Ronald Rolheiser, kiedy był nowicjuszem zakonnym, dostał od mistrza nowicjatu wskazanie, by w każdej książce którą otrzymał, wpisywał łacińskie słowa: „ad usum”, co znaczy: do użytku, do używania . Pomysł był taki, że chociaż ta książka została mu dana do osobistego użytku, nie była jego własnoscią. Była tylko do użytku; prawdziwe prawo własności leżało gdzie indziej. Powiedziano mu wtedy, że dotyczy to również wszystkich innych rzeczy, które dostanie do osobistego użytku.
     Jeden z młodych mężczyzn z grupy nowicjatu, który opuścił zakon i dzisiaj jest lekarzem, a R. Rolheisera bliskim przyjacielem, opowiedział mu, że nadal pisze te słowa „ad usum” w każdej ze swoich książek. Jego rozumowanie jest takie: „Nie należę do zakonu. Nie złożyłem ślubu ubóstwa, ale zasada, której nauczył nas mistrz nowicjatu, jest równie ważna dla mnie w świecie, jak i dla nowicjusza. Nie posiadamy niczego. Te książki tak naprawdę nie są moje. Zostały mi dane tymczasowo, do mojego użytku. Ostatecznie nic nie należy do nikogo i najlepiej nigdy o tym nie zapominać”. Rolheiser twierdzi, że wszystko przychodzi do nas jako dar, więc nigdy nie możemy niczego traktować jako coś oczywistego.