.