Pierwszy tydzień lipca 2019 r. to czas pogrzebów trojga młodych ludzi związanych z gdyńskim „Mikołajem”. W niedzielę, 30 czerwca, w wypadku samochodowym,  zginęła Agnieszka z sześciomiesięczną Anią, którą nosiła pod sercem. Stało to się dokładnie w pierwszą rocznice jej ślubu z Piotrem. Kilka dni później zmarł Łukasz, 29 letni mężczyzna, który zmagał się przez krótki czas z chorobą nowotworową.

     Wobec tych faktów poczułem się jak Zachariasz, który traci głos i nie ma nic do powiedzenia oprócz stawiania znaków zapytania. Czekałem więc na Słowo i tak się stało, że czytania liturgiczne stały się swoistymi odpowiedziami-rekolekcjami. 

    W poniedziałek, 1 lipca czytaliśmy w Liturgii tekst z Księgi Rodzaju mówiący o targowaniu się Abrahama z Bogiem w sprawie Sodomy. W całym mieście nie było sprawiedliwego, by mogło ono ocaleć. Bóg czekał do pełni czasu, na jedynego sprawiedliwego, Jezusa Chrystusa. Tylko On jest w stanie ocalić tych, których my nie jesteśmy w stanie ocalić od wypadków i chorób. On, którego zmartwychwstanie było najbardziej radykalnym sprzeciwem wobec śmierci,  daje życie wieczne nawet tym, którzy przechodzą przez dramat śmierci fizycznej. 

     We wtorek, 2 lipca Liturgia przypomniała ucieczkę Lota i jego rodziny z Sodomy. Czy Bóg może zesłać na kogoś ogień i siarkę? Komentarze żydowskie mówią, że Bóg zesłał wpierw deszcz błogosławieństwa, który napotykając na zatwardziałość serca mieszkańców Sodomy,  zamienił się w siarkę i ogień. Nawet podanie przez Jezusa chleba Judaszowi, podczas Ostatniej Wieczerzy,  było gestem, który nie przebił się przez zatwardziałość serca apostoła,  skoro św. Jan napisał, że „wtedy wszedł w niego diabeł”. Bóg zawsze błogosławi, ale nasza zatwardziałość daje opór Bożej miłości. Jak trudno widzieć miłość Boga w trudnych wydarzeniach? Gdzie jest Jego miłosierdzie, gdy wokół choroby i śmierć?  Jak ślepi jesteśmy, że oskarżamy Boga, iż „siarka” śmierci i „ogień” chorób pochodzą od Niego? Przed ogniem i siarką,  które nie są od Boga, jest błogosławieństwo życia.  

     3 lipca obchodziliśmy święto Tomasza Apostoła. Liturgia wspominała zdarzenie opisane przez św. Jana dotyczące zagubienia Tomasza, który „nie był razem z nimi, gdy przyszedł Jezus”  (J 20, 24). Wtedy, gdy czujemy się zagubieni warto być z innymi, tam gdzie przychodzi Jezus. Jak piękną i wyzwalającą prawdą jest realne bycie we wspólnocie wiary, co widać zwłaszcza w obliczu takich faktów jak cierpienie i śmierć.

    Czwartek, 4 lipca przyniósł nam Słowo o składaniu ofiary na górze Moria. Abraham, ojciec w wierze, był człowiekiem wiary i niewiary. Wierzył obietnicy Boga, skoro idąc na górę z Izaakiem powiedział do sług: „Zostańcie tu z osłem, ja zaś i chłopiec pójdziemy tam, aby oddać pokłon Bogu, a potem wrócimy do was”. Wrócimy. On i syn Izaak. Z drugiej strony bardzo symboliczne jest to, iż owymi sługami, których zabrał ze sobą w podróż byli Eliezer i Izmael. Dwie osoby, które pokazywały niewiarę Abrahama w obietnicę Boga i jego zabiegi, by samemu zapewnić sobie potomstwo. Eliezer, Damasceńczyk, był najważniejszym jego sługą, któremu chciał przekazać spadek, gdy był bez potomka,  a Izmael to syn, spłodzony ze służącą Sary, gdy trudno było mu wytrzymać czas oczekiwania na spełnienie się Bożego słowa. Abraham wierzył i nie wierzył, a mimo to Bóg pozwolił mu wprowadzić syna Izaaka w wiarę Bogu. Tradycja żydowska mówi, iż na górze Moria Izaak był już dorosłym mężczyzną, wychowanym przez ojca i miał wielką dojrzałość skoro miał powiedzieć: „Akeda”, co znaczy zwiąż mnie, bym był posłuszny Bogu. 

    Piątek, 5 lipca to dzień pogrzebu Agnieszki i jej córki Anny Heleny. Słowo podczas liturgii pogrzebowej otrzymaliśmy od Kościoła w postaci fragmentu z Księgi Rodzaju o pogrzebie Sary i o poszukiwaniu żony dla Izaaka. Skoro żydzi mówią, iż Tora wydarza się dwa razy, to miałem pytanie jak to Słowo  z Tory wydarzyło się w życiu Agnieszki? I znalazłem. Otóż ciekawą postacią w danym nam tekście jest sługa Abrahama i Izaaka, tzw. Przyjaciel Oblubieńca. Jego zadaniem było zachęcenie wybranki do wejścia w małżeństwo z jego przyjacielem-panem. Otrzymał więc wiele kosztowności i poszedł na spotkanie z Rebeką, by ją zachęcić do ślubu z Izaakiem. Mam takie przekonanie, że Agnieszka było i jest Przyjaciółką Oblubieńca, którym dla niej był i jest Jezus Chrystus. Tylu ludziom Go przedstawiała, a ostatecznie przedstawiła Go w doskonały sposób swoje córce, gdy spotkały się z Panem w wieczności.

   Sobota, 6 lipca – dzień pogrzebu Łukasza. Czytaliśmy Stary Testament o błogosławieństwie udzielonym Jakubowi przez Izaaka. Młodszy z braci wykradł je podstępnie podając się za Ezawa, swego starszego brata. Sytuacja się powtarza choć z dużą różnicą. Otóż Bóg pozwala nam „przebrać się” za naszego brata Jezusa Chrystusa i nam błogosławi widząc swego Syna,  a nie nasze grzechy i nasze zniekształcone przez grzech człowieczeństwo. Jestem przekonany, że tak Bóg pobłogosławił Łukasza, gdy umierał w szpitalu i mogłem z nim razem odmawiać „Ojcze nasz”. On, rozpięty na krzyżu cierpienia, podobny do Jezusa Chrystusa, mówił „Ojcze…w Twoje ręce oddaję ducha mego”.