Jak wielu z Was jestem poruszony wiadomościami medialnymi o ludziach Kościoła i czasami czuję się zagubionym pośród różnych głosów. Nie chodzi jednak tylko o to, co mogę przeczytać czy zobaczyć. Dużo ważniejsze są dla mnie rozmowy i to, co słyszę bezpośrednio od Was i dlatego właśnie chciałbym się podzielić tekstem, który jest bliski temu co myślę, czuję i znajduję w sobie na tym etapie mojego życia. Autorem tych myśli jest nieżyjący już mnich Carlo Carretto. Przeżył wiele lat na pustyni afrykańskiej, mieszkając wśród Tuaregów. Tłumaczył dla nich Pismo Świete, pisał książki, modlił się i zwyczajnie żył. Pod koniec życia wrócił do Włoch, gdzie zamieszkał we wspólnocie zakonnej Małych Braci Jezusa. Pewnego dnia spotkał się z publikacją zatytułowaną „Szukałem, lecz nie znalazłem”. Była to książka napisana jako polemika ze słowami Jezusa: „szukajcie a znajdziecie” z Kazania na Górze. Autor twierdził, że jego uczciwe poszukiwanie Boga nic nie dało. Carlo Carretto w odpowiedzi napisał ksiażkę „Szukałem i znalazłem”. Dla niego rada Jezusa była prawdziwa. W swoich poszukiwaniach, mimo wielu rzeczy, które wskazywałyby na nieobecność Boga, znalazł Boga. Przyznaje się jednakże do napotkanych trudności, a jedną z nich był Kościół. Według Carrletto Kościół może utrudniać niektórym ludziom uwierzenie w Boga i czyni to przez grzech swoich członków. Carretto przyznaje to z rozbrajającą szczerością, ale też twierdzi, że to nie wszystko. Dlatego jego książka łączy w sobie głęboką miłość do wiary i Kościoła z odmową przymykania oczu na bardzo realne grzechy i wady chrześcijan. W pewnym momencie, w swej książce, pisze coś, co można, za Ronaldem Rolheiserem, nazwać „Odą do Kościoła”. Brzmi ona tak:
„Jakże łatwo cię, Kościele, krytykować, a jednak jakże cię kocham!
Ileż razy cierpiałem z twego powodu, a jednak ile ci zawdzięczam!
Nieraz myślałem o twoim końcu, a tak potrzebna mi jest twoja obecność!
Tyle razy gorszyłem się tobą, a jednak dałeś mi poznać, czym jest świętość!
Nie znalazłem w świecie niczego bardziej wstecznego, skompromitowanego i fałszywego, a jednocześnie niczego bardziej czystego, hojnego i pięknego.
Ileż razy chciałem zatrzasnąć przed tobą drzwi mojej duszy, a jak często modliłem się, aby mi było dane umrzeć w twych bezpiecznych ramionach.
Nie, nie mogę uwolnić się od ciebie, bo jestem twój, choć przecież nie jestem całkiem tobą.
A zresztą, dokąd mógłbym pójść? Budować jakiś inny Kościół? Zbudowałbym go przecież z tymi samymi błędami, bo są to błędy, które noszę w sobie samym.
I gdybym zbudował taki Kościół, to byłby to mój Kościół, a nie Kościół Jezusa Chrystusa. Jestem wystarczająco stary, by wiedzieć, że nie jestem lepszy od innych”. (cyt. za CARLO CARRETTO, Tajemnice pustyni. Antologia)