W 1997 roku ukazał się wywiad telewizyjny, w którym wystąpił ks. Józef Tischner i wypowiedział wtedy niezwykle ciekawe oraz prowokacyjne słowa: „Byłem analfabetą, jeśli chodzi o wiarę, analfabetą jeśli chodzi o miłość, dawałem ludziom tylko nadzieję”. Jakby w zaprzeczeniu do słów z wywiadu, tuż przed śmiercią, dwa lata później, opublikował swój ostatni tekst i zatytułował go: „Miłość”. Był to krótki, poruszający esej wydany z okazji świąt Bożego Narodzenia.
Co jest charatkterystyczne dla miłości – pyta Tichner? I odpowiada – miłości można się uczyć i miłość chce być coraz bardziej miłością, to znaczy, że może się rozwijać. Kiedy tak się dzieje? Kiedy miłość polepsza samą siebie? Czy kiedy więcej znosi cierpienia? Filozof z Krakowa odpowiada:„To wielkie nieporozumienie. Już Norwid przed nim przestrzegał, gdy mówił o prawdziwym postępie miłości. Postęp prawdziwy miłości nie polega na tym, żeby było więcej krzyża, ale na tym, by było więcej mądrości. <Cała tajemnica postępu ludzkości zależy na tym, aby coraz więcej stanowczo, przez wcielenie dobra i rozjaśnianie prawd, broń największa, jedyna, ostateczna, to jest męczeństwo, uniepotrzebniało się na ziemi”. I rekapituluje ks. Tischner: „Nie cierpienie dźwiga. Wręcz przeciwnie, cierpienie zawsze niszczy. Tym co dźwiga, podnosi i wznosi ku górze, jest miłość”.
Tego nie mógł napisać analfabeta miłości.