„Prochy Angeli” to autobiograficzna powieść autorstwa irlandzko-amerykańskiego pisarza Franka McCourt’a. Opowiada bolesną historię młodości przeżywanej w irlandzkim Limerick na przełomie 30 i 40 lat XX wieku. Jest w tej książce niezwykle pruszająca scena dotycząca posługi spowiednika. Otóż matka głównego bohatera właśnie urodziła kolejne dziecko i krewni z Północy zdecydowali się wysłać pięć funtów na zakup mleka dla noworodka. Jednakże ojciec – alkoholik przepijał w pubie przesłaną pomoc pieniężną. Matka wysłała więc syna, aby znalazł ojca i przyprowadził do domu, ale Frank nie był w stanie tego zrobić. Zamiast tego natknął się na śpiącego, pijanego marynarza z prawie nietkniętym talerzem ryby z frytkami. Głodny jak wilk, zabrał posiłek na zewnątrz i go zjadł. Następnie, czując się winnym kradzieży, postanowił, że lepiej będzie, jeśli pójdzie do spowiedzi. Była sobota po południu, poszedł więc do kościoła, by wyspowiadać się z kradzieży. Ksiądz zapytał go, dlaczego to zrobił, a Frank odpowiedział, że był głodny, że w ich domu nie ma nic do jedzenia. Spowiednik, słysząc to wszystko, nagle umilkł. Zamiast, jak tego spodziewał się Frank, strofowania i srogiej pokuty, ksiądz zrobił coś bardzo pięknego. Oto jak o owym zachowaniu duchownego pisze McCourt: „Zastanawiałem się, czy ksiądz zasnął, gdyż bardzo ucichł. Nagle jednak odezwał się: <<Moje dziecko, siedzę tutaj, słyszę grzechy biednych, wyznaczam pokutę, udzielam rozgrzeszenia, a powinienem klęczeć i myć im stopy. … Idź. Módl się za mnie>>. Pobłogosławił mnie po łacinie, rozmawiał sam ze sobą po angielsku i zastanawiałem się, co mu zrobiłem?”.
