W sobotę, 7 sierpnia zakończyliśmy obóz dla młodzieży w ramach projektu Postcresima. Uczestniczyło w nim 90 osób związanych z gdyńskim „Mikołajem”: młodzież, tzw chrzestni ze swoimi rodzinami, kilkoro pomocników i dwóch księży. Był wiodący temat: godność osoby.
   Wracam z tego wyjazdu bardzo pocieszony myślą, że można zrobić coś dla młodych, co nie będzie jednorazowym eventem, co nie zależy od tego, czy jest w parafii dobry ksiądz, choć dobrze gdy jest. Projekt Postcresima opiera się na wspaniałych małżeństwach, a w zasadzie na ich rodzinach, które podejmują się być z młodymi, by ich formować i to przez kilka lat. Jest opracowany i nie ma w nim „wolnej amerykanki”. Wyjazd jest częścią tego procesu. Wakacyjna przygoda jest również przemyślana, przygotowana i ważna.
   

    Co robiliśmy? Było wiele aktywności w formie gier, np jedna z nich nazywała się Estera i nawiązywała do biblijnej historii z Księgi Estery. Była praca z Biblią, po której słyszeliśmy od niektórych młodych, że to jest Ksiega również o nich. Była modlitwa i Liturgie. Było spotkanie zaproszonymi gośćmi m.in z Magdą Anioł i jej mężem Adamem, z którymi młodzi komponowali muzykę do jednego z psalmów, ale i słuchali świadectwa o życiu małżeńskim i rodzinnym.
   Młodzi w ramach Postcresimy są traktowani jak kwiat, który ma rosnąć przez wiele lat i to jest chyba najważniejsze. Ich nie można ściąć naszą krótkowzrocznością, a chyba tak jest, gdy się nimi zachwycimy tylko przez moment np podczas Bierzmowania. Są wtedy jak kwiat do ścięcia i wsadzenia do wazonu, tylko na chwilę.
   Od września rusza w „Mikołaju” drugi rocznik Postcresimy. Pierwszy będzie kontynuował prace, które są jak żmudna misja ogrodnika, którą „wykonują” małżeństwa z naszych, gdyńskich wspólnot. One, co piątek, spotykają się z młodymi w swoich domach, dają świadectwo, budują relacje, czyli przekazują wiarę.
   Na koniec obozu dostaliśmy Słowo z Eucharystii o tym, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Myślę, że Postcresima pokazuje, że Bóg może w swoim Kościele formować rownież młodych, co wydaje się po ludzku dzisiaj niemożliwe. Dla mnie, jako proboszcza, jest to jak kolo ratunkowe wyciągnięte przez Boga, by tworzyć duszpasterstwo młodzieży w nowy sposób.