Według Izaaka Syryjczyka, biskupa i teologa z VII wieku, osoba prawdziwie pokorna wydziela zapach, który wyczuwają inni ludzie, a   nawet zwierzęta. Co więcej, dzikie zwierzęta, w tym węże, pod wpływem owego zapachu pokory nigdy nie skrzywdzą tej osoby. Oto logika Izaaka z Syrii: pokora, jak wierzył, odzyskała zapach raju i w obecności osoby pokornej nikt nie czuje się osądzony i nie ma się czego obawiać, a dotyczy to nawet zwierząt, które czują się bezpiecznie przebywając w obecności osoby pokornej. Nic dziwnego, że tacy ludzie jak Franciszek z Asyżu rozmawiali z ptakami i zaprzyjaźnili się z wilkami.

    Czy to wszystko nie brzmi tylko jak pobożna bajka, czy też jest bogatą, archetypiczną metaforą? Myślę, że  chodzi o tę drugą, że jest to bogata metafora, a może nawet coś więcej, gdyż pokora ma rzeczywiście zapach ziemi i raju.

   Jak to się dzieje? Jak wartości duchowe mogą wydzielać fizyczny zapach? Otóż, jesteśmy stworzeniami psychosomatycznymi. Jesteśmy ciałem i duszą, tak więc fizyczny i duchowy aspekty naszego życia są częściami tej samej substancji tak, że nie można ich od siebie oddzielić. Powiedzieć, że jesteśmy ciałem i duszą, to jak powiedzieć, że cukier jest biały i słodki, a bieli i słodyczy nigdy nie można położyć obok siebie. Obie są w cukrze. Jesteśmy jedną substancją, nierozdzielną, ciałem i duszą, dlatego zawsze jesteśmy zarówno fizyczni, jak i duchowi, tak więc w rzeczywistości czujemy rzeczy fizyczne duchowo, tak jak czujemy rzeczy duchowe zmysłami fizycznymi. Jeśli to prawda, to wówczas pokora wydziela zapach, który można wyczuć fizycznie, a koncepcja Izaaka Syryjczyka jest czymś więcej niż tylko metaforą.

   Wydaje się, że stwierdzeniu, iż pokorę można poczuć, nie można odebrać również metaforycznego charakteru. Słowo „pokora” ma swoje korzenie w łacińskim słowie „humus”, oznaczającym glebę i ziemię. Jeśli przyjmie się tę definicję, wówczas najbardziej pokorną osobą, którą znasz, jest ta najbardziej ziemska i najbardziej „uziemiona”. Być pokornym, to znaczy mocno osadzić stopy na ziemi, być w kontakcie z ziemią i nieść zapach ziemi. Ponadto, aby być pokornym, należy zająć należne mu (jej) miejsce na Ziemi, a nie obok niej. 

   Pierre Teilhard de Chardin, słynny mistyk i naukowiec,  wyrażał to czasami w swoich modlitwach. W latach, kiedy jako paleontolog,  pracował na pustyniach Chin, układał modlitwy skierowane do Boga w formie, którą nazywał „Mszą za świat”. Mówiąc do Boga utożsamiał swój głos z wołaniem samej Ziemi. Jako kapłan nie przemawiał w imieniu Ziemi, lecz przemawiał jak Ziemia, dając jej głos następującymi słowami:

   „Panie, Boże, stoję przed Tobą jako mikrokosmos samej Ziemi, aby dać jej głos. Zobacz w mojej otwartości otwartość świata, w mojej niewierności niewierność świata; w mojej szczerości szczerość świata, w mojej hipokryzji hipokryzję świata; w mojej hojności hojność świata; w mojej uważności uważność świata; w moim rozproszeniu rozproszenie świata; w moim pragnieniu, by Cię chwalić, pragnienie świata, aby cię chwalić oraz w moim zbytnim skupieniu na sobie, zapomnienie świata o Tobie. Albowiem jestem z Ziemi, jestem jej kawałkiem, a Ziemia otwiera się lub zamyka na Ciebie poprzez moje ciało, moją duszę i mój głos”.

   Powyższa modlitwa to piękny obraz pokory, której nigdy nie należy mylić, jak to często bywa, ze zranionym obrazem siebie, z nadmierną powściągliwością, z nieśmiałością i strachem lub z nadmiernie wrażliwą samoświadomością. Zbyt powszechne jest przekonanie, że osoba pokorna jest tą, która bierze winę na siebie, która odrzuca pochwałę, nawet jeśli na nią zasłużyła; która jest nieśmiała, bojąca się intymności, która jest pełna lęku, która wstydzi się ukazać swoje zdolności, zalety i atuty. Ktoś może być łagodnym, a jednocześnie samolubnym. Pozornie pokornym jest ten, kto jest wycofany, zaprzeczający swoim zdolnością, a jednocześnie pielęgnujący wewnętrzną złość i bierną autoagresję.  

   Najbardziej pokorną osobą, którą znasz jest ta, która jest najbardziej bliska ziemi, ugruntowana, to znaczy osoba, która wie, że nie jest centrum Ziemi, ale także wie, że nie jest najgorszą jej cząstką. Ta właśnie osoba wydziela zapach, który niesie zarówno zapach raju (boskiego daru) jak i zapach ziemi.

     Na podstawie tekstu R. Rolheisera, THE SCENT OF HUMILITY.